niedziela, 22 marca 2020

Ulica Sportowa, 22 Lipca, Budowlana (Baustrasse)

Zaczniemy wędrówki po Maszewie od ulicy ani nie bardzo starej, ani nie jednej z głównych, ale dla mnie bliższej niż wiele innych, bo spędziłem na niej kilka lat swojego dzieciństwa. Ulica ma swój początek przy tak zwanym pałacyku,  a także swój koniec - bo jest ślepa. O pałacyku, wpisanym na listę zbytków, powiemy więcej przy okazji spaceru ulicą Jedności Narodowej (byłej Goleniowskiej - Gollnowerstraße). Dla aktualnych nazw miejscowych będę podawał także dawne nazwy polskie i niemieckie, dla ułatwienia w szukaniu w źródłach historycznych. Nie interesuje nas polityka, wielka czy mała, interesuje nas historia miasta i ludzkie losy z nim związane, zarówno przed, jak i po II wojnie światowej, której skutki determinują współczesne oblicze Europy.

Jako zaawansowany już wiekiem były Maszewianin pozwolę sobie od czasu do czasu na osobiste reminiscencje z dzieciństwa w Maszewie, takie jakie pamiętam. Byłbym szczęśliwy, gdyby szanowny Czytelnik zechciał podzielić się tutaj również własnymi wspomnieniami, uzupełnieniami lub sprostowaniami do poruszanych przeze mnie wątków. Gorąco zapraszam!

Będę tutaj korzystał ze stylizowanych przeze mnie ze zdjęć archiwalnych, ogólnie dostępnych w internecie w domenie publicznej, z Google street-view, ze zdjęć udostępnionych przez osoby prywatne, a także z zasobów własnych. Oto pierwszy rzut oka a tą ciekawą ulicę, o której tutaj z własnych wspomnień opowiem. Wszystkie tu zdjęcia już nie są całkiem współczesne, bo z lipca 2013 roku (lub starsze - jak zaznaczono), a więc trochę historyczne. O tyle też cenne, że jeszcze nie "zaśmiecone" zupełnie samochodami. Dzisiaj trudno na tej ulicy znaleźć miejsce do zaparkowania.


Zajrzyjmy w głąb ulicy i w głąb czasu, do lat 1960-tych. Odwracając się do tyłu (fotografia poniżej) widzimy z prawej strony południową pierzeję ulicy z pierwszymi trzema numerami, oraz z pałacykiem i jego zabudowaniami gospodarczymi z lewej. Na pierwszym planie po lewej stronie widać na ścianie jeszcze zarysy po murowanym ogrodzeniu, w którym znajdował się kiedyś, a więc przed pół wiekiem, zbiorczy śmietnik dla mieszkańców całej ulicy.
 
Elewacje domów były całkiem inne, nie płaskie i bez charakteru, jak dzisiaj, ale z obramieniami wokół okien oraz z pasem gzymsowym pomiędzy parterem i pierwszym piętrem oraz na linii okien strychowych. Pokryte były trwałym, "poniemieckim" tynkiem, przy którym brygady remontowe w latach 1970-tych mocno się nabiedziły, aby go skuć. 

Na wykonanym w 1956 roku zdjęciu widzimy przedstawicieli pierwszego polskiego pokolenia urodzonego w Maszewie - dwojga mieszkańców budynku przy ul. 22 Lipca 2. Na jego fasadzie widoczne są, zniszczone w "epoce gierkowskiej" szczegóły architektoniczne domów przy tej ulicy. Wypada dodać, że to interesujące ujęcie młodego rodzeństwa zawdzięczamy znanemu wówczas fotografowi maszewskiemu, Stefanowi Orzechowskiemu. Zdjęcie udostępnił mi pan Stanisław Lachowicz.

Nawierzchnia ulicy pokryta była "kocimi łbami", z profilem bardziej wypukłym w osi jezdni, co pozwalało łatwiej spływać deszczówce i brudom do rynsztoków (na przykład "placki" po krowach przepędzanych jezdnią na wypas na łąkach za miastem). Raz w miesiącu, dwóch gospodarzy z tej ulicy, którzy hodowali krowy, spuszczali gnojówkę do ulicznego rynsztoka, co tworzyło na ulicy i w mieszkaniach, szczególnie w okresach letnich, "gęstą" atmosferę. Niektórzy nazywali to metaforycznie "zapachem spokojnego wiatru".

Bruk uliczny nie był tej klasy, jak na reprezentacyjnych ulicach Jedności Narodowej i Wojska Polskiego (byłej Wojskowej - Heerstraße) - tam ułożony w regularną kostkę, a tutaj pokryty nierównymi, przypadkowo układanymi "łbami". Była to jednak nawierzchnia lepsza, niż na niektórych bocznych ulicach Starego Miasta (w obrębie murów obronnych), na przykład na jeszcze niedawno zabytkowej - gdy nie miała położonych chodników, nawierzchni ulicy Mickiewicza (byłej Księżej - Priesterstraße) w pobliżu parafii. Oto zdjęcie mieszkańców ul. 22 Lipca i ich gości z dnia 1 maja 1958, ujęcie w kierunku zachodnim (foto z kolekcji Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie, dzięki donacji pani Katarzyny Kuschke-Kotowskiej).


Oto niemal współczesny wygląd ulicy, niemal - bo bez samochodów, współczesny - bo bez dawnej elewacji domów, starej nawierzchni jezdni i chodników. Ujęcie w kierunku wschodnim.


Widzimy poniżej południową pierzeję od numeru 3, aż do zachodniego krańca ulicy. O fasadach domów, nawierzchni ulicy i chodników już mówiliśmy. Dla starego mieszkańca tej ulicy widoczne są skrzynki gazowe, których kiedyś nie było, natomiast otwory piwniczne każdej jesieni zakurzone były czarnym pyłem węglowym. To z piwnicy znosiło się drewno i węgiel do opalania w domu pieców i kuchenek.


A teraz odrobina prywaty. Pod czwórką na parterze z prawej strony było moje pierwsze na tej ulicy mieszkanie, skąd do 1956 roku podążaliśmy codziennie z siostrą do nieodległego przedszkola. Mama była już w pracy, a do mnie należał przed wyjściem  obowiązek, między innymi, wiązania sznurowadeł u butów młodszej siostry.


Na miejscu dzisiejszych nowych budynków, przyległy do domu numer 15, schludnie ogrodzony siatką, był pas niewielkich ogródków, należących do mieszkańców tej posesji.  Poziom gruntu działek był pół metra ponad sąsiadującym chodnikiem, podtrzymywany murkiem oporowym. Było to na tej ulicy przyjemne urozmaicenie, rozbijające pewną monotonię  perspektywy ulicy. Oto ten nieistniejący fragment ulicy na fotografii z 1955 roku, z młodymi Maszewiakami: Haliną, Andrzejem i Zdzisławem (foto z kolekcji Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie, dzięki donacji pani Katarzyny Kuschke-Kotowskiej).


I jeszcze jedno ujęcie tego samego fragmentu ulicy, wykonane z okazji przystąpienia do komunii świętej przez młodą Maszewiankę z tej ulicy. Zdjęcie wykonał, jak wiele na to wskazuje, ten sam fotograf i w tym samym dniu w 1955 roku, co to powyżej (fotografia z tego samego, co wyżej źródła). Przedstawia ono, zamieszkałych pod numerem 5 Leona Łuszczka, wraz z żoną Maszą, córką Zofią (ze świętym obrazem) i córką Elżbietą. L. Łuszczek to dawniej znana postać w Maszewie, bowiem był zawiadowcą stacji kolejowej, a także najpierw piłkarzem klubu "Masovia" (patrz zdjęcie w dalszej części artykułu), a później sędzią piłkarskim, sędziującym m.in. mecze "Masovii" w Maszewie.


Innym obiektem charakterystycznym tego zaułka, były dwie publiczne pompy uliczne (studnie), usytuowane przy budynkach pod numerem 14 i pod numerem 6, a nie 7 - na co zwrócił mi uwagę uważny Czytelnik. Była jeszcze trzecia, prywatna pompa, na posesji domu 11. Ta pierwsza służyła do końca lat 1960-tych, ta druga - jeszcze przez lata 1970-te. To z nich cała ludność tej ulicy zapatrywała się codziennie i mozolnie w wodę. W zimie należało pamiętać o zrobieniu zapasu wody w domu przed pójściem spać. Gdy się o tej powinności wieczorem zapomniało, rankiem następnego dnia, kiedy trzeba było umyć się przed wyjściem do szkoły lub pracy, czekała nas przy studni czasami niemiła niespodzianka, gdy było się pierwszym tego ranka klientem po wodę. Nieużywana przez noc studnia zamarzała, co uniemożliwiało napompowanie wody do wiadra. Trzeba było wtedy pędzić szybko do domu i resztkę wody, jaka była, zagotować i wlać od góry korpusu pompy, aby rozmrozić zamarzniętą taflę lodu w głębi studni. W ten sposób czasami spóźniałem się do szkoły.

A teraz ponownie widok na dwie strony ulicy w kierunku wschodnim. Podążając nią celowo pominąłęm nową zabudowę, która z uwagi na zobowiązujący mnie tytuł blogu, niezależnie od tego jak udana jest ona i dobrze w ulicę wkomponowana, wychodzi poza obiektyw aparatu ... i moje wspomnienia sprzed ponad pół wieku. Na marginesie, pierzeja północna ulicy, łącznie z nowymi budynkami, ma w całości dachy dwuspadowe, podczas gdy domy w pierzei południowej mają dachy niemal płaskie, z wyjątkiem numeru 10 i 10a. Domy po północnej stronie ulicy były w ogóle bardziej stylowe, niektóre z bramami wjazdowymi o łukach eliptycznych, z pokojami gościnnymi od strony południowej i z solidnymi budynkami gospodarczymi na podwórzu. Budowane były zapewne z myślą o nieco bardziej zamożnych lokatorach.

Oto perspektywa ulicy w okresie zimowym, z dwiema studniami w głębi. Zdjęcie prawdopodobnie z początku lat 1970-tych (z kolekcji Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie, dzięki donacji pani Katarzyny Kuschke-Kotowskiej). Pompa z lewej strony (przy domu 15) została odpowiednio ocieplona słomą, podczas gdy ta z prawej - nie. Można dopatrzyć się, że para na środku ulicy ciągnie za sobą sanki.


Należy wspomnieć o jeszcze jednym detalu, charakterystycznym nie tylko dla tej ulicy, ale także między innymi dla ulicy Wojska Polskiego - podwieszane latarnie uliczne w osi jezdni. Liny nośne mocowane były w poprzek ulicy, do haków na przeciwległych ścianach budynków. Klosze wyglądały, jak na poniższej ilustracji.


Wypada tutaj powiedzieć o największym "przemysłowcu" na przedwojennej Baustrasse, jakim był zamieszkały pod numerem 8 Franz Hoefs (Höfs), właściciel wytwórni wody gazowanej "Franz Hoefs Mineralwasser-Fabrik". Rozlewnię wody na ulicy Budowlanej poprzedziła, prawdopodobnie należąca do tej samej rodziny Hoefs (Höfs), wytwórnia wódek "Destillation und Likörfabrik", znana z rejestru handlowego z 1913 roku, ale nie wiemy gdzie w Maszewie się znajdowała. 
 
Zapewne nie przetrwała ona długo, nie będąc w stanie sprostać miejscowej, silnej konkurencji firm, prowadzących produkcję i handel alkoholem, a było ich w Maszewie na początku XX wieku aż pięć: Friebel Weinhandlung, Hirsch G. Destillation, Krüger August Weinhandlung, Pifrément F. Weinhandlung, Wolff F. Destillation, Weinhandlung, nie licząc gorzelni w okolicznych wsiach, m.in. w Darżu (Daarz) - Gustav Schumann Brennerei, Parlinie - Franck Kurt, dwóch w Radzanku (Resehl) -  Gutsverwaltung der Pommerschen Landgemeinschaft i von Petersdorff. Jeszcze większa konkurencja była z pobliskich miast. Oto afisz reklamowy likieru "Halb-und-Halb" (Pół na pół) z wytwórni F. J. Mampe w Stargardzie (źródło: Biblioteka Uniwersytetu w Heidelbergu).
   

Warto tutaj dodać, że pierwotna receptura tego gorzkiego likieru została opracowana przez doktora medycyny Carla Mampe ze Stargardu w 1831 roku. Pierwotnie specyfik ten, na bazie ziół i sznapsa, sprzedawany był w aptekach jako remedium na cholerę. Firma ta nadal w Niemczech istnieje, a likier ten sprzedawany jest obecnie  pod sloganem reklamowym "Pół na pół to całość" ("Mampe Halb und Halb ist eine ganze Sache"). Firma ta była sponsorem klubu piłkarskiego Bundesligi Hertha BSC z Berlina.

Na Baustrasse mieszkało jeszcze kilka rodzin pod tym nazwiskiem - August Höfs (Nr 8), Albert Höfs (Nr 11), Otto Höfs (Nr 12) i Wilhelm Höfs (Nr 13). Córka jednego z nich pozostała po wojnie w Maszewie. Oto pamiątki po rozlewni wód Hoefsa, w postaci porcelanowych korków do butelek ze starodawnym zamknięciem sprężynowym, typy okrągłe i podłużne (źródło: Zachodniopomorskie porcelanki).


Perspektywę ulicy zamykała ściana zieleni sadów, należących do rodzin zamieszkujących domy 10a i 11. A oto poniżej jesteśmy, na pierwszym planie, przed domem numer 10 (z prawej) i 13 (z lewej). Ten pierwszy o tyle różni się od pozostałych, że nie ma osobnych drzwi wejściowych do części mieszkalnej budynku, ale ma te drzwi w bramie wjazdowej na podwórko. Jest on też jedynym, jaki na tej ulicy miał, powstałe wraz z budową budynku, mieszkanie na drugim piętrze, z tak zwanymi oknami mansardowymi w skosie dachu. Dzisiaj już w wielu innych domach pierzei północnej zaadaptowano strychy na mieszkania.


I podobna perspektywa ulicy z archiwalnego zdjęcia (foto z kolekcji Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie, dzięki donacji pani Katarzyny Kuschke-Kotowskiej), wykonanego 2 września 1966 roku, gdzie na pierwszym planie stoją cztery gracje z tej ulicy (i nie tylko): Zofia, Danuta, Ludmiła i Elżbieta. Dalej młodsze dziewczyny: Irena i Wiesława. Z prawej strony dom 10a i dalej 10. Na chodniku złożone pryzmy płyt przed nadchodzącą wymianą nawierzchni.


Dodam skromnie, że w widocznych dwóch oknach na parterze, w latach 1958-1969, było moje drugie mieszkanie na tej ulicy. Na ulicy 22 Lipca zostawiłem z "moich" czasów kilku dobrych znajomych. Używam tej nazwy dla czasów kiedy taka obowiązywała, taka była jej historyczna nazwa, bez względu na czyjekolwiek poglądy polityczne. Tak, jak wcześniej była to ulica Budowlana, a jeszcze wcześniej - gdy powstawała u progu XX wieku, Baustraße. Wiązała się ona z ogłoszeniem w dniu 22 lipca 1944 roku tak zwanego Manifestu Polskiego Komitetu Narodowego - rządu i programu zmian ustrojowych w Polsce, a także - w wyniku kończącej się klęską Niemiec wojny i  wcześniejszych porozumień alianckich, istotnych zmian granic Polski. Eksperymentalny ustrój zakończył swój żywot w 1989 roku, Polska w powojennych granicach pozostała.

Jednym z popularnych w żartach haseł klasy robotniczej, pracującej dużo bardziej bezstresowo niż dzisiaj, było powiedzenie: "czy się stoi, czy się leży, tysiąc złotych się należy", które niestety było często brane na poważnie, przekładając się na marną jakość pracy ... bo za marne pieniądze; i tak kółko się zamykało. Pozwolę sobie dołączyć zdjęcie, która ilustruje "dwa w jednym" - pamiątkę z tej ulicy (dom numer 8) i świadectwo jakości pracy ówczesnego zduna. Nie jest to pierwotnie postawiony piec, ale piec już "przestawiony", to znaczy rozebrany i złożony ponownie w tym samym miejscu (z którego ma połączenie do przewodu kominowego), z odnowieniem drożności jego wewnętrznych kanałów. Widać, w jak niedbały sposób zostały wmontowane drzwiczki, z obsmarowanymi wokoło gliną kaflami. Czasami zbyt dokładne usunięcie tej gliny po fachowcu, którego wzywało się, aby usunął dymienie pieca, przynosiło złe skutki - rozszczelnienie drzwiczek, a wtedy piec zaczynał ponownie dymić do środka mieszkania i brudzić je sadzą, nie mówiąc już o ryzyku zaczadzenia. Duchówka spełniała rolę dzisiejszej mikrofalówki - czasami podgrzewano w niej potrawy, ale najlepsze były pieczone w niej jesienią i zimą plasterki szarych renet.

I jeszcze jedna pamiątka z tej ulicy: anons reklamowy w przedwojennym wydaniu (data nieznana), wychodzącej od 1890 roku gazety maszewskiej "Massower Anzeiger", jaki zamieścił "𝔈𝔩𝔢𝔨𝔱𝔯𝔬𝔪𝔢𝔦𝔰𝔱𝔢𝔯 𝔐𝔞𝔯 𝔐𝔬𝔢𝔡𝔢", zamieszkały przy Baustrasse 10. Oferuje on duży wybór rowerów, a także maszyny do szycia, wzmacniacze radiowe i inne artykuły elektryczne. Musiał więc być to regularny sklep. Max Moede był właścicielem dwóch domów: 10 i 10a, które - poza własnym zamieszkaniem, wynajmował jeszcze siedmiu rodzinom.

A na samym końcu ulicy, za rzędem ciągłej zabudowy, schował się ten oto zgrabny domek dwurodzinny. Do niego należał też przylegający od zachodu, spadający dość stromo w kierunku tak zwanego "boiska dolnego", ogród, a bardziej sad. Kiedy jeszcze nie było stadionu, gdzie teraz on jest, do początku lat 1960-tych było to niewielkie "dolne boisko" z bramkami, w odróżnieniu od drugiego, szkolnego boiska do piłki ręcznej przy ulicy Szkolnej, w miejscu, gdzie dzisiaj znajduje się budynek gimnazjum. 


"Stadionem", na którym piłkarze "Masovii" rozgrywali mecze do końca sezonu w 1965 roku było boisko w Radzanku - Kolonii. Można zastanawiać się, dlaczego pierwsze w Maszewie boisko piłkarskie powstało zdala od miasta, na odludziu, przy kolonii w Radzanku. Pewne wyjaśnienie można znaleźć w wydanej w 1970 roku książce "Pommern am Ball Fußballgeschichte einer ostdeutschen Provinz": "Innym powodem hamującym rozwój futbolu na Pomorzu były względy obyczajowe. Na początku XX wieku widok 18-letniego młodzieńca idącego w krótkich spodenkach przez pomorskie miasteczko na boisko piłkarskie wzbudzał powszechne oburzenie i czyn taki wymagał sporej odwagi. Niechęć mieszczan była tak duża, że kluby dostawały jedynie nikomu niepotrzebną ziemię na boiska, z dala od domostw, gdzieś na peryferiach miasta, gdzie według rajców, młodzież mogła się wyszumieć nie przeszkadzając i nie urażając morlności mieszkańców".

A że dzisiejsza nazwa ulicy Sportowej zobowiązuje dodajmy, że zanim na jej końcu powstał stadion, boisko dolne wykorzystywane było (obok nieistniejącego już, dawnego budynku sali gimnastycznej i boiska przy szkole podstawowej), do zajęć z wychowania fizycznego. Wysypana drobnym, czarnym żużlem alejka prowadząca do "zamku" służyła do mierzenia czasu przy biegach na 60 metrów. 

Nie mam innego zdjęcia, jak poniższe z maja 1930 roku (źródło: "Massower Anzeiger", Numer 5/2001), kiedy "boisko dolne" (tzw. Turnplatz lub Sportplatz, powstałe w latach 1920-tych) i alejka do mauzoleum były już tak wykorzystywane. Droga ze szkoły na dolne boisko wiodła przez wysadzaną jabłoniami (smaczne papierówki) aleję i tak się "przed wojną", albo "za Niemca" - jak to się wówczas mawiało, nazywała: Droga Jabłkowa (Apfelweg, także Apfelallee), nazwa po wojnie nie używana.

 

Skarpa na dolnym boisku od strony sadów przy ulicy 22 Lipca wykorzystywana była do robienia zbiorowych zdjęć klasowych, albo uczniów i nauczycieli nawet całej szkoły, jak na poniższym zdjęciu z 1960 roku (ze zbiorów pana Jerzego Nowaka). Czy ktoś siebie lub rodzica, dziadka, babcię rozpoznaje? Najłatwiej rozpoznawalne są dwie wielkie czupryny sióstr Suleja. Szacowne grono pedagogiczne rozpoznać łatwiej: Edward Dudziak, Włodzimierz Martyniuk, Szczepan Halik, Sabina Suleja, Jan Buczma, Józef Krzyżanowski ... Na pewno gdzieś są moje ulubione nauczycielki: Barbara Martyniuk (Chmielewska), Barbara Jodko i Jadwiga Zbyszewska. Im lub ich pamięci poświęcam ten blog.


Ale dla młodych chłopców z polskiej już Budowlanej, bo i takiej nazwy zamiennie używano, ze ścieżką prowadzącą na dolne boisko, wiązały się zwykle czekające emocje, gdyż wiodła ona także na "zamek", czyli mauzoleum (Heldendenkmal) żołnierzy z I wojny światowej, gdzie bawiliśmy się w podchody lub zdobywanie zamku. Ścieżką tą moja siostra prowadziła rankiem kaczki na staw szkolny, gdzie zajadały się przez cały dzień rzęsą, a przed zmierzchem, nauczone były już same wracać do domu. Ulica ta, wyposażona na podwórzach w zabudowania gospodarcze, pozwalała wielu mieszkańcom na prowadzenie hodowli drobiu, królików, świń, kóz, a nawet krów.


Czas wracać z boiska na ulicę. Oto powyżej jej współczesna perspektywa z zachodniego krańca (szkoda, że szerokokątny obiektyw aparatu tak deformuje kąty i proporcje). W podwórzu domu 10a (z prawej strony) stało kiedyś olbrzymie drzewo, być może dąb. Z tyłu miejsca, z którego zrobione jest to zdjęcie, ulicę zamykało ogrodzenie dużego sadu, należącego do rodziny z domku 11. Widoczny na zdjęciu chodnik z prawej strony zamieniał się w tym miejscu w wąską, wyboistą ścieżkę pomiędzy dwoma sadami domu 10a i 11. Ścieżka ta była jedynym łącznikiem pomiędzy ulica 22 Lipca i "dolnym boiskiem", a dalej - dróżką prowadzącą do Radzanka (Resehl), jeszcze wtedy całkiem często uczęszczaną, najczęściej przez rowerzystów. Przez rzeczkę Młynówkę (Mühlenbach) przerzucony był betonowy mostek, który pozwalał  połączyć tę dróżkę z szerszą, polną drogą dla wozów, która wiodła od podnóża Góry Zamkowej (Schloßberg) do Radzanka.

Oto, ten zachodni, ślepy kraniec ulicy, na zdjęciu z 1957 roku, opublikowanym tutaj dzięki uprzejmości pana Andrzeja Śliwowskiego, z gromadą rozbawionych dzieciaków. To było dla nas, wychowanków na tej ulicy i przez tą ulicę, dzieciństwo biedne, ale zarazem szczęśliwe. Dwie pierwsze dziewczynki z prawej strony to Zofia i Ela Łuszczek. Kto rozpoznaje inne dzieci?


Zanim zakończymy ten spacer, chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na dwa szczegóły architektoniczne, które przetrwały ostatnią wojnę światową i zmianę systemu pod koniec zeszłego wieku, a świadczą dobrze o gospodarzach tych domów. Jest to ładnie utrzymana, stylowa brama w domu 14 i są to oryginalne parapety w połyskliwych kafelkach, o pięknej, głębokiej zieleni,  we wszystkich dwunastu oknach domu pod numerem 13 (aby przybliżyć szczegóły, tu pokazuję tylko  ich część). Są one jeszcze w kilku innych, pojedynczych domach w mieście, na przykład w domu pod numerem 5 przy ul. Świetlińskiego (byłej Waryńskiego, Źródlanej - Brunnenstraße), ale do nich wrócimy. Ksiądz proboszcz Świetliński jest postacią historyczną, związaną z Maszewem i o nim też będziemy mówić.


Na zakończenie opisu tej ulicy jeszcze parę refleksji. Ta zaściankowa, położona dalej od centrum i Starego Miasta ulica, była jednak całkiem "międzynarodowa", nawet kosmopolityczna. Oprócz polskiego zbiorowiska z różnych zakątków przedwojennej Polski, mieszkało tutaj wiele rodzin cygańskich, rodziny z przynajmniej jednym z rodziców pochodzenia niemieckiego, rosyjskiego, ukraińskiego i białoruskiego, a także polskie rodziny, które wyemigrowały ze Związku Radzieckiego po 1956 roku. Ulica była kosmopolityczna, bo mieszkańcy, bez względu na pochodzenie, nie tylko nie wypominali sobie pochodzenia, ale żyli w dobrosąsiedzkiej zgodzie, a w wielu przypadkach w przyjaźni.

Była też i druga strona medalu, nie wynikająca być może  z faktu, iż było tu wiele narodowości, ale z jej cech ulicy ślepej, co dla Niemców brzmi jak wejście do worka - Sackgasse, a dla Anglików jeszcze bardziej złowieszczo - śmiertelny koniec (dead end). Miała ona swój własny klimat, własny świat, nikt postronny tu nie zaglądał, ani nie przechodził bez potrzeby. Z uwagi na wyższą chyba, niż gdzie indziej w mieście przestępczość, w połowie lat 1960-tych ulica Budowlana miała złą sławę. Tubylcy zamieszkujący ją nie mieli się czego bać, natomiast "obcy" z miasta (zwłaszcza młodzież) mogli się tutaj czuć czasami nieswojo, jak intruzi, jeżeli nie wprowadzani byli przez swoich. Ot, typowy charakter biednych, podmiejskich przedmieść. Gdziekolwiek w Polsce i na świecie.


Na zakończenie jeszcze rzut oka na panoramę Maszewa od strony północnej z około 1903 roku, na pierwszym planie (za czworobocznym kominem tartaku) - z budynkami na ulicy Budowlanej. Bliższa analiza zdjęcia wskazuje, że przedstawia ono tylko pierzeję południową ulicy, kończącą się na budynku numer 9. Brak jest po tej stronie ulicy budynków 10 i 10a oraz wszystkich pięciu budynków po prawej (północnej) stronie ulicy. Te zostały zbudowane prawdopodobnie dopiero w latach 1920-tych i różnią się od tych, zbudowanych w pierwszym etapie - wszystkich z płaskimi dachami, że mają one dachy dwuspadowe. Na miejscu przyszłych budynków 14 i 15 stoją jakieś zabudowania gospodarcze. Każdy budowany na tej ulicy dom miał jednego inwestora - właściciela, a poszczególne mieszkania oddawali w najem.  Trzech właścicieli miało po dwa domy. Ponad koronami kasztanowców na ówczesnej ulicy Goleniowskiej wystaje szczyt budynku Sądu Obwodowego (Amtsgericht), a bliżej baszty - wieżyczka starej poczty. Nie było wtedy jeszcze gmachu szkoły, zbudowanej w 1924 roku, który by pocztę zasłaniał.


Aktualna nazwa ulicy Sportowej zobowiązuje do nawiązania do  tradycji sportowych w Maszewie. Powyższy afisz zaprasza na mecz piłki nożnej KZS Gwardia Szczecin - ZKS Spójnia Maszewo, w ramach rozgrywek o mistrzostwo klasy C. Zawody te odbyły się 22 października 1950 roku w Szczecinie, przy ul. Twardowskiego (obecnie stadion "Pogoni"), jako przedmecz do głównego meczu KZS Gwardia Szczecin - KZS Gwardia Bydgoszcz (źródło: Zachodniopomorska Biblioteka Cyfrowa Pomerania). 


A oto powyżej, udostępniona przez panią Danutę Chromicz i Społeczne Muzeum Energetyki w Maszewie, cenna fotografia archiwalna zespołu pikarskiego ZKS (Zakładowy Klub Sportowy) Spójnia Maszewo, z 1949 lub 1950 roku (na pochodzie 1-Majowym). Dotychczas rozpoznane są następujące osoby: Emil Korzeń (drugi z lewej, w kuckach), za nim stoi Lucjan (Ludek) Sikorski (w jasnej koszuli) oraz Henryk Sokoliński (w ciemnej bluzie), Henryk Banaszkiewicz (czwarty od lewej wśród kucących), pan Ostrychacz (pierwszy z prawej, w kuckach), Franciszek Knigawka (piąty z prawej, stoi).


Dzięki uprzejmości pana Andrzeja Śliwowskiego prezentujemy dwa archiwalne zdjęcia z 1950 roku, prezentujacych piłkarzy klubu "Spójnia" Maszewo, na zgrupowaniu sportowym "w górach". Niestety, nie wiemy gdzie dokładnie miało to miejsce. Przypuszczamy, że były to Karkonosze, gdzie jest kilka znanych ruin zamków, na przykład Bolczów i Chojnik koło Jeleniej Góry, czy Nowy Dwór koło Wałbrzycha.


Na ubiorach zawodników widnieje charakterystyczna dla sieci klubów sportowych "Spójnia" w Polsce plakietka, jak na ilustracji obok. 

Zakładowy Klub Sportowy "Spójnia" Maszewo poprzedził powstanie klubu LZS (Ludowe Zespoły Sportowe) "Masovia". Klub LZS Masovia mógł powstać około 1951 roku.  Z tego roku pochodzi poniższe  zdjęcie drużyny piłkarskiej pod tą nazwą, wykonane na boisku w Radzanku (foto z kolekcji Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie, dzięki donacji pani Katarzyny Kuschke-Kotowskiej).

Klub był zapewne pod opieką Zakładów Licznikowych, bowiem na zdjęciu z lewej strony, w jasnym garniturze stoi kierownik tej firmy (zwanej wówczas popularnie "elektrownią"), Henryk Nocuń. Z prawej strony zaś stoi Lucjan Sikorski, główny księgowy Gminnej Spółdzielni "Samopomoc Chłopska". Na odwrocie zdjęcia wymienieni są, z tych których nazwiska można z trudnością odczytać, następujący zawodnicy (być może też trener): Myśliński (mieszkał na Budowlanej 10a, czwarty od lewej wśród osób stojących), Boruń Józef (drugi z prawej),  Łuszczek Leon (w pierwszym rzędzie, leży pierwszy z lewej), Bąk Jan (Jasiek, pierwszy z prawej wśród leżących). Pozostałe osoby, wymienione na odwrocie zdjęcia, a na fotografii nie zidentyfikowane: Wiewióra Leon, Jan Gabrysiak, Choromański (?), Sikorski Jerzy, Bąk Władysław, Juszczak Józef. Bramkarz klubowy w "oprychówce" na głowie, jak na zdjęciach przedwojennej drużyny piłkarskiej z Maszewa. Prawdopodobnie trzecią osobą od lewej wśród stojących jest Henryk Banaszkiewicz.


Kolejne, historyczne zdjęcie zawodników i działaczy klubu LKS Masovia zawdzięczamy doskonałej współpracy Maszewian z panem Piotrem Teofilewskim, organizatorem i szefem Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie. Zdjęcie wykonane na stadionie klubu "Ina" w Goleniowie, w 1956 roku. Od lewej stoją: Eugeniusz Buczma, kierownik drużyny; Julian Sikorski, działacz; zawodnicy - Franciszek Olejnik, Bolesław Beger, Marian Jesiotr, Antoni Wakieć, Franciszek Neumann, Sosnowski, Wojciech Pielak, Władysław Białkowski, Józef Kamela, Tadeusz Bartczak, Kazimierz Gromowski, Stefan Brylowski oraz Czesław Suleja, prezes klubu i Sworzeniowski, trener.


Dzięki panu Piotrowi Teofilowskiemu prezentujemy następne, archiwalne zdjęcie maszewskich piłkarzy z klubu LKS Masovia, w trakcie meczów rozgrywanych już nie w Radzanku, ale "na dołku", a jeszcze przed jego rozbudową do rangi stadionu, to znaczy boiskiem z trybunami. Widoczne jest między słupkami wejście na ścieżkę, prowadzącą w górę, pośród sadów, na ulicę 22 Lipca. 

Na zdjęciu, wykonanym tuż przed rozpoczęciem meczu, stoją od lewej: Wiesław Domaradzki, Wiesław Golus, Jan Kędzierski, Ryszard Jagodziński, Ryszard Świadek, Tadeusz Kurowski, Leszek Bartczak, Józef Ocalewski, Jan Parzybut, Włodzimierz Świadek, Jarosław Kołodziejczyk (bramkarz), Jan Kupisz (kapitan). Murawa boiska już wygląda nieźle, jest to zdjęcie z 1966 roku, zrobione zapewne wczesną wiosną, przy inauguracji sezonu piłkarskiego. Za linią autową, na skarpie i w ogrodach stoją grupy kibiców.


I jeszcze jedno, nieco późniejsze zdjęcie (lata 1973-1975) maszewskiegu "wunder-teamu", na płycie tego samego boiska (foto poniższe i następne: ze zbiorów Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie). Spróbujmy rozpoznać chociaż część z tego historycznego składu. Od lewej stoją: Eugeniusz Buczma (prezes klubu), Włodzimierz Świadek, Tolek Wakieć, Eugeniusz Głowacki, Zenon Domaradzki, Józef Ocalewski, Józef Krzyżanowski, Jan Kędzierski, Janusz Paczwa, Ignacy Ocalewski. Poniżej ich od lewej: Zbigniew Leśniewski, Andrzej Nowak, Henryk Woźnica, Marian Kłębowski, Edward Jarząbek, z piłką Henryk Nowak.


Na kolejnym zdjęciu z końca lat 1960-tych w głębi boiska widoczne są montowane szalunki do budowy betonowego umocnienia skarpy północnej stadionu, za którą w kilka lat później powstało boisko treningowe klubu piłkarskiego. Zdjęcie publikuję dzięki uprzejmości pana Włodzimierza Świadka.


A tutaj to chyba już początek lat 1970-tych, młodzicy klubu LKS Masovia. Nadal na końcu ul. 22-go Lipca, na skarpie, widocznę są ogrody. Czwarty od prawej strony to Waldemar Hanasz.


I na koniec zdjęcie, z połowy lat 1970-tych, pierwszej drużyny piłkarskiej w pełnym, wymienionym tutaj składzie (źródło: Społeczne Muzeum Energetyki w Maszewie). Od lewej stoją: Zenon Domaradzki, Edward Jarząbek, Jan Kowalewicz, Sławomir Zieliński, Krzysztof Kloc, Krzysztof  Kapera, Stanisław Buczma (kapitan), Zbigniew Wołk, Marian Zyga. Przykucnięci od lewej: Sławomir Budny, Henryk Woźnica, Krzysztof Lewandowski, Tadeusz Osesik, Marian Kłębowski, Janusz Paczwa (trener).


Skarpa na końcu ul. 22-go Lipca była jeszcze "dziewicza", bez zadaszonego pawilonu i trybun (budowane w latach 1984-1988), ale murawa boiska już dojrzała. Wcześniej było to "klepisko", ograniczone od strony Młynówki wałem kolejki wąskotorowej, prowadzącej ze żwirowni przy ul. Stargardzkiej na wysoką rampę w pobliżu ulicy Jedności Narodowej. Przez stare dolne boisko wiodła wydeptana w poprzek ścieżka do Radzanka, a ono same nie miało nawet pełnych wymiarów boiska do piłki nożnej, służąc piłkarzom jako boisko treningowe. Od roku 1964 rozpoczęła się wieloletnia, wieloetapowa budowa stadionu.

Tytułem kronikarskiej powinności zamieśćmy tutaj jeszcze trzy zdjęcia z piłkarskiego życia w dawnym Massow. Trzeba powiedzieć, że w początkach europejskiego futbolu była to elitarna dyscyplina sportu, z której korzystała młodzież z zamożnych domów. Drugą cechą, odróżniającą futbol z początku XX wieku w porównaniu do czasów dzisiejszych, były stroje - niemal w pełni przykrywające ciało zawodnika, w imię łączenia w stroju skromności i elegancji. 

Oto archiwalna fotografia z Maszewa, z 1921 roku (dziękuję za jej udostępnienie panu Wernerowi Zutherowi), zawodników sekcji piłkarskiej nienazwanego klubu sportowego. Można przypuszczać, że chodzi tutaj o założony w 1861 roku "Männer-Turnverein Massow", czyli Męski Klub Sportowy Massow. Od lewej strony stoją: Fritz Kamrath, Max Liebelt, Hermann Aaron, Herbert Meyer, NN, NN, Erich Hartwig, August Michalik, Paul Zastrow, NN; leżą: Bruno Prigar, Georg Pasewalk, Otto Krämer. Wiele z tych nazwisk przewijać się będzie w kolejnych artykułach tego blogu.


W tym samym miejscu, czyli na powojennym "dołku", została w 1924 roku wykonana poniższa fotografia. W tle widoczny kwadratowy komin tartaczny, który stał na placu przy ul. Jedności Narodowej 21. W latach powojennych odbywał się na tym placu skup żywca i płodów rolnych. I to zdjęcie zawdzięczamy uprzejmości pana Wernera Zuthera. Bramki boiska, jak widać na zdjęciu, ustawione były w poprzek dzisiejszej płyty boiskowej, a samo boisko miało dużo mniejsze wymiary, niż dzisiejsze. Zwróćmy uwagę na trawiasto-piaszczystą nawierzchnię boiska. Drużyna piłkarska stoi w następującym składzie (od lewej do prawej): NN, Kurt Bockheiser, NN, Erich Griepentrog, Karl Kühl, Otto Freitag (bramkarz z piłką), Willi Maass, Wihelm Pinnow, Franz Schindler, Hans Harbarth, NN.


Samodzielny klub piłki nożnej powołano w 1926 roku, pod nazwą Massower Sport-Club, w skrócie Massow MSC. I to w tym czasie powstała boisko piłkarskie na Kolonii Radzanek, gdzie klub rozgrywał swoje mecze. W trakcie gry kibice zagrzewali piłkarzy do walki, skandując "Ho ha he, Massow MSC!". "Ho ha he" to po polsku "hej, hej, hej". Pierwszy klub piłkarski na Pomorzu założono w Szczecinie w 1902 roku (Titania Stettin), w Gdańsku rok później. Oto, dzięki uprzejmości pana Wernera Zuthera,  pierwsze ze zdjęć, wykonane 17 listopada 1929 (publikacja w "Massower Anzeiger" z maja 1959). Fotografia wykonana prawdopodobnie na boisku w Radzanku.


Od lewej strony stoją: Franz Schindler, Julius Wendland, Karl Trapp, Willi Schwenke, Erich Bröcker, Emil Griepentrog, Bernhard Vollbrecht, Arthur Freitag (?), Fritz Kehl, Ulrich Staffelt i bramkarz Heini Kappe. Klub, jak wiele innych organizacji sportowych w Niemczech, został rozwiązany w 1933 roku, po dojściu Hitlera do władzy.

Kolejne zdjęcie, chyba nieco późniejsze, niż poprzedzające, przechowywał w swoim archiwum rodzinnym Dieter Gentritzki (1937-2006), źródło: "Massower Anzeiger". Nie znamy składu drużyny na tym zdjęciu, ale niektórzy z piłkarzy, jak się wydaje, są także na pierwszym zdjęciu, na przykład trzeci od lewej Karl Trapp. Można się domyślać, że młodzian w "oprychówce" i z piłką, to bramkarz, a dżentelmen w garniturze i z laską - właściciel lub sponsor klubu.


Należy sądzić, że ostatnie dwa zdjęcia zostały wykonane na boisku klubu Massow MSC w Radzanku, zapewne oddanym do użytku w roku powołania klubu piłkarskiego, czyli w 1926 roku. Na tej murawie kontynuowali mecze piłkarze powojennych klubów maszewskich - Spójni i Masovii. Nie tylko na tym samym boisku, ale między tymi samymi bramkami. Pamiętam, że jeszcze na początku lat 1960-tych bramki te miały, częściowo widoczne na pierwszym zdjęciu, cztery metalowe podpory, na których leżała siatka bramki. Później przepisy sportowe zmieniły się i dla bezpieczeństwa usunięto dwa środkowe pręty i zmieniono sposób mocowania siatek na bramkach.

12 komentarzy:

  1. A nazwa nieoficjalna - Chińska dzielnica :-) Świetny art. o mojej ulicy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. A to chyba dzisiaj, bo "za moich czasów" Chińczycy kojarzyli się nam z popularną grą planszową "Chińczyku, nie irytuj się" :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętam jak siostra musiała iść do koleżanki Halinki Rutkowskiej po lekcje bo nie była w szkole i zabrała mnie ze sobą pewnie ze strachu, ja swojego strachu do dziś nie zapomniałam 😲😲

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach te wspomnienia ... lepiej się do nich wraca, gdy ma się przed sobą obrazy z tamtych czasów. Słabością tego artykułu jest brak starych zdjęć ulicy i ludzi. Jeżeli ktoś ma i zechce opublikować, będę wdzięczny za wiadomość.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pompa była przy 6 nie siódemce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za przypomnienie i już śpieszę poprawić w tekście, aby nie wprowadzać w błąd szanownych Czytelników.

      Usuń
  6. Super tekst serdecznie gratuluje pomysłu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniałe wspomnienia z dzieciństwa i młodości dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniala strona, wielkie dla mnie odkrycie. Dziekuje za te wszystkie opowiesci :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Na zdjeciu z druzyna dzieciakow, foto z okolic 1966-68 roku, z lewej obok Waldka Hanasza stoi Włodek Świadek, dalej Zenek Domaradzki i Maniek Kłębowski (dwoch chlopakow to chyba Sławek Budny i Tadek Osesik)

    OdpowiedzUsuń