niedziela, 16 sierpnia 2020

Ulica Grunwaldzka, Księża (Priesterstrasse)

Dzisiaj mamy krótszy niż zwykle spacer, który będzie wiódł ulicą Grunwaldzką, obok ulicy Krótkiej (kiedyś Ratuszowej),  jedną z dwóch najkrótszych ulic w mieście. Historyczna nazwa tej, położonej w obrębie Starego Miasta uliczki, to ulica Księża (Priesterstraße), można też powiedzieć Księżowska.

Nie zaczniemy jej opisu od miejsca, gdzie numeracja domów bierze swój początek i ma swój koniec, czyli u zbiegu z ulicą ks. Świetlińskiego (byłą Ludwika Waryńskiego i Źródlaną), ale od jej przeciwległego krańca, to jest od strony ulicy Kamiennej, kiedyś Mariana Buczka, a jeszcze dawniej ulicy Książęcej (Fürstenstraße).


Na tej właśnie ulicy wykonana została w maju 1949 roku powyższa fotografia, której tłem była ściana szczytowa nieistniejącego dzisiaj domu przy ulicy Grunwaldzkiej 7. Przedstawia ona nasze mamy, babcie i prababcie - uczennice szkoły podstawowej z dyplomami ukończenia nauki przed Pierwszą Komunią. Jak trudne były pierwsze lata powojenne świadczą bose stopy dziewczynek, typowy obrazek maszewskich dzieci w okresie letnim. Jedna z pań z tego zdjęcia wspomniała, że buty na jej uroczystość komunijną wykonał ze starego, skórzanego plecaka, mieszkający przy ul. Grunwaldzkiej 6, szewc Stanisław Murzyński.

Dziewczętom na zdjęciu towarzyszą ks. Edward Wowra (1912-1993), proboszcz parafii Maszewo (z prawej) i wizytujący ks. Alojzy Piłat (1913-1969), proboszcz parafii św. Józefa w Stargardzie. Obydwaj kapłani byli członkami zakonu Towarzystwo Chrystusowe (TCh). Ks. E. Wowra administrował maszewską parafią w latach 1946-1949. W czasie jego posługi postawione zostały krzyże przy kościele parafialnym, przy drodze obok młyna i na kolonii Maszewko. Stojący przy portalu głównym maszewskiego kościoła krzyż został wykonany w Radzanku w 1947 roku i przeniesiony przez całą drogę na ramionach zmieniających się mieszkańców Maszewa.

Od momentu poświęcenia maszewskiego kościoła 19 sierpnia 1945 roku (mija właśnie 75-ta rocznica) do 1968 roku maszewska parafia była pod opieką Zgromadzenia Księży Chrystusowców, w obrębie którego to okresu służyły też w Maszewie siostry zakonne ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Niepokalanie Poczętej. Celem zgromadzenia będącego wspólnotą apostolsko-charytatywną jest służba bliźnim przejawiająca się w pomaganiu biednym i chorym, wychowaniu dzieci (zwłaszcza biednych), przygotowaniu religijnym dziewcząt do pełnienia przyszłych ról i obowiązków, pojmowana jako droga prowadząca do Boga.

Ks. E. Wowra służył później kolejno w parafiach Gryfice, Marianowo, Pyrzyce i Stargard. Jego następcą w parafii maszewskiej był ks. Kazimierz Świetliński. Pochodząca z Marianowa, a mieszkająca w Madrycie, poetka Bogumiła Olaniecka tak wspominała ks. E. Wowrę: "Nieżyjący już ksiądz Edward Wowra, przeżył w Marianowie część swojego życia. Przyjaciel, wspaniały, spokojny i wyrozumiały wychowawca dzieci i młodzieży. Z szacunkiem i w podzięce że był w Marianowie dla wszystkich". 

Zamieszczone obok zdjęcie ks. E. Wowry pochodzi z książki "Marianowo - opowieści sąsiadów", wydanej pod redakcją ks. Jana Dziducha TChr i Bogdana Twardochleba w 2012 roku. Oto poniżej okładka tej publikacji, z fragmentem spisanych przez ks. E. Wowrę wspomnień na tylnej stronie. Książka zawiera również wywiady red. B. Twardochleba z najstarszymi mieszkańcami Marianowa, wspominających trudne, powojenne czasy tworzenia się tam polskiej społeczności. Nawiasem mówiąc, przydałaby się taka publikacja dotycząca Maszewa. Śpieszmy się wysłuchać i zrozumieć naszych praojców i nasze pramatki, bo tak szybko odchodzą.


Trzeba sobie zdawać sprawę, że pierwsze powojenne lata dla kościoła katolickiego na Pomorzu były niezmiernie trudne nie tylko pod względem materialnym, ale także prawnym i politycznym. Z uwagi na brak gwarancji państw zachodnich dla decyzji Konferencji Poczdamskiej z 1945 roku, aż do 1951 roku papież Pius XII nie powierzał polskim biskupstwom władzy kościelnej nad tak zwanymi Ziemiami Odzyskanymi. Kościół katolicki na Pomorzu Zachodnim reprezentował wówczas administrator apostolski z siedzibą w Gorzowie Wielkpolskim. Były przykłady, kiedy ludność polska w już zasiedlonych wioskach na Ziemiach Odzyskanych (tak je oficjalnie nazwano) opuszczała je, aby przenieść się bliżej parafii, w której pojawił się polski ksiądz.
 
Pierwsza, w ten sposób powstała polska administracja kościelna, z siedzibą w Gorzowie, została powołana dekretem prymasa Polski, ks. kardynała Augusta Hlonda w dniu 15 sierpnia 1945 roku. Kościół w Maszewie został poświęcony zaledwie cztery dni po tym dekrecie. Gorzowska Administracja Apostolska obejmowała całe Pomorze Zachodnie, aż do Lęborka włącznie, Ziemię Lubuską oraz Prałaturę Pilską. Tworzący się po wojnie na Pomorzu Kościół polski był głównym czynnikiem integrującym osiedleńców z różnych stron dawnej Polski. Jego obecność ułatwiała zapuszczenie tutaj korzeni rodzinom, które opuściły swoje dawne domy. Pod koniec 1945 roku w diecezji gorzowskiej służyło około 130 księży (w tym połowa to księża zakonni), którzy obsługiwali zasadniczo parafie miejskie. W połowie 1950 roku na tych terenach było już 398 kapłanów, którzy obsługiwali 27 dekanatów i 500 parafii. Należy podkreślić wkład zakonów i zgromadzeń zakonnych w dzieło chrystianizacji i polonizacji Ziem Zachod­nich. Od 1968 roku parafią w Maszewie kierują księża diecezjalni.

Ks. Edward Wowra (foto: archiwum parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Marianowie) wstąpił do zakonu zaraz po maturze w 1933 roku. Po studiach w Poznaniu i Gnieźnie święcenia kapłańskie kapłańskie odebrał w Katowicach w 1940 roku. Jako Ślązak zostaje w 1942 roku wcielony do armii niemieckiej. Znany jest epizod z jego wojennych losów, kiedy jako sanitariusz Wehrmachtu przetaczał swoją krew rannemu na polu walki niemieckiemu żołnierzowi. Jego żołnierska tułaczka skończyła się w Danii w dniu zakończenia II wojny światowej. Poprzez obozy jenieckie powrócił do Polski w grudniu 1945, aby 13 marca 1946 przybyć do Maszewa, gdzie zakon skierował go do pracy duszpasterskiej.

Nie bez powodu, przy omawianiu tematu dawnej ulicy Księżej, dzisiaj Grunwaldzkiej, zatrzymaliśmy się dłużej przy wątku "księżowskim". Ulica Księża w Maszewie ma bowiem równie starą, wczesnośredniowieczną metrykę, tak jak krzyżująca się z nią ulica Źródlana. Wiodła ona z kościoła i z dawnej ulicy Kościelnej (dzisiaj Mickiewicza) w kierunku zachodnim, do murów obronnych, przy których - przy ulicy Książęcej (dzisiaj Kamiennej), musiał być od dawna, być może od początków miasta, należący do Kościoła teren i zabudowania, w których od 1946 roku odbywała się nauka religii, a na początku lat 1950-tych zamieszkały siostry zakonne.

Historyczna nazwa ulicy Księżej, tak jak i samo wezwanie kościoła parafialnego - St. Marienkirche, Kościoła św. Marii lub Kościoła Mariackiego - charakterystyczne patronimy dla czasów kościoła katolickiego, przetrwały w Maszewie czasy Reformacji, od kiedy dawnego księdza (Priester) poczęto nazywać pastorem (Pastor) - w północnych Niemczech, i proboszczem (Pfarrer) - na południu Niemiec, w Szwajcarii i Austrii. Do dzisiaj wita się księdza, na północy: "Dzień dobry, panie pastorze" (Moin, Herr Pastor), na południu, z emfazą: "Szczęść Boże, panie proboszczu!" (Grüß Gott, Herr Pfarrer!).


Przytoczmy tutaj starą, jeszcze z okresu katolickiego w Niemczech, legendę o Rudolfie Habsburgu (1273-1291), założycielu potężnej dynastii, podpory katolickiej części Europy. Znalazła ona wyraz w wielu obrazach malowanych przez najlepsze "pędzle" w Europie, między innymi przez Rubensa. My przedstawiamy powyżej fragment obrazu, zatytułowanego "Rudolf Habsburg i ksiądz", którego autorem jest urodzony w 1778 roku w Berlinie, zmarły w 1856 roku w Rzymie, Franz Ludwig Catel.

Oto w skrócie ta legenda. Kiedy śnieg topniał wiosną 1268 roku, rzeka Ibach wylała po śnieżnej zimie. We wsi Zellbrühl umierał pewien chłop. Kładka nad Ibach została zerwana przez powódź i ksiądz z miasta Ibach nie mógł do niego dotrzeć z ostatnim namaszczeniem. Gdy ksiądz stał tak bezradny przed zerwaną kładką, podjechało do niego dwóch jeźdźców. To wracali z polowania hrabia Rudolf i jego sługa. Hrabia Rudolf zsiadł z konia i oddał go księdzu, aby mógł przekroczyć strumień. W ten sposób ksiądz zdążył z pomocą umierającemu.W powyższej scenie widzimy księdza z monstrancją, który z pomocą księcia Rudolfa dosiada konia.

Przy tej okazji pozwolę sobie zamieścić tutaj jeszcze jedną próbkę artystycznego kunsztu tego malarza, we fragmencie obrazu z 1850 roku, zatytułowanego "Zatoka Neapolitańska, rybacy i poławiacze muszel". W głębi majaczący profil wulkanu Wezuwiusz. Proszę porównać z panoramą Neapolu, namalowaną przez Georga Friedricha Bolte, autora obrazu z ołtarza w maszewskim kościele "Zmartwychwstanie Chrystusa", o czym traktuje artykuł "Maszewskie Zmartwychwstanie".


Katolickiej nazwy ulicy Priesterstraße, tak jak i katolickiego wezwania kościoła mariackiego mieszkańcy Maszewa nie zmienili, mimo doznanych nieszczęść, gwałtów i rabunków przez katolickie wojska cesarskie Habsburgów, które napadały na luterańskie Pomorze w okresie Wojny Trzydziestoletniej (1618-1648) w latach 1627, 1631, 1637 i 1640. W Maszewie miała swoją kwaterę kompania kawalerii kapitana Caspara Halla, wchodząca w skład regimentu kirasjerów cesarskich ze Stargardu, którym dowodził osławiony z brutalności wobec ludności cywilnej Ottavio Piccolomini.
 
Stacjonującym wrogim wojskom mieszczanie zmuszeni byli dostarczać kontrybucję w gotówce, a także w naturze (zboże, piwo, zwierzęta rzeźne, siano, słoma). Wojsko rekwirowało konie, wozy, narzędzia, a także metalowe garnki i kotły. Stacjonujący w mieście żołnierze dopuszczali się licznych rabunków i gwałtów. W tych latach miasto nawiedziły zarazy i pożary, które doprowadziły do drastycznego spadku liczby ludności i zniszczeń. W samym 1625 roku na dżumę zmarło w Maszewie 565 osób - i to można nazwać epidemią, a nie dzisiejszą nadętą przez propagandę "pandemię". Z powodu lekkomyślności stacjonujących żołnierzy cesarskich dnia 12 lutego 1628 roku spłonęło 65 domów mieszkalnych, 25 stodół oraz inne budynki. W 1638 roku zmarło na dżumę 400 osób. Około połowy XVII wieku liczba mieszkańców Maszewa wynosiła zaledwie kilkadziesiąt osób. Był to najczarniejszy okres w historii ziemi maszewskiej. Tytułem ilustracji przedstawiam obraz ze sceną grabieży i gwałtów, dokonywanych przez wojsko na ludności cywilnej w okresie Wojny Trzydziestoletniej (autor: Ernest Crofts). 


W 1645 roku, w niemal w bezludnym mieście, pozostał pastor Martinus Conovius, a w miejscowej szkole - jej kantor (cantus scholastici magister), Joachimus Zimmermann. W niedalekim Chociwlu (Freienwalde) kantorem był jego brat, Michaelis Conovius, który pod koniec pożogi wojennej wyjechał najpierw do Recza (Reetz), a w 1647 roku do Gdańska, gdzie został kantorem w Gimnazjum Akademickim przy kościele św. Trójcy. Poniższa ilustracja tego kościoła w głębi i klasztoru Franciszkanów, gdzie mieściło się gdańskie gimnazjum, pochodzi z 1687 roku (źródło: "W gdańskim ogrodzie muz. Gminazjum Akademickie w Gdańsku wobec kultury starożytnych Greków i Rzymian", red. Maria Otto, Jacek Pokrzywnicki, Pelplin 2016).


Jak widać z dalszych dziejów Maszewa, miasto musiało wielokrotnie podnosić się z wojennych pożóg. Liczba domów mieszkalnych, w zawartym niemal w całości w obrębie murów obronnych mieście, w następujących latach wynosiła: 1782 - 177, 1789 - 199, 1791 - 201, 1819 - 196 (skutek najazdu wojsk napoleońskich). Liczba mieszkańców zmieniała się następująco 1740 - 868, 1782 1002, 1784 - 957, 1786 - 963, 1789 - 944, 1791 - 990, 1792 - 1022, 1793 - 1099, 1794 - 1105, 1817 - 1349, 1819 - 1382, 1822 - 1486.

Nazwę ulicy Księżej (Priesterstraße) ma trakt przy kościele mariackim w Uznamiu (Usedom), na wyspie Uznam, założonym w czasie drugiej misji ewangelizacyjnej na Pomorze Ottona z Bambergu w 1128 roku, w następstwie której, w pobliskiej Grobi (Grobe) książę pomorski Racibor I założył w 1155 roku klasztor Norbertanów. Można więc przyjąć, że ulica Księża, jest jedną z najstarszych nazw ulic w Maszewie, przyjętej zapewne przy jej wytyczeniu w trakcie budowy miasta w połowie XIII wieku.

Powróćmy z dalekiej przeszłości do dzisiejszego Maszewa, na ulicę Grunwaldzką. Może się Szanownemu Czytelnikowi wydać, że przez te historyczno-artystyczne wtręty "gram z nim na czas", bo przecież co można powiedzieć o dzisiejszej Grunwaldzkiej, na której stoją tylko dwa domy. To fakt, spośród trzynastu budynków (w tym dwa narożne, należące do ulicy Źródlanej), jakie do 1945 roku tworzyły zwartą zabudowę tej ulicy po jej obu stronach, do dziś przetrwały domy przy ul. Grunwaldzkiej 2 i 3. To skutki ostatniej, wielkiej pożogi wojennej w Europie. Oto one, po lewej stronie ulicy (zdjęcie z lipca 2013).


Na ścianie szczytowej domu numer 2 przebijają spod tynku zarysy konstrukcji ryglowej budynku. W głębi widoczny przy ul. Kamiennej dawny dom zakonnic. Przejdźmy się tym krótkim odcinkiem ulicy, z zasadniczo zachowaną pierwotną fasadą tych budynków. Wyjątkiem jest lewe skrzydło domu numer 2, gdzie - jak widzimy na kolejnym i dalszych zdjęciach, zamiast pokoju z szerokim oknem była brama wjazdowa na podwórze.


Oto powyżej dom pod numerem 2, w swojej jeszcze oryginalnej, przedwojennej formie (foto: Antoni Piotr Korzeniewski, 1989). Ten sam dom widoczny jest z prawej stronz, na poniższej fotografii z końca września 1979 roku (ze zbiorów Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie).


Jeszcze do początku lat 1980-tych, za domem numer 3 stał kolejny - parterowy, z dwuspadowym dachem, pod numerem 4, widoczny na poniższym zdjęciu z 1984 roku, w głębi ulicy po lewej stronie (źródło: Siegfried Projahn - "Stadt und Land Massow in Pommern", 1987). Zdjęcie wykonano z rogu z ulicą ks. Świetlińskiego (Brunnenstrasse), gdzie stał dom Augusta Michalika. Z prawej, w głębi widzimy swobodnie pasące się gęsi.
 

Dzisiaj, minąwszy domy numer 2 i 3 stajemy przed perspektywą brukowanej ulicy, gdzie po obu jej stronach, zamiast zaginionych domów, rozkładają się sady. Tylko po lewej stronie pozostawione fundamenty i podmurówki zdradzają, że stały tutaj domy, na których wyrównanych gruzach wyrosły drzewa. W głębi widnieje były dom sióstr zakonnych, a wcześniej - były dom pastora (niem. Pastorat). Po prawej stronie ulicy, na rogu z ulicą Buczka (dziś Kamienną) stał dom numer 7, przy którym wykonano zamieszczone wyżej zdjęcie uczennic.


Odwróćmy się teraz z tego miejsca do tyłu, w przeciwnym kierunku ulicy Grunwaldzkiej, w stronę kościoła, aby mieć pełny przegląd jej aktualnego stanu. Cała lewa strona ulicy pozbawiona jest jakiegokolwiek budynku mieszkalnego, podczas gdy po 1945 roku stały one wszystkie. Jedynymi budynkami na tej ulicy, zniszczonymi podczas działań wojennych w marcu 1945 roku był dom narożny przy ul. Źródlanej 17 oraz sąsiadujący z nim dom przy Księżej 1.

Tak, w przypadku tej ulicy to nie wojnie zawdzięczamy destrukcję jej obydwu pierzei, ale trudnym czasom powojennym, kiedy domy nie zamieszkałe od samego początku lub opuszczone przez pierwszych osiedleńców, zostały najpierw ograbione z majątku ruchomego, a później stopniowo rozebrane. Rozbierano dachy, stolarkę okienną i drzwiową oraz stropy w celach opałowych, bo w ten sposób osadnicy mogli przetrwać pierwsze zimy. 


Oto rzut oka z wieży kościelnej na tą ulicę na początku XXI wieku (foto: Horst Rosenberg, "Massower Anzeiger", 15.08.2004). Widoczne są zachowane, stare zabudowania gospodarcze w posesjach 2 i 3 tej ulicy.


Cofnijmy się teraz do pierwszej połowy XX wieku, kiedy obie pierzeje ulicy były w pełni zabudowane.  Posłużmy się archiwalnymi fotografiami lotniczymi, które pozwalają dość dokładnie odtworzyć wygląd tej ulicy po jej obu stronach. Oto poniżej fragment takiego zdjęcia z 1940 roku, w ujęciu od strony północnej, podobnie jak na powyższym z wieży kościelnej. Zaznaczyłem na nim numery wszystkich domów przy Priesterstraße, od 1 do 11.


A teraz rzut oka na tą ulicę od strony przeciwnej, czyli południowej, na fragmencie fotografii lotniczej wykonanej w 1936 roku.


I jeszcze jeden fragment zdjęcia z tą ulicą z 1940 roku, wykonanego od strony wschodniej. Na pierwszym planie widoczny jest róg ulicy Źródlanej (ks. Świetlińskiego) i Kościelnej (Mickiewicza).


Przyjrzyjmy się krótko oryginalnym właścicielom każdego z tych domów. W domach narożnych z ulicą Brunnenstraße stały domy rodziny Projahn (numer 17, widoczny na powyższym zdjęciu) i rodziny Michalik (numer 18, zasłonięty przez koronę dębu), o których wspomnieliśmy w innych artykułach.

W niektórych źródłach podaje się, że kiedyś, w nieokreślonym bliżej okresie, w domu na rogu Brunnen- i Priesterstraße (dziś róg ulic ks. K. Świetlińskiego i Grunwaldzkiej) mieszkała żydowska rodzina Lübschütz, która później przeprowadziła się "w głąb Priesterstraße". Nie wiadomo dokładnie, o jakie budynki tutaj chodziło. W każdym razie, zgodnie ze spisem z 1930 roku, kupiec Luis Lübschütz mieszkał już wtedy przy Gollnowerstraße (Jedności Narodowej) 1. Zmarł on w 1933 roku, w wieku 87 lat. Przed 1939 rokiem rodzina ta wyprowadziła się do Szczecina, a później Berlina, skąd część jej została w 1942 roku deportowana do getta tranzytowego w Piaskach pod Lublinem. Byli  to, urodzeni w Maszewie, ślusarz Martin Lübschütz (ur. 1902) z dwiema córkami - uczennicami: Anni (ur. 1925) i Hildegard (ur. 1927).

Pod numerem 1 mieszkała rodzina rolnika Alberta Kankelfitz. Pod numerem 2 rolnik Hermann Garbrecht, a przy nim, według danych z 1931 roku, także robotnik Willi Korth. Przy okazji rodziny Garbrecht z ulicy Księżej może warto wspomnieć, że według relacji żyjącego potomka tej rodziny, Hansa-Joachima Garbrecht ("Massower Anzeiger", 15.12.2016), jego przodkowie pochodzą z pobliskich Sokolnik (Falkenberg), gdzie źródła historyczne odnotowują to nazwisko już w 1568 roku. Oto archiwalne zdjęcie z 1918 roku jego dziadków (Hermann Garbrecht i Minna, z domu Kamrath), będących rolnikami w Sokolnikach. Towarzyszą im (w środku) dwie pokojówki, dzisiaj się mówi pomoce domowe. U tych rolników pracowały cztery, zamieszkujące w ich gospodarstwie rodziny: Braatz, Kolisch, Porath, Müller. W czasie wojny zatrudnionych było u nich dwóch Polaków (być może na robotach przymusowych), o nieznanych mi nazwiskach ("Massower Anzeiger", numer 03-1994).


Pod numerem Priesterstraße 3 mieszkał mistrz dekarski (kładzenie dachów) Heinrich Rohr. Pod numerem 4 rolnik Julius Kühl. Do początku lat 1930-tych pod numerem 5 mieszkał robotnik Hermann Freitag. Później, od ślubu w 1934 roku pary Geiser - Sümnicht, małżeństwo to zamieszkało w tym domu. Oto zdjęcie tej pary, gości i domu weselnego przy Priesterstraße 5 z 1934 roku ("Massower Anzeiger" numer 12-1993). Co za szyk, co za styl. Dzisiaj pozostała po tym domu tylko widoczna na zdjęciu podmurówka.


Właścicielka powyższego zdjęcia, Gerda Schneider, z domu Freitag, wspominała w 1993 roku, że panna młoda Herta Sümnicht, była jej kuzynką, a wielu gości na zdjęciu pochodziło z Müggenhall, dzisiaj Białuń w powiecie stargardzkim. Redakcja "Massower Anzeiger" dodała, że pan bez nakrycia głowy (trzeci od prawej) to Wilhelm Projahn, pierwszy powojenny redaktor tego czasopisma.

Przy okazji uwaga - blog ten mógłby być kontynuowany i bardziej interesujący, gdybym - dla wzbogacenia jego zawartości faktograficznej i fotograficznej, posiadał kopię pełnych zbiorów "Massower Anzeiger", czasopisma wydawanego przez byłych mieszkańców Maszewa od roku 1953, jakimi dysponuje miasto Maszewo.

To jednak okrężną drogą, po ponad dwóch latach od napisania tego artykułu, dzięki uprzejmości pana Wernera Zuthera, udało się dotrzeć do pełnego, historycznego widoku ulicy Księżej. Dzisiaj mogę zaktualizować ten wpis wyjątkową fotografią perspektywy ulicy, zdjętą na schodach byłego domu parafialnego i zakonu sióstr, przy dawnej ulicy Książęcej (Fürstenstraße), a dzisiaj Kamiennej. 

Zdjęcie wykonano około 1930-1932 roku i opublikowano w "Massower Anzeiger" z 1987 roku, Numer 11. Rzuca się w oczy nieśpieszna, cicha i łagodna atmosfera tej uliczki. Na pierwszy rzut oka - niemal wyludniona, ale chociaż zdjęcie nie jest dostatecznie wyraźne, można dopatrzeć się sześciu osób - mężczyzna zmierzający do domu nr 6, dwie młode osoby siedzące na schodach domu nr 5, dwie stojące osoby przed domem nr 9 i dziecko w głębi, na środku ulicy. Na środku ulicy zapewne, dobrze znany w latach powojennych na bocznych ulicach Maszewa, "placek" krowi.


Po prawej stronie widzimy południową pierzeję ulicy, z numerami od 1 (w głębi) do 6 (na pierwszym planie), a po lewej domy północnej pierzei, z numerami od 7 (na pierwszym planie) do 11 (w głębi).

Pod numerem 6 mieszkał, urodzony 13.11.1900 w tym domu, rolnik Karl Scharbius, który zmarł 8.05.1992 w Moritzhagen na wyspie Rugia. Drugie mieszkanie w tym domu zajmował mistrz szewski Gustav Scharbius. Urodził się i zmarł w Maszewie, żył w latach 1867-1941. Ten dom był pierwszym, w którym po 1945 roku osiedliła się moja rodzina.
 
Po drugiej stronie ulicy, dom numer 7 zajmował instalator elektryczny Wilhelm Keste. Szkoda, że nic z jego zapasów sprzętu i urządzeń elektrycznych, jakie po wojnie były w tym domu, nie dotrwały do czasu otwarcia muzeum energetycznego w Maszewie. Pod numerem 8 mieszkał murarz Emil Fergow oraz wdowa Elise Abendroth. Dom numer 9 zamieszkiwał kamieniarz Otto Fleischfresser oraz dwóch robotników: Willi Lisch i Wilhelm Sell. 

Okazałą, przebudowaną w okresie lat 1936-1940, kamienicę numer 10 posiadał rolnik Gustav Marohn, a mieszkali z nim robotnicy: Hermann Riewoldt, Paul Sümnicht, Fritz Stein i Albert Westphal. Skromniutką chatkę pod numerem 11 zajmował robotnik Otto Stange.

Trudne czasy adaptacji powojennych osadników polskich w Maszewie zmuszały do dużego wysiłku, aby przetrwać nie tylko materialnie, ale i duchowo. Ludzie nie tracili ducha i umieli rozjaśnić sobie codzienne zmaganie się o przeżycie "odrobiną luksusu", jak prezentuje na zdjęciu obok z 1950 roku ta oto młoda dama, ubrana elegancko i odświętnie, z książką w ręku, przy wystawionym na ulicę (Grunwaldzką) stoliku z koszem kwiatów.

Kolejnym świadectwem utrwalania się życia w powojennym Maszewie były zawierane śluby - niechybny znak rodzenia się w mieście pierwszego polskiego pokolenia Maszewian. Oto wnętrze jednego z domów przy ul. Grunwaldzkiej w trakcie takiej uroczystości (zdjęcie z 1952 roku).


Oto szczęśliwa dla nas, czytelników, bo utrwalona na zdjęciu z połowy lat 1950-tych, z nieznanej nam okazji, chwila życia rodzinnego na ul. Grunwaldzkiej.


Z tego samego okresu i miejsca, moment rozstania rodziny z żołnierzem na przepustce.


Poniższe zdjęcia, na przykładzie powojennego Maszewa i ulicy Grunwaldzkiej demonstrują, jak w życiu politycznym i społecznym państw i narodów, na gruzach jednego życia rodzi się nowe życie. Zdjęcie z lewej strony, z młodą Maszewianką na pierwszym planie, wykonane zostało w 1956 roku z podwórka posesji numer 9, która musiała przestać istnieć niedługo po wojnie i już jej resztki zarosły trawą.   Z lewej strony na tym zdjęciu, sterczące jeszcze ruiny domu numer 10, w głębi dom numer 3. Zdjęcie z prawej strony pochodzi z początku lat 1960-tych.
 

Zdjęcie z prawej strony to rodowici Maszewianie z ulicy Grunwaldzkiej z początku lat 1960-tych. Jak pokazują nie tylko losy ludzi po II wojnie światowej, ale i czasy najzupełniej współczesne, życie społeczne ciągle zabliźnia rany zadawane wskutek wojen i konfliktów kulturowych, wzniecanych przez siły zła, przez codziennie manipulujące nami i światem elity.