środa, 17 czerwca 2020

Ulica Kościuszki, Rynkowa (Marktstrasse)

W dzisiejszym spacerze podążymy kolejną ulicą, ulicą Tadeusza Kościuszki, dawniej zwaną Rynkową, albo też Targową, czyli  Marktstraße. Dla pozamaszewskich czytelników dodam, że położona jest w obrębie Starego Miasta, i tak jak wcześniej opisana ulica Źródlana, ma swoją wczesnośredniowieczną metrykę, związaną z przyznaniem grodowi praw miejskich w 1278 roku. Dokument lokacyjny jest tylko umownym, a nie faktycznym początkiem powstania miasta, bowiem zachowały się dokumenty, wskazujące na jego wcześniejsze istnienie i funkcjonowanie, na przykład ugoda Rady Miejskiej Maszewa z proboszczem z 1274 roku w sprawie tak zwanego mesznego - podatku za odprawianie mszy. Znany jest dokument lokacyjny miasta Krakowa z AD 1254, ale nikt rozsądny nie powie, że dopiero wtedy powstało to miasto.

Gród Masławów na Górze Zamkowej, o zlatynizowanej, a później zniemczonej nazwie Massow, jak wskazują wstępne oceny archeologiczne (nadal czekamy na przeprowadzenie pełnych badań), mógł istnieć już w IX wieku. Początki powstania miasta wiązać należy z objęciem władzy w Księstwie Szczecińskim przez Barnima I. Wyrażone w dokumentach historycznych ("Geschichte von Rügen und Pommern", 1840), przywiązanie tego księcia do Maszewa ("ulubione przez księcia Barnima Maszewo"), może wskazywać, że pierwsze zręby miasta po drugiej stronie doliny Stepnicy powstawały już z początkiem objęcia władzy przez księcia Barnima I w 1227 roku, bowiem już w 1232 roku istniał w mieście kościół i parafia z proboszczem Bertramem, wymienionym w dokumencie z 29 stycznia 1233 roku ("Bertrammus plebanus in Massowe"). Hans Geske, Maszewianin sprzed wojny, podał w jednym z numerów "Massower Anzeiger", że "Ziemia Maszewska" została po raz pierwszy wymieniona w dokumencie z 1 kwietnia 1220, opisującym granice ziem klasztoru w Kołbaczu, które musiały zapewne graniczyć z naszą ziemią. Na pewno warto spróbować dotrzeć do tego dokumentu i informację zweryfikować.

W 1252 roku roku książę Barnim I powierzył Ziemię Maszewską we władanie biskupowi pomorskiemu Hermanowi von Gleichen, który rok wcześniej przybył do Kamienia z Hildesheim w Dolnej Saksonii, gdzie pełnił przy tamtejszej katedrze biskupiej funkcję kanonika. Na marginesie, w 1135 roku książę polski Bolesław Krzywousty odbył uroczystą pielgrzymkę do grobu św. Gotarda w katedrze w Hildesheim. Miało to miejsce tuż po jego udziale w zjeździe w Merserburgu, gdzie władca Polski pod przysięgą uznał zwierzchność cesarza Niemiec i złożył hołd lenny z Pomorza. Dzięki temu uzyskał od cesarza Lotara III poparcie u papieża Innocentego II dla wycofania jego wcześniejszej decyzji o likwidacji arcybiskupstwa w Gnieźnie i podporządkowaniu wszystkich biskupstw Polski i Pomorza arcybiskupowi Magdeburga.
 
W 1269 roku książę Barnim I zawarł z biskupem von Gleichenem układ, regulujący granice pomiędzy ziemiami należącymi do Stargardu i Maszewa,  Zgodnie z dokumentem z 12 lipca 1269 roku wschodnia granica Ziemi Maszewskiej sięgała aż po rzekę Drawę i oddalona była o około 65 kilometrów od jej zachodniego krańca na rzece Inie. Jest to większy dystans, niż dziś ma powiat goleniowski pomiędzy swoją wschodnią i zachodnią granicą.

Na marginesie, bliższe prawdy jest stanowisko tych historyków, którzy uznają, że o powstaniu miasta wskazuje najstarsza o nim wzmianka w źródłach historycznych. Tak więc na przykład Berlin obchodzi swoją rocznicę powstania, związaną z wymienionym w AD 1237 Szymonem, proboszczem pierwszej berlińskiej parafii ("Simeon, praepositus de Colonia juxta Berlin"). Tak więc data roczna zaistnienia Berlina w historii jest o cztery lata młodsza, niż Maszewa.


Ale zostawmy wędrówkę w odległym czasie i przenieśmy się na początek ulicy Kościuszki, przy skrzyżowaniu z ulicą 1 Maja, dawniej Królewską, czyli Königsstraße. Tutaj zaczyna się jej bieg od numeru 1 i kończy na liczbie 31. Mówimy o numeracji historycznej, dzisiaj zakłóconej i niepełnej, z powodu kilkunastu brakujących domów, jakie zniszczyła wojna i lata bezpośrednio po niej. Oto rzut oka w kierunku tego początku i końca (zdjęcie to i kolejne, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z 2013 roku).

Dawna numeracja tej ulicy zaczynała się od domu narożnego numer 1, u zbiegu z ul. Królewską (z prawej strony ulicy, dziś nie istniejący), a kończyła się domami o numerach 29 (widoczny na zdjęciu, na dalszym planie z lewej strony, mieszkał w nim Franz Schindler, mistrz siodlarski), 30 i 31 - oba już nie istniejące, z których numer 30 stał po lewej stronie ulicy, a numer 31 zamykał frontem ulicę, mając za sobą rysujące się w głębi mury miejskie. W tym ostatnim mieszkał rolnik Johannes Buß.

Powyżej, na pierwszym planie z prawej strony, stoi dom pod dawnym numerem Marktstrasse 2, a dzisiaj 1 Maja 42. Niskie położenie parapetów ponad poziom chodnika wskazuje, że jest on bardzo starym domem, zapewne zbudowanym w XVII/XVIII wieku - zanim ulica Rynkowa otrzymała po raz pierwszy nawierzchnię kamienną. Właścicielem tego domu, którego podmurówka została całkowicie przykryta przez podwyższający się z wiekiem poziom ulic miejskich, był rolnik Friedrich Maatz. Przy narożniku domu betonowy krąg zakrywa miejsce, w którym stała wcześniej pompa uliczna. Oto poniżej ten sam dom pod numerem 2, widziany z przeciwnej strony, od ulicy 1 Maja (foto: Antoni Piotr Korzeniewski, 1989).


W budynku na przeciwko, po lewej stronie ulicy, o numerze 27, mieszkał w malarz Karl Muttschal. Brak za tym ostatnim domu narożnego numer 28. Obydwa brakujące domy narożne (1 i 28) były jednopiętrowe, ten pierwszy czterorodzinny. 


Odwróćmy się teraz w kierunku rynku (foto powyżej). W dawnych czasach była to, jak wszystkie inne, ulica dwukierunkowa, dzisiaj jezdnia jest mocno zwężona, na rzecz szerokich, wygodnych chodników. Mamy przed sobą po obu stronach ulicy miejsca, gdzie działały w Maszewie dwa najstarsze kina. Z prawej strony fasada byłego kina "Piast", a wcześniej, przed wojną, sali koncertowej i kinowej hotelu "Deutsches Haus" (Dom Niemiecki). Od końca XIX wieku do około 1910 roku był to Wolff's Hotel. Hotel Wolffa stał na samym rogu dzisiejszych ulic Kościuszki i Wojska Polskiego. Ze wspomnień Williego Falka, o którym piszemy niżej, wiemy że do końca XIX wieku za budynkiem hotelu nie było jeszcze przyszłej sali balowo-kinowej, ale należący do hotelu ogród, a w nim kręgielnia.

Po lewej stronie ulicy rysują się resztki domu numer 3 oraz budynku mieszczącego salę restauracyjno-kinową, będącego częścią ówczesnego Hotelu "Monopol", a dzisiaj budynku Poczty Polskiej. Obydwa hotele usytuowane były przy ul. Wojska Polskiego, dawniej Wojskowej (Heerstraße), i o nich powiemy więcej przy innej okazji.

Oto perspektywa ulicy Wojskowej z 1907 roku, z Hotelem Wolffa pod numerem 8 na pierwszym planie, oraz z pozującymi Maszewianami (foto: Franz Bredowski). Warto nadmienić, że poza właścicielem hotelu, Emilem Wolffem, było w Maszewie kilka rodzin o tym nazwisku, m.in. siodlarz i tapicer Gustav Wolff, mający swój sklep przy Gollnowerstraße 3, Franz Wolff - właściciel mieszczącej się przy Heerstraße 47 (dzisiejszej Wojska Polskiego) apteki. 


O dziesiątej muzie, jak nazywa się sztukę filmową, która przemknęła przez ponad pół wieku dziejów Maszewa i przeminęła z wiatrem historii, tak zresztą jak i kolej żelazna,  powiemy tutaj wiele. Powiedzmy na początek, że były w historii Maszewa, w różnym czasie, trzy miejsca gdzie odbywały się stałe seanse filmowe, nie licząc tak zwanych "kin ruchomych", które do końca lat 1950-tych regularnie odwiedzały Maszewo.


Dochodząc do rynku spójrzmy ponownie wstecz na ten odcinek ulicy Rynkowej oczami z początku XX wieku (rok 1913). Powojenna sala kina "Piast" zachowała te same pięć otworów okiennych, jakie były kiedyś w hotelowej sali, tylko po wojnie zaślepiono je od zewnątrz drewnianymi okiennicami, a od środka kotarami. Kiedy w czasie seansu przejeżdżał ulicą bardzo hałaśliwy ciągnik - buldog, było go słychać na całej sali. Przy małej modernizacji kina w połowie lat 1970-tych, otwory okienne zostały zupełnie zamurowane, a poczekalnia kinowa przebudowana. Dziesięć lat później nie było już kina, a okna ponownie wybito w tych samych miejscach ściany, ale już w zupełnie innym kształcie. Dwa dwuskrzydłowe drzwi wyjściowe z sali kinowej zostały zamurowane, a na miejsce drugiego wyjścia wstawiono inne drzwi, jak wyżej na zdjęciu. 

Cała fasada połączonych budynków numer 26 (kino "Piast") i przyległa od strony ul. Rynkowej ściana hotelu przy ul. Wojskowej 8, jak i cały hotel, porównując stan obecny z tym sprzed wieku, można powiedzieć że zostały w latach 1960-tych, używając dzisiejszego języka - "zmasakrowane".

Jak już jesteśmy przy fasadzie tego budynku przy ul. Wojskowej 8, to rzućmy okiem na szyld reklamowy z blachy emaliowanej, jaki umieszczono między parterowymi oknami hotelowego baru. Jest to reklama gorzkiego likieru ziołowego marki Underberg, dokładnie jak na załączonym tutaj kolorowym zdjęciu. Firma Underberg z Rheinbergu (Nadrenia-Westfalia) została założona w 1846 roku i dzięki wyjątkowej recepturze  alkoholu, opartej na kilkudziesięciu ziołach, szybko zdobyła sobie renomę światową. Receptura ta, ani sposób produkcji nigdy od tamtego roku nie został zmieniony, stąd łacińskie motto producenta: "Semper Idem" (zawsze tak samo).

Kiedy w hotelu "Deutsches Haus" rozpoczęto pierwsze seanse filmowe na jego ścianie pojawiła się gablota, w której zamieszczano ogłoszenia o zbliżającej się projekcji filmowej. Oto fragment fotografii z pocztówki z 1920 roku, na której widoczna jest ta gablota, bez ogłoszenia lub plakatu w środku. Ten kinowy mebel przetrwał cały okres maszewskiego kina "Piast", aż po jego likwidację przed końcem XX wieku.


Kiedy po przebudowie uruchomiono ponownie kino "Piast" w 1961 roku, salę kinową wyposażono w podłogę kaskadową i w trwałe rzędy krzeseł z giętego drewna. W ścianach sali kinowej wbudowano dwa wyjścia z drzwiami dwuskrzydłowymi na stronę ulicy i jedno wyjście na stronę podwórza. Dwa okna na powyższej fotografii, z prawej strony wejścia do kina to poczekalnia, toaleta i kasa, a trzy okna nad nimi to sala operatorów kinowych. Na daszku nad wejściem, opartym na widocznym na zdjęciu gzymsie, ustawiono metalowe, przestrzenne litery KINO PIAST.

Dzięki nieocenionym zbiorom zdjęć archiwalnych w Społecznym Muzeum Energetyki w Maszewie możemy włączyć tutaj fotografię fasady kina z połowy lat 1970-tych. 


Dla porównania, ten sam fragment ulicy Kościuszki na zdjęciu pochodzącym prawdopodobnie z końca lat 1940-tych (fragment zdjęcia ze zbiorów Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie). Nad wejściem do dawnego kina i sali widowiskowej, ale jeszcze nie nowego kina, wisi jakiś szyld, a w gablocie ogłoszenia. Na placu Wolności jakieś zgromadzenie ludowo-wojskowe, zapewne przed wymarszem "w teren", w celu krzewienia socjalizmu.


A teraz rzut oka na przeciwną stronę ulicy Rynkowej, tym razem na stronę z hotelem "Monopol". Zdjęcie pochodzi z 1916 roku, kiedy ulice i domy (z początku ratusz, hotele) w centrum miasta miały już oświetlenie elektryczne. W głębi ulicy Rynkowej, po prawej stronie, widać nieistniejący dzisiaj dom numer 1. Tuż za budynkiem hotelu przylega do niego część restauracyjno-koncertowo-balowa, już wtedy także kinowa. Stojąca przy hotelu dorożka wskazuje, że ulicą tą swobodnie odbywał się ruch w obie strony. W wydanym w 1914 roku w Düsseldorf "Artisten-Kalender" Hotel Monopol, właściciel F. Buchholz, telefon numer 3, jest wymieniony jako posiadający salę koncertową.

 

Z dotychczas dostępnych źródeł z 1920 roku wynika, że w hotelu "Monopol", działało wtedy kino, należące do ogólnoniemieckiej sieci "Schauburg-Lichtspiele". Widownia (w widocznym na zdjęciu budynku za hotelem) liczyła 180 miejsc, w rzędach ustawianych z luźnych krzeseł. Seanse odbywały się dwa razy w tygodniu. Zapewne przy ekranie stało pianino lub miejsce dla akordeonisty, tworzącego na żywo podkład muzyczny pod kolejne sceny filmowe. Organizatorem i właścicielem kina był Otto Rentschier, mieszkający przy ul. Rynkowej 18. Kino to przetrwało zaledwie cztery - pięć lat. Nazwa "Lichtspiele" to dawny synonim kina.

Jakie filmy, filmy nieme, "leciały" w kinach sieci "Schauburg-Lichtspiele" na początku lat 1920-tych? "Dzieci z wiejskiej drogi" (Kinder der Landstraße, 1919) - opowieść o koczowniczym życiu Cyganów; "Ofiara społeczeństwa" (Ein Opfer der Gesellschaft, 1918) - film obyczajowy; "Broń lotnika" (Die Waffe des Fliegers) - kryminał; "Marzenie opiumowe" (Opiumträume, 1919) - sensacyjny; "Księżna Montecuculi" (Die Prinzessin von Montecuculi, 1918) - przygodowo-historyczny. 
 
Wspomniany wyżej film "Kinder der Landstrasse" został zrealizowany przez znanego reżysera Richarda Eichberga (1888-1952). Nakręcił on w swojej karierze 87 filmów, w tym między innymi, w 1928 roku, film "Großstadtschmetterling", co po polsku znaczy "Motyl wielkiego miasta". Film ten był popularny również w Polsce, pod tytułem "Motyl brukowy", którego krótką recenzję z 1929 roku zamieszczam obok (źródło: Mazowiecka Biblioteka Cyfrowa). Ryszard Eichberg rozpoczął karierę zawodową jako aktor teatralny, grając m.in. w teatrze w Poznaniu. Reżyserował filmy także w Wielkiej Brytanii, Austrii, Francji i w Indiach.
 
Na początku lat 1930-tych furorę robił film muzyczny "Księżniczka czardasza" (Die Csardasfürstin), w którym wystąpiła węgierska śpiewacza operetkowa Martha Eggerth, przyszła żona Jana Kiepury. Oto obok plakat filmowy z kina "Schauburg-Lichtspiele" w Berlinie. 
 
Chociaż kino w hotelu "Deutsches Haus" założono w 1919 roku, to nie udało mi się na razie dotrzeć do danych o seansach filmowych z tego okresu. Dopiero w 1925 roku sieć kin "Schauburg-Lichtspiele" przeniosła się z hotelu "Monopol" do "Deutsches Haus", gdzie kino dysponowało salą na 300 miejsc (w 1930 roku - 325 miejsc). Seanse odbywały się cztery dni w tygodniu. Właścicielem kina był Hans Walter. 
 
W 1928 roku sieć "Schauburg-Lichtspiele" wyszła z Maszewa, ale kino dalej funkcjonowało w tym hotelu pod nazwą "Deutsches Haus-Lichtspiele". Właścicielem został Gustav Walter. Seanse stały się rzadsze, tylko dzień, dwa w tygodniu, być może z uwagi na konkurencję drugiego kina. W tym samym roku pojawiła się bowiem w Maszewie druga duża sieć kin "Germania-Lichtspiele", która wyświetlała filmy najpierw okazjonalnie, na zamówienie, a od 1929 roku już regularnie, raz w tygodniu. Nie wiadomo, czy odbywało się to w sali hotelu "Monopol", bowiem widownia była większa - liczyła 220 miejsc. Być może została powiększona o 40 siedzeń. Właścicielem kina był Otto Pieper. 

W 1938 roku pozostało już tylko jedno kino, w hotelu "Deutsches Haus". "Massower Anzeiger" informował w czwartek 17 sierpnia 1939 o dwóch seansach w tym kinie filmu "Die Hochzeitsreise" (Podróż poślubna), w najbliższy piątek i sobotę o godzinie 8:30 wieczorem, z zaznaczeniem: "bez wstępu dla młodzieży" (Jugendliche sind nicht zugelassen). Oto plakat tego filmu. Film reżyserował Karl Ritter, główną rolę grała, bardzo popularna w tamtej epoce, francuska aktorka Françoise Rosay (1891-1974). W ostatnim filmie zagrała rok przed śmiercią.

Przed tym filmem fabularnym, (tak jak i w Polsce powojennej), zagrano cotygodniową kronikę filmową "UFA-Tonwoche", z wiadomościami zgodnymi z ówczesną propagandą. Głównymi tematami tego wydania kroniki była wizyta ministra spraw zagranicznych Bułgarii w Berlinie i manewry niemieckich wojsk pancernych. Po kronice wyświetlono film krótkometrażowy "Räuber und Wasser" (Rabusie i woda) - film przyrodniczy o szczupaku.

Najtańsze bilety w tym kinie kosztowały 80 fenigów, co odpowiadało cenie, na przykład, za dwa i pół kilograma chleba żytniego. Jak wspominają byli mieszkańcy Maszewa, najtańsze siedzenia - w pierwszych trzech rzędach przed ekranem, nazywano "lożą fryzjerską", bowiem widzowie musieli odchylać w tył głowę, tak jak u fryzjera przy goleniu.


Czas zajrzeć do środka sali koncertowej, tanecznej, teatralnej i kinowej hotelu "Deutsches Haus". Oto jej panorama (rok 1913) w całej okazałości, widok od strony wejścia z ulicy Rynkowej, na którą wychodzą wielkie okna po prawej stronie. Wspomniany Willi Falk opowiadał, że zanim wkroczyła na salę technika kinowa,  w niedzielne popołudnie schodzili się ludzie, aby tańczyć lub nauczyć się tańczyć popularnego wówczas tańca zbiorowego, tak zwanego kontredansa. Ojciec Williego lubił ten taniec, a nawet uczył go. Wydawał tańczącym polecenia, jakie kolejne figury mają wykonać. 

Scena z kurtyną, przed sceną miejsce dla orkiestry, luźne krzesła ustawione w rzędach, wiszące dekoracje. Sala przygotowana do jakiegoś uroczystego przedstawienia. Po lewej stronie za sceną było małe zaplecze z toaletą i dwiema przebieralniami. Zdjęcie zostało zrobione z podestu - podwyższenia podłogi na całej szerokości sali, na którym, przy stolikach z krzesłami, hotelowa kuchnia oferowała konsumpcję. Ponad tym podwyższeniem, podtrzymywana na filarach, znajdowała się na całej szerokości sali antresola ze schodami, na której ustawiony był projektor filmowy. 

Zanim adaptowano w 1961 roku salę jako stałą widownię kinową, była ona w czasach PRL wykorzystywana między innymi na różnego rodzaju zgromadzenia i posiedzenia polityczne. Na przykład 14 listopada 1950 roku odbyła się tutaj, jak głosi poniższy afisz  (źródło: Zachodniopomorska Biblioteka Cyfrowa Pomerania), wyjazdowa sesja Wojewódzkiej Rady Narodowej (WRN) w Szczecinie. WRN to w "demokracji ludowej" odpowiednik dzisiejszego sejmiku wojewódzkiego.


Następnego dnia, 15 listopada 1950 roku w Kurierze Szczecińskim opublikowany został artykuł pod tytułem "Sesja Wyjazdowa W.R.N. w Maszewie pozdrawia II. Światowy Kongres Pokoju". Kongres ten, który w tym czasie miał miejsce w Warszawie, powołał do życia Światową Radę Pokoju, z siedzibą w Helsinkach, która ogłosiła tak zwany Apel Sztokholmski, wzywający do zakazu używania i rozprzestrzeniania broni atomowej.

Jaki widzimy z tekstu artykułu, wszystkie myśli i uczucia "ludu pracującego miast i wsi" wyrażała (czytaj: kształtowała) ówczesna propaganda. Dzisiaj wraca się do tych sprawdzonych wzorców społecznej manipulacji, tworząc w nas wrażenie, że wielkie media wyrażają nasze własne myśli i uczucia. W rzeczywistości, poprzez codzienne karmienie nas, czy tego chcemy czy nie - jak w przemysłowej fermie drobiu, odpowiednio przygotowaną papką informacyjną, z dużą dawką "boosterów", czyli działających na nasze emocje, a ograniczających myślenie, "fake newsów". To dzięki tej sterującej propagandzie, nasze działania są dzisiaj tak samo spontaniczne i entuzjastyczne, jak na sesji WRN w maszewskiej sali kinowej w 1950 roku. Prawdziwym celem propagandy wczoraj i dziś - pod przykrywkami "walki o pokój", działania władzy "dla dobra ludzi", dla "zdrowia społecznego", jest najpierw związanie ludzi z władzą - jako obrońcą przed wszelkim złem i zagrożeniami, aby w końcu pozbawić ich swobód obywatelskich. Dzisiejsza władza ma tyle wspólnego ze społeczeństwem obywatelskim, prawem i sprawiedliwością, co komunistyczna władza z demokracją. Obudźmy się.


Jak widać z plakatu o sesji wyjazdowej WRN, salę tą nazywano kinem, bowiem odbywały się w niej okazjonalnie nieregularne seanse filmowe, z przenośnego projektora o szerokości taśmy 8 lub 16 mm, ustawianego na antresoli lub na środku widowni. Zazwyczaj wykorzystywana była jednak na oficjalne uroczystości, propagandowe akademie, koncerty i różne występy kulturalne. Odbywały się  tam także koncerty, wystawy i sztuki teatralne, wykonywane przez przyjezdne, profesjonalne zespoły muzyczne i trupy teatralne. I tak, na przykład wiadomo, że w dniach 13-17 marca 1953 Maszewo gościło ogólnopolską wystawę współczesnych malarzy polskich, zorganizowaną przez aktywne w tamtych czasach (1949-1994) Centralne Biuro Wystaw Artystycznych (CBWA). W sali tej odbywały się również zabawy taneczne, gdzie orkiestra grała na wspomnianym wyżej podwyższeniu.

W kwietniu 1956 na deskach tej sceny została wystawiona sztuka Gabrieli Zapolskiej "Moralność pani Dulskiej". A jeszcze bardziej interesujący jest fakt, że przedstawienie to zostało zrealizowane przez lokalny, działający przy Państwowym Ośrodku Maszynowym (POM) teatr w Maszewie. Rok wcześniej zaprezentował się on z tą sztuką na Festiwalu Zespołów Amatorskich w Szczecinie. Doniosła o tym gazetka Zarządu Okręgowego Związku Zawodowego Pracowników Rolnych i Leśnych w Szczecinie, "Nowa Droga". W maju 1958 na scenie maszewskiej wystąpiła poznańska "Estrada", z pięcio-aktową komedią "Majątek albo imię", sztuką autorstwa Józefa Korzeniowskiego (angielski pseudonim Conrad). 

Na scenie maszewskiej produkowały się śpiewający i recytujący wiersze uczniowie, tancerze ze szkolnego kółka tanecznego, a także młodzież działająca w ówczesnym Domu Kultury przy ul. Jedności Narodowej 25A (lewe skrzydło przedszkola). Jak na stronie pana Piotra Teofilewskiego przypomniała nam pani Teresa Krukowska, na scenie sali kinowej odbywały się w latach 1960-tych przedstawienia przygotowywane w Domu Kultury. Oto z boku ujęcie jednego z nich (foto: Teresa Krukowska).

W tamtych, powojennych czasach istniał w kraju Polski Związek Śpiewaczy, a wiceprezesem X okręgu (Pomorze Zachodnie), od czerwca 1947, był Maszewianin, Brunon Konieczek, z zespołu śpiewaczego "Lutnia" w Maszewie. Na marginesie, po otwarciu granicy z NRD w 1972 roku pamiętam piękny koncert symfoniczny młodzieży niemieckiej w sali kinowej. 

Zapewne niejednokrotnie na deskach maszewskiej sali koncertowej produkował się zespół taneczno-wokalny "Plon". Działał on najpierw przy POM (opiekunem zespołu był Adam Kwiatkowski), później przy PGR, a w końcu przy Zakładach Licznikowych w Maszewie (opiekunka Janina Begierowa). Prezentuje się on, w częściowym (tanecznym) składzie, na poniższej fotografii, z gościnnego występu w Parku Kasprowicza Szczecinie, w dniu 1 lipca 1956 roku na oficjalnym Święcie Pieśni i Tańca Ziemi Szczecińskiej (foto: Ryszard Pętecki, źródło: Społeczne Muzeum Energetyki w Maszewie).


Na zdjęciu stoją od lewej: Zofia Jędral (elektromechanik w Zakładach Licznikowych), Weronika Milas, Stanisław Kochan, Dominika Korzeń, Kazimierz Mołodecki (z akordeonem - technik normowania w POM) i Franciszek Knigawka (kierownik muzyczny zespołu, zaopatrzeniowiec w MZBM); siedzą: Dorota Strybel (nauczycielka), Krystyna Szymańska (planistka w GS), pan Jończyk, pan Śniadała, Mirosława (Mira) Wilhelm (przykucnięta, pracownik kulturalno-oświatowy w PGR), Alina Jagodzińska (po mężu), Edwin Piotrowski (pracował w kuźni u ojca). Ten sam zespół, w innym ujęciu (foto: Ryszard Pętecki, Społeczne Muzeum Energetyki w Maszewie).


Jeszcze jedno zdjęcie w tym samym szczecińskim parku, z chóralną częścią zespołu. Trzecia od prawej Dorota Strybel (foto: Ryszard Pętecki, Społeczne Muzeum Energetyki w Maszewie).


Przy okazji prezentacji zespołu "Plon", w którym występowała Dorota Strybel, zamieszczam poniżej zdjęcie szkolne z tego okresu - klasy Ib w roku szkolnym 1957/58, której była ona wychowawczynią. Sama była też absolwentką tej szkoły, a następnie Liceum Pedagogicznego (później im. Władysława Spasowskiego) w Szczecinie. Wśród uczniów na zdjęciu m.in. Stanisław Lachowicz (właściciel fotografii), Grzegorz Dragiel (o nim poniżej), Henryk Równiejko, Mieczysław Nieradka, Ziemowit Felusiak, Jan Gadomski.


Ale jeszcze w latach 1950-tych sala widowiskowa w Maszewie gościła - uwaga, mecze bokserskie, rozgrywane przez LKS Masovia. Tak, do  przełomu lat 1950/60-tych, kiedy nadal zachowywała swój oryginalny wygląd, z płaską, poziomą podłogą i luźno ustawianymi krzesłami, okazjonalnie rozsuwano na boki krzesła i ławki i budowano na środku sali ring bokserski, gdzie w otoczeniu publiki toczyły się walki. Lata 1960-te to szczytowy okres zainteresowania polskiej młodzieży boksem, ale także kolarstwem.

Niewidoczna tylna połowa sali, z której zrobiono powyższe zdjęcie, wyposażona była w dalsze rzędy krzeseł, które kończyły się przed niewysokim, na jeden stopień, podestem, zbudowanym na całej szerokości sali, na którym stały stoliki z krzesłami. Korzystano z nich do konsumpcji, w trakcie odbywanych tu kiedyś uroczystych balów. Nad podestem był na całej szerokości sali balkon, z którego prawdopodobnie wyświetlano kiedyś filmy.

A co z kinem w Maszewie? Otóż mimo posiadania tak okazałej sali z ekranem nie mogła być ona do końca lat 1950-tych nazwana salą kinową, ponieważ  brakowało w niej projektorów. Filmy przyjeżdżały do Maszewa z objazdowym kinem, ciężarówką  jak na poniższej fotografii. Jak donosił "Kurier Szczeciński" z 9 lipca 1947, kino objazdowe Nr 69, z filmem "Skrzydlaty dorożkarz" miało seanse kolejno w następujących miastach: 9 lipca - Żydowin (taka była pierwsza polska nazwa dzisiejszej dzielnicy Szczecina Żydowce), 10 i 11 lipca - Maszewo, 12 lipca - Nowogard. "Skrzydlaty dorożkarz" to film produkcji radzieckiej z 1943 roku, w reżyserii żydowskiego Austriaka Herberta Rappaporta, który schronił się w ZSRR przed niemieckim faszyzmem. Kolejnym filmem w Maszewie był, wyświetlany 14 i 15 lipca 1947, szwajcarski film wojenny "Ostatnia szansa" (Die letzte Chance). Obraz ten zdobył w Cannes w 1946 roku główną nagrodę Złotej Palmy. Kino objazdowe wyświetliło film "Kopciuszek" (muzykal prod. radzieckiej, tytuł oryginalny: Zoluszka) w jednym dniu 15 października 1947, kolejno w Nowogardzie (1 seans), Maszewie (2 seanse) i Dąbiu (1 seans).

W tamtych czasach zarówno Żydowce, jak Wielgowo, Zdunowo i Dąbie nie były jeszcze dzielnicami Szczecina, ale osobnymi miejscowościami. Do 1950 roku Dąbie nie miało stałego kina, a ruchome przyjeżdżało dwa razy w miesiącu. Dzisiaj zresztą też już nie ma w tej dzielnicy kina, kino "Przyjaźń" zamknięto w 2004 roku. Na marginesie, Wielgowo i Zdunowo, tak jak i Maszewo i Goleniów, należały do 1954 roku do powiatu Nowogard.


Kierowca takiego pojazdu, jak na zdjęciu (tutaj marki Lublin) był jednocześnie kasjerem, bileterem (nie zawsze były płatne) i kinooperatorem. Rozwijał ekran na ścianie domu z odpowiednim placem przed nim, ustawiał projektor (m.in. typu ŁZK AP-1 16 mm) z nagłośnieniem na dachu kinobusu i puszczał filmy. Takie pokazy odbywały się w Maszewie na dziedzińcu szkolnym, na ścianie skrzydła budynku z toaletami.

Polityka, propaganda? Z pewnością była bardziej prostacka niż ta dzisiejsza - bardziej wyrafinowana i bardziej groźna. Jak się w końcu okazało, tamta była mniej skuteczna. Ale każdy, kto dorastał w tamtych czasach, jeżeli chciał żyć normalnie, po ludzku, to mógł. No chyba, że chciał się kopać z koniem ... Dzisiejsza, mniej lub bardziej zawoalowana, albo "prosto z mostu", w dłuższym okresie czasu wywoła w społeczeństwie skutki przeciwne do zamierzonych przez ekspertów od politycznego "pijaru", a to dlatego że w ich założeniu naród jest głupi, którym zawsze i do końca można manipulować. Wracając do kina - kino w PRL-u, bez względu czy to był film propagandowy o przodownikach pracy, imperialistach amerykańskich czy o d... Maryni, pod zewnętrzną warstwą agitacyjną, zawsze widza czegoś uczył, niekoniecznie w kierunku zgodnym z intencją reżysera filmu.

To dzięki filmom z różnych stron świata ludzie prości, bez większej edukacji, mieli możliwość widzenia innych krajów, ludzi, środowisk, sytuacji, relacji społecznych. W "Socjologii kina" Stanisław Bystroń pisał w 1919 roku: "Chłop uczęszczający na projekcje filmowe stawał się międzynarodowym turystą", poznawał świat, zgodnie z powiedzeniem, że jeden obraz potrafi zastąpić tysiąc słów. Polskie społeczeństwo uczyło się nawet na filmach ideologicznych, tak jak człowiek uczy się na błędach i przygotowywało się kulturowo do zmian politycznych z końca XX wieku. Dzisiaj też uczymy się na błędach współczesnej propagandy, o czym ci "polisymejkers" jeszcze nie wiedzą, tkwiąc w mniemaniu że "moja propaganda jest lepsza od tamtej".


Do Maszewa zajeżdżało także kino na szynach, w tak zwanym wagonie-kino-świetlicy, jak na powyższej fotografii. Wagon przetaczano na bocznicę, z wejściem od strony ulicy Leśnej, po przystawionych do wagonu schodkach. Filmy wyświetlano wewnątrz wagonu. Wnętrze wagonu - kina wyglądało mniej więcej tak, jak na poniższej fotografii z 1936 roku (źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe).


Ale to jeszcze nie wszystkie miejsca, gdzie w Maszewie można było obejrzeć w latach 1950-tych film. Pierwszym, powojennym, stacjonarnym obiektem kinowym była świetlica w domu przy ul. Jedności Narodowej 4. Miało ono status tak zwanego kina wiejskiego, jakie od początku 1950 roku zaczęła uruchamiać w całej Polsce, istniejące w latach 1945-1952, przedsiębiorstwo państwowe Film Polski, z zamiarem powołania kina stałego w każdej gminie. W Maszewie takie kino zorganizowano w połowie marca 1950, obsługiwane przez miejscowego operatora, przeszkolonego na kursie w Poznaniu. Seanse filmów pełnometrażowych odbywały się w soboty i niedziele. Ta pierwsza w Maszewie stała sala kinowa przed wojną była restauracją w tawernie "Pod czarnym orłem" (Wirtshaus "Zum schwarzen Adler"), a po wojnie bar "Pod białym łabędziem". W wydzielonej parawanem lewej stronie sali wyświetlano filmy fabularne dla publiczności, także dokumentalne i oświatowe dla klas szkolnych. Jak reklamował Kurier Szczeciński z 15 pażdziernika 1947 "filmy oświatowe i rozrywkowe mogą zamawiać szkoły, świetlice, zakłady pracy itp. w Instytucie Filmowym w Szczecinie, ul. Wojska Polskiego 2, telefon 3301". 

Jak się wydaje z dostępnych dotychczas informacji, w połowie 1958 roku w sali widowiskowej byłego hotelu "Deutsches Haus" nieoficjalnie uruchomiono kino "Piast", w zastanym tam po wojnie enturażu - z płaską podłogą, z luźno ustawianymi rzędami krzeseł, z niewielkim ekranem o przedwojennych standartach. Seanse filmowe były zapewne nieregularne, prawdopodobnie z wykorzystaniem przewożnych projektorów, stawianych na środku sali.

Wiemy, że w piątek 14 marca 1958 w kinie "Piast" w Maszewie, wyświetlany był brazylijski film "Sinha Moca" (pol. Mała panienka). W piątek 4 kwietnia 1958 był to francuski film z Yves Montand "Bohaterowie są zmęczeni" (Les héros sont fatigués),  w czwartek 26 czerwca 1958 film wojenny produkcji czechosłowackiej "Nieustraszeni" (Neporažení), w piątek 4 lipca 1958 "leciał" francuski film "Miłość kobiety" (L'amour d'une femme), a w piątek 8 sierpnia 1958 Maszewianie oglądali włoski film "Sierpniowa niedziela" (Domenica d'agosto). Epizodyczną w nim rolę grał początkujący wówczas aktor Marcello Mastroianni. Zamieszczony tutaj plakat pochodzi z wersji oryginalnej filmu. Inny film to austriacka komedia "Tańczymy wśród gwiazd" (Hannerl: Ich tanze mit Dir in den Himmel hinein),  w piątek 19 grudnia 1958. W sobotę 4 lipca 1959 odbyła się projekcja polskiego dramatu obyczajowego "Dwoje z wielkiej rzeki".

Po ponownym, po remocie, uruchomieniu kina "Piast" pod koniec 1961 roku, miało ono funkcje pełnowymiarowego kina - widownia z nachyloną podłogą, ze stałymi rzędami krzeseł, z ekranem panoramicznym i z osobną salą projekcyjną. 

Jedne z pierwszych filmów wyświetlonych w zmodernizowanym kinie "Piast" były: rumuński "Statek z dynamitem" (Valurile Dunarii), pokazany w dniu 12 września 1961 roku; "Sprawa trzynastu" (Michman Panin), prod. radzieckiej, na ekranie 14 października 1961; polska komedia "Ostrożnie yeti" z 3 grudnia 1961; angielska komedia science-fiction "Atomowa kaczka" (Mister Drake's Duck) z 7 grudnia 1961; radziecki film dla dzieci "Niezwykła pogoń" (Nieobyknowiennoje putieszewstwije) z 9 grudnia 1961; amerykański dramat "Czarne błyskawice" (The Harlem Globtrotters) z 15 grudnia 1961.

Inny to polski film (dramat psychologiczny), wyświetlany w okresie świąt Bożego Narodzenia, 24-27 grudnia 1961, zatytułowany "Odwiedziny prezydenta". Ciekawe, że film ten trafił do Maszewa w roku wejścia na ekrany, zaledwie kilka miesięcy po premierze. Film reżyserował Jan Batory, a grali w nim m.in. Jan Machulski, Beata Tyszkiewicz, Leon Niemczyk, Stanisław Mikulski. Film ten trafił również do kin w Hiszpanii, gdzie wyświetlany był pod tytułem "Las visitas de presidente". Oto z boku hiszpański plakat filmowy (źródło: piquitos.foroactivo.com).

Pod koniec 1961 roku dotarła do maszewskiego kina największa, w tamtym okresie, powojenna produkcja, jaką był film "Krzyżacy", w reżyserii Aleksandra Forda. Był wyświetlany przez wiele dni, conajmniej od 31 grudnia 1961 do 7 stycznia 1962. W dniach 17-18 stycznia 1962 wyświetlano włoską komedię "Ciao, ciao bambina", 28-30 stycznia 1962 radziecką fantazję "Jeńcy króla mórz" (Marija-iskunica), a 1-2 lutego tego roku kostiumowy melodramat produkcji USA, "Dama kameliowa" (Camille), z Gretą Garbo. Kolejną, wyłowioną w archiwach wiadomością o początkach maszewskiego kina, jest informacja o filmie kryminalnym "Kroki we mgle" (oryginalny tytuł: Footsteps in the Fog), prod. USA-angielskiej, pokazany w Maszewie 8 lutego 1962 roku. Poniżej plakat filmowy z 1961 roku, wykonany przez polskiego artystę Franciszka Starowieyskiego (1930-2009).

 
W latach 1960-tych kino "Piast" wyświetlało filmy, oprócz poniedziałku, przez pozostałe dni tygodnia. W tygodniu wyświetlano zwykle dwa, trzy filmy dla dorosłych i jeden film dla dzieci (tak zwane poranki). Filmy raczej mniej popularne "leciały" we wtorek, środę i czwartek (zwykle po jednym seansie w ciągu dnia), te bardziej "kasowe", w piątek, sobotę i niedzielę; w te dwa ostatnie dni zwykle z dwoma seansami dziennie.

Inne filmy na afiszach Maszewa w 1962 roku, wskazane są tutaj przykładowo ale i przypadkowo, na ile informacje udało się wydobyć ze źródeł archiwalnych. Podane są tutaj chronologicznie, ale bez pełnej informacji o ilości wykonanych seansów i faktycznych okresach ich projekcji. Przepraszam Czytelników za długą listę tytułów, ale chciałbym zwrócić uwagę na wielką różnorodność gatunków filmowych i kinematografię wielu krajów, z jakimi zaznajamiali się widzowie kinowi w tamtych czasach.

Kontynuując filmy z pierwszych miesięcy 1962 roku są to między innymi: wyświetlany 21 stycznia 1962 melodramat na podstawie powieści Antoniego Czechowa "Dama z pieskiem" (Dama s sobaczkoj); 6 lutego 1962 polski film wojenny "Ludzie z pociągu"; 14-16 lutego 1962 radziecki dramat "W ciszy stepowej" (W stepnoj tiszi); 20 lutego 1962 francusko-włoski dramat "Oko za oko" (Oeil pour oeil); 4 marca 1962 dramat wojenny "Opowieść o prawdziwym człowieku" (Powest o nastojaszczem czełowieke), prod. radzieckiej; 7-8 marca 1962 klasyczny western "15.10 do Yumy" (3:10 to Yuma), prod. USA (plakat obok); 16 marca 1962 czechosłowacki romans "Królewna ze złotą gwiazdą" (Princezna se zlatou hvězdou); 28 marca 1962 włoska czarna komedia "Sprawcy nieznani" (I soliti ignoti); 30-31 marca 1962 węgierski film "Katastrofa" (Merénylet). 

A oto przykładowa, więc daleko niepełna lista filmów na maszewskich afiszach w drugiej połowie 1962 roku: 1-4 sierpnia 1962 radziecki dramat "Przed nami zakręt" (Wperedi - krutoj poworot); 15-16 sierpnia 1962 amerykanska komedia "Na psa urok"(The shaggy dog);  17-19 sierpnia 1962 "Dzień ostatni dzień pierwszy" (Dge ukanaskneli, dge pirveli), gruziński melodramat; 22 sierpnia 1962 włoski dramat wojenny "Trudne lata" (Anni difficili); 24 sierpnia 1962 radziecki dramat wojenny "Sekretarz rejkomu" (Sekretar rajkoma); 30 sierpnia 1962 komedia kryminalna "Jak zabić starszą panią" (The Ladykillers), prod. angielskiej; 1 września 1962 film wojenny "Tu radio Gliwice" (Der Fall Gleiwitz), produkcji NRD; 2-4 września 1962 polski dramat "Matka Joanna od aniołów"; 5 września 1962 polski dramat "Wyrok"; 12-13 września 1962 polski film wojenny "Świadectwo urodzenia", w reżyserii Stanisława Różewicza; 14-16 września 1962 "Bitwa o Kozi Dwór", polski film przygodowy dla młodzieży; 20 września 1962 film wojenny prod. USA "Jakobowsky i pułkownik" (Me and the Colonel); 21 września 1962 czechosłowacki dramat psychologiczny "Sprytna dziewczyna" (První a poslední); 28-29 września 1962 radziecka komedia "Lekkoduchy i dziewczyna" (Niepoddajuszczijesja).

W IV kwartale były to m.in. następujące filmy: 5-6 października 1962 chiński film "Wyspa bez nazwy"; 10 października 1962 czechosłowacka komedia "Gdzie diabeł nie może" (Kam čert nemůže); 16-17 października 1962 komedia prod. jugosłowiańskiej "Marcin w obłokach" (Martin u oblatima); 19-21 października 1962 dramat polski w reżyserii Romana Polańskiego "Nóż w wodzie"; 26 października 1962 polski kryminał Stanisława Bareji "Dotknięci nocą"; 1-2 listopada dramat prod. RFN "Rosemarie wśród milionerów" (Das Mädchen Rosemarie);  14-16 listopada 1962 radziecki film wojenny, według powieści Michała Szołochowa,  "Cichy Don" (część I i II); 19-22 listopada 1962 amerykański przygodowy, na podstawie powieści Marka Twaina, "Przygody Tomka Sawyera" (The Adventures of Tom Sawyer); 26 listopada 1962 dramat społeczny "W czepku urodzeni" (Wir Wunderkinder), produkcji NRF (Niemieckiej Republiki Federalnej), panoramiczny; 4-5 grudnia 1962 francuska komedia "Paryski włóczęga" (Archimede Le Clochard), z Jeanem Gabin w roli głównej; 7 grudnia 1962 polski dramat psychologiczny "Zaduszki", a 11-13 grudnia 1962 dramat "Człowiek ze słomy" (L'Uomo di paglia), prod. włoskiej. "Zaduszki" to dramat psychologiczny w reżyserii Tadeusza Konwickiego, w głównych rolach m.in. Elżbieta Czyżewska, Beata Tyszkiewicz, Edmund Fetting. Wyświetlany był m.in. również w kinach Czechosłowacji,  pod tytułem "Dušičky" (plakat powyżej). 18 grudnia 1962 grano dramat japoński "Moje siostry i ja" (Onna no Koyomi).

Przedstawmy chociaż pokrótce okres polskiego kina w Maszewie, który niestety jest już tylko kolejnym epizodem w historii miasta. Zastrzegam, że nie dysponuję dokładnymi i pełnymi danymi, będę wdzięczny za ich uzupełnienie lub skorygowanie. Pierwszym kierownikiem kina był Stanisław Szadkowski, operatorem Mirosław Wakieć, a bileterką pani Ciężarna, później Irena Preibisz. W połowie lat 1960-tych Irena Preibisz objęła kierownictwo kina, operatorem został Józef Stancel, a ja w okresie 1968-1969 miałem krótką, roczną przygodę jako pomocnik kinooperatora. Później zastąpił mnie Grzegorz (Żorka) Dragiel, później Stanisław Sowa. Kolejni kierownicy kina to Bożena Chmielewska, Grażyna Małycha, Halina Waligóra i Waldemar Usiński.

Oto z prawej strony zdjęcie z 1971 roku, przedstawiające Grzegorza Dragiela, dyplomowanego kinooperatora w Kinie "Piast" w Maszewie, w trakcie pracy - podczas wymieniania w latarni elektrody węglowej. Na zlecenie Okręgowego Przedsiębiorstwa Rozpowszechniania Filmów, przy pl. Batorego 3 w Szczecinie, wyświetlał on okazjonalnie filmy także w kinie "Wisła" w Goleniowie, kinie "Morena" w Ińsku, kinie "Zorza" w Reczu, kinie "Ina" w Stargardzie i w kinie "Biały Żagiel" w Trzebieży.

Opowiem tutaj krótko o kinowej "kuchni", czyli o kabinie projekcyjnej kina "Piast" w Maszewie. Wyposażona była w dwa projektory typu ŁZK AP-5, na taśmę filmową 35 mm, produkcji Łódzkich Zakładów Kinotechnicznych, o wysokości 2 metrów i wadze 280 kg, mocowane do podłogi.

Źródłem światła projektora była węglowa lampa łukowa, o regulowanym natężeniu prądu od 35 do 70 Amper. Prąd taki, 700-1400 razy silniejszy, niż poziom niebezpieczny dla życia (50 mA), pozwalał na wytworzenie strumienia światła o sile 2500 lumenów. Dzisiaj takie światło daje 150-watowa żarówka ledowa. Temperatura elektrod, w tej dzisiaj zarzuconej technologii, sięgała 3.000 stopni Celsjusza. Światło z łuku elektrycznego odbijało się od zwierciadła wklęsłego, tworzącego ukierunkowany snop świetlny, który przechodził przez migawkę, ramkę, klatkę filmową i obiektyw i padał na ekran. Projektor przesuwał taśmę filmową z prędkością 24 klatek na sekundę, co zapewniało płynność ruchu na ekranie. Oko ludzkie wyłowiłoby pojawianie się i znikanie klatek, gdyby taśma przesuwała się z prędkością poniżej 17 klatek na sekundę - tak, jak to widoczne jest na starych filmach. Lampa łukowa, jako pierwsze elektryczne źródło światła, została wynaleziona już w 1876 roku. Jako źródło światła w projektorze filmowym elektryczny łuk węglowy zastosowano po raz pierwszy w pierwszych latach XX wieku.
 
Oto wnętrze, skonstruowanego w 1920 roku, komory projektora firmy Ernemann AG z Drezna (źródło: Technomuseum Landesmuseum für Technik und Arbeit, Mannheim), gdzie dobrze widać ręczny mechanizm przesuwu anody w kierunku katody, między którymi powstaje łuk elektryczny.
 

W tym samym okresie, dokładnie w 1904 roku, francuski inżynier Eugene A. Lauste, wynalazł optyczny zapis dźwiękowy na taśmie filmowej, który został wdrożony w produkcji filmowej dopiero w latach 1920-tych. Na poniższej ilustracji, przedstawiającej standardową w XX wieku taśmę filmową o szerokości 35 mm, z filmem panoramicznym (technika CinemaScope), widoczna jest z lewej strony kadru optyczna ścieżka dźwiękowa (monofoniczna). Jest to, powszechnie przyjęty, tak zwany zapis powierzchniowy, opatentowany przez amerykański koncern fonograficzny RCA w 1927 roku (RCA photophone), w odróżnieniu od wcześniej wynalezionego, ale szybko zarzuconego zapisu gęstościowego. Zwężony na taśmie filmowej obraz, dzięki zespołowi soczewek w obiektywach projektora, rzucany jest na ekran kinowy już we właściwych proporcjach.
 

Prąd z projektora nie był w praktyce tak niebezpieczny, jak ryzyko poparzeń operatora gorącymi elektrodami, a także wydzielające się z łuku elektrycznego toksyczne gazy, odprowadzane systemem rur z obudowy latarni na zewnątrz budynku. Wysokie temperatury w pracującym projektorze stanowiły także zagrożenie pożarowe, zwłaszcza, że taśma filmowa była wykonywana wówczas z łatwopalnego celuloidu.  Projektor napędzany był trójfazowym silnikiem o mocy 150 W. Oto zbliżenie (źródło: Wikipedia) na zestaw obiektywów (do różnych formatów projekcji) i czytnik optyczny ścieżki dźwiękowej.


Oto poniżej, nie pochodzące co prawda z Maszewa zdjęcia poglądowe (foto: Monika Chróścińska), przedstawiające identyczny wygląd stołu montażowego kinooperatora, gdzie sprawdzana była jakość taśmy filmowej przed i po projekcji oraz sklejana taśma celuloidowa, gdy zerwała się w trakcie projekcji. Niestety, taśma filmowa przychodząca do kina prowincjonalnego była zwykle już mocno "zgrana", zwłaszcza jak to były "hity" filmowe, z wieloma klejeniami w poprzednich kinach, i z poprzecinaną czasami perforacją, która mogła zablokować taśmę w trakcie projekcji i ponownie ją zerwać. Czasami zniecierpliwiona przerwą w seansie część publiki gwizdała i tupała, aż do usunięcia usterki, ponownego założenia taśmy pomiędzy wieloma wałkami obrotowymi w projektorze i wznowienia filmu.

Pełnometrażowy film (około dwugodzinny) zapisany był na sześciu szpulach, po około 500 metrów taśmy na każdej szpuli, które wyświetlane były kolejno i naprzemiennie na dwóch projektorach. Typowo podczas jednego seansu wyświetlano siedem szpul, bo film fabularny poprzedzała (już na taśmie o połowę krótszej) Polska Kronika Filmowa, a nieraz i osiem, gdy był jeszcze dodatek (krótki film dokumentalny, zwiastun kolejnego filmu fabularnego), albo dziesięć i kilkanaście, gdy grano wielkie filmy epickie, jak "Przeminęło z wiatrem", czy "Potop".


Za "moich" czasów wyświetlane były między innymi takie filmy, jak: "Winnetou" i "Skarb w srebrnym jeziorze", prod. RFN-jug., dozwolony od lat 11, "Hrabina Cosel" i "Barwy walki", prod. polskiej, od lat 14, "Przesuń się kochanie" i "Rzeka bez powrotu", prod. USA, od lat 14, "Na pomoc" prod. angielskiej, od lat 14, "Rodan - ptak śmierci" prod. japońskiej, od lat 14, "Bohaterowie Telemarku" i "Napad stulecia" prod. angielskiej, od lat 16, "Gentleman z Cocody" i "Małżeństwo po włosku", prod. franc.-włoskiej, od lat 16, "Markiza Angelika" i "Pan do towarzystwa" prod. francuskiej, od lat 18.

Oto plakaty z dwóch z wymienionych filmów, jakie rozwieszane były w gablotach w poczekalni kina, na rogu ulicy Kościuszki i Wojska Polskiego (Hotel Miejski), oraz w gablocie i czasami na pobliskim słupie ogłoszeniowym (dzisiaj nie istniejącym) na ulicy Jedności Narodowej, naprzeciwko (po drugiej stronie ulicy) dawnych biur GS-u (Gminnej Spółdzielni). W gablotach widniał również repertuar filmowy na bieżący miesiąc, dni i godziny seansów aktualnie wyświetlanych filmów oraz czarno-białe fotosy - wybrane kadry z tych filmów. To zwykle obejrzenie fotosów było decydujące o wyborze filmu, na który się szło.


Polskie plakaty tamtych lat zdobyły międzynarodowe uznanie w świecie filmowym, nawet mówiło się o "polskiej szkole plakatu". Plakat filmu "Na pomoc" wykonał Eryk Lipiński, grafik, założyciel pisma satyrycznego "Szpilki", a plakat filmowy "Hrabiny Cosel" Maciej Żbikowski, plakacista.

"Na pomoc" (Help) to pierwszy, pełnometrażowy i kolorowy, jeszcze nie panoramiczny film muzyczny zespołu The Beatles. Zrobił na mnie wrażenie nie tyle komediową, lekką fabułą, co ich muzycznymi przebojami, odtworzonymi ze wzmocnieniem głośników kinowych, czyli o jakości dźwięku, no i w jednorazowej takiej "dawce", jeszcze nieosiągalnej w ówczesnych radioodbiornikach. Jeżeli mogę sobie tutaj pozwolić na odrobinę własnych i lżejszych refleksji, to moją ulubioną muzyką, jaką puszczałem na widownię przed i po seansie, były piosenki "ze słowiańską duszą" Czesława Niemena, z płyty długogrającej "Sukces": "Płonąca stodoła, "Gdzie mak się czerwieni", "Włóczęga", "Narodziny miłości", "Allilah",  "Najdłuższa noc”, "Sukces", "Jeżeli", "Spiżowy krzyk", "Tyle jest dróg”, "Klęcząc przed Tobą". 

Z Zachodu przyszła wówczas (a wcześniej jazz) moda i muzyka hippiesowska, a jedną z popularnych piosenek była "I got you babe", duetu Sonny & Cher. W telewizji "leciał" w niedzielne popołudnie cykl muzyczny "Wesołe rytmy na Broadwayu". Niestety, nie znam oryginalnego tytułu, być może był to program "The Lawrence Welk Show". Pierwszym telewizorem w moim domu była kupiona w 1967 roku "Alga", z 14-calowym,  czarno-białym ekranem, produkcji Gdańskich Zakładów Radiowych.


A kto chciał posłuchać wielkich gwiazd jazzu, a przy tym oswajać się nie ze szkolnym, ale z żywym językiem angielskim, nastawiał radio 
na falach długich "Głos Ameryki" (z lepszą lub gorszą jakością dźwięku), skąd codziennie około północy dobiegała, niskim miarowym głosem, zawsze ta sama zapowiedź: "This is Willis Conover in Washington, D.C., with the Voice of America Jazz Hour." Willis Conover był w Polsce kilkakrotnie, po raz pierwszy w 1959 roku. Jego późniejsze, popularyzujące jazz cykliczne audycje, "Music with Friends", emitowało Polskie Radio. W 1977 roku otrzymał od Ministerstwa Kultury i Sztuki medal "Za Zasługi dla Kultury Polskiej".


Najlepszym radiem w naszym domu był model "Aga", produkowany (na licencji firmy AGA-Baltic Radio AB, Sztokholm) w latach 1947-1950 w zakładach Diora w Dzierżoniowie.

Lata 1960-te to "złoty wiek" maszewskiego kina, a być może kina w Polsce. Był to okres, kiedy czarno-biała (nie mówię o propagandzie) telewizja dopiero wchodziła do mieszkań, ale jej ubogość techniczna i repertuarowa nie stanowiła żadnej konkurencji dla kina. Niektóre filmy, mimo seansów przez kilka dni, wypełniały zupełnie widownię kina. Jak donosił miesięcznik "Kino" z marca 1966 roku ilość miejsc w kinach miejskich i frekwencja w nich (na tysiąc mieszkańców), w  ówczesnym województwie szczecińskim (38 miast, 63 kina, w tym 50 państwowych), była jedną z najwyższych w Polsce, wyższa niż w Warszawie i dwukrotnie wyższa, niż średnia krajowa. W 2008 roku w całym województwie Zachodniopomorskim (łączącym dwa byłe województwa Szczecińskie i większą część Koszalińskiego) było już tylko 24 kina stałe, a więc pozostało w tym regionie tylko co piąte kino. Dzisiaj jest ich 32, w tym pięć w Szczecinie (a było ich tam 21). 

Wydawano w tamtych czasach jeszcze aż cztery tygodniki, poświęcone twórczości filmowej i kinematografii w kraju i za granicą: "Film" (od 1946), "Ekran" (od 1957) i "Magazyn filmowy" (wydawany w latach 1967-1972; poniżej okładka z numeru z 7 marca 1971). W telewizji popularny był, prowadzony przez trzydzieści lat (czy to dzisiaj możliwe?), program Stanisława Janickiego "W starym kinie", a także programy krytyka filmowego Zygmunta Kałużyńskiego. Jakże mizernie prezentują się programy edukacyjno-kulturalne w dzisiejszej telewizji publicznej (telewizja korporacyjna również bardziej ogłupia, niż edukuje).

Wejście na ekrany "Krzyżaków" rozbudziło apetyt widzów na wielki ekran. Widz "łykał" wszystko: nie tylko amerykańskie westerny, ale i niemieckie i włoskie pastisze westernów, angielskie filmy gangsterskie, francuskie filmy "płaszcza i szpady", NRD-owskie szpiegowskie, polskie i radzieckie filmy wojenne, japońskie egzotyczne, włoskie obyczajowe. W dekadzie lat 1960-tych, poza "Krzyżakami" powstały w Polsce inne, wielkie produkcje historyczne: "Faraon" i "Pan Wołodyjowski", a także komedia "Sami swoi"...

W latach 1970-tych, przez konkurencję telewizji oraz kaset video VHS, kino nie miało już tylu widzów, ale za to kino stało się także salą koncertową dla dających w Maszewie koncerty gwiazd estrady i zespołów rockowych: "Tercet Egzotyczny" (koniec lat 1960-tych), "Trzy Korony" (wiosną 1972 roku), "Niebiesko-Czarni" (około 1975), później Edward Hulewicz, "Trubadurzy", zespół cygański "Roma", Katarzyna Sobczyk, Mieczysław Fogg, a na początku lat 1980-tych "Eleni". Czy ktoś pamięta jeszcze inne zespoły muzyczne lub przedstawienia w maszewskim kinie?

Chyba już czas wyjść z kina "Piast" i podążyć dalej ulicą Kościuszki. Z uwagi na dużą ilość czasu i miejsca poświęconemu kinu, nie nadużywając cierpliwości łaskawego czytelnika, już w większym tempie przemierzymy dalszy odcinek tej ulicy.

Spójrzmy na zalany słońcem Plac Wolności (Marktplatz) w letni dzień około 1963 roku (źródło: Siegfried Projahn - "Stadt und Land Massow in Pommern", 1987). W głębi, za głową młodego rowerzysty rysuje się na ścianie Hotelu Miejskiego (jeszcze ze starą fasadą i balkonem) gablota kinowa, a po drugiej stronie ulicy oryginalny słup energetyczny z początku XX wieku. 


Ale mamy zdjęcie (foto: W. Wojtkiewicz) jeszcze bardziej "zaglądające" z placu Wolności w kierunku kina. Pochodzi ono z 1961 roku. Fasada Hotelu Miejskiego nadal oryginalna, historyczna, ze wszystkimi szczegółami architektonicznymi. No i gablotę kinową jeszcze lepiej widać. Szkoda, że nie można odczytać, jaki film był grany. Przed budynkiem poczty widoczny przystanek autobusowy PKS.


Ta sama gablota, pełna fotosów kinowych, na poniższym zdjęciu z około 1940 roku (fragment pocztówki).


Już w latach 1930-tych na ścianie hotelu "Deutsches Haus" wisiała gablota kinowa, znana nam do początku lat 1970-tych.


Po drugiej stronie ulicy, przy północno-zachodniej pierzei rynku, przy ul. Kościuszki 25, stoi chyba najbardziej efektowny architektonicznie budynek mieszkalny w Maszewie, w stylu neoklasycystycznym. Jego fasada jakimś cudem nie została "zmodernizowana", jak Hotelu Miejskiego, czy wielu innych dużych kamienic w Maszewie. Oto jego prezentacja z około roku 1930.

Budynek ten był jednym z czterech przy rynku hoteli, a jego właścicielem był Paul Fischer. Mieściła się w nim również piekarnia (jedna z aż sześciu w mieście) i cukiernia, a także zakład fryzjerski. W latach 1930-tych mieszkali w nim także fryzjerzy: Gerhard Czichy oraz Ernst i Gertruda Grüneberg. A poniżej zdjęcie z około 1905 roku, zapewne z samym właścicielem Paulem Fischerem, z jego rodziną i  personelem z piekarni i hotelu, a także towarzyszący im listonosz i inni miejscowi oficjele. Fotografia ta została wykonana zapewne tuż po przejęciu tego interesu przez P. Fischera, bowiem jego szyld prezentuje się wyraźnie, a na narożniku budynku pozostała plama po szyldzie poprzedniego właściciela piekarni, którym był mistrz piekarski Gildemeister.


Po wojnie był to budynek mieszkalny, a na parterze po prawej stronie mieściły się biura Państwowych Gospodarstw Rolnych, a po lewej nadal - tak jak przed wojną, piekarnia. Oto poniżej wykonane w dniu święta 1 Maja 1950 roku zdjęcie tego fragmentu ulicy Kościuszki, przy skrzyżowaniu z ul. Wojska Polskiego. Na fasadzie widoczny jest szyld "Piekarnia", a przed domem uczestnicy pochodu z portretami komunistycznych wodzów, w tym Józefa Stalina (pierwszy z lewej). Nad wejściem do budynku transparent z sylwetkami "przywódców", a nad nim głośnik - propagandowa obsługa dźwiękowa pochodu. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie.


Później w budynku tym mieścił się między innymi zakład fotograficzny i posterunek Milicji Obywatelskiej. Oto współczesny, nieznacznie uproszczony po renowacji (bez utraty stylu) wygląd fasady domu przy ul. Kościuszki 25 (foto: Filip Pijanowski z Poznania, 4 listopad 2006; dziękuję Autorowi za udostępnienie).


Spójrzmy w lewo, na kolejne budynki tej pierzei rynku, leżace przy ulicy Kościuszki (zdjęcie z około roku 1930, źródło: "Massower Anzeiger"). Za hotelem Paula Fischera, pod numerem 24, stoi najwęższa w Maszewie kamienica. Przed wojną mieszkali w niej kupiec Willi Brüsewitz, krawiec Friedrich Mewes i ślusarz Werner Frommholz. Jednakże ze wspomnień Williego Falka, do którego rodziny zaraz wrócimy, wynika że parter tej najwęższej kamienicy zajmował szewc Hilbert.

Oto wnętrze stromej klatki schodowej i drzwi pokojowe na poziomie parteru, według stanu w 1997 roku (źródło: zabytek.pl).


Za tym domem to kolejny hotel, a raczej bardziej zajazd Alberta Blanka (Marktstrasse 23). Kolejny dom pod numerem 22 (z bramą z lewej strony) należał do mistrza malarskiego Herberta Falka. Mieszkali tam również Julius Falk, o którym mówimy w artykule "Ulica Jedności Narodowej", oraz Willi Falk, który opuścił Maszewo już w 1905 roku, a opublikował swoje wspomnienia w "Massower Anzeiger" w grudniu 1965 roku.  Dalsza perspektywa tej ulicy zamknięta jest domem (dziś nieistniejącym) przy ulicy Kamiennej, dawniej Buczka, jeszcze dawniej Książęcej (Fürstenstraße).


Porównajmy tą część ulicy z poniższą,  jeszcze starszą fotografią, z około 1910 roku źródło: "Massower Anzeiger"). Z lewej strony ulicy widoczna jest, jedna z trzech na rynku, pompa uliczna. Popatrzmy teraz na prawą stronę ulicy, gdzie za piekarnią Paula Fischera jest dom szewca Hilberta. Za nim romantyczny zakątek z dwoma drzewami i ławką przed zajazdem, którego właścicielem na przełomie XIX/XX wieku był pan Puttich. Później, w latach I wojny światowej, kolejnym właścicielem został pan Ziese, a dopiero po nim, już bez ławki i drzew, wspomniany wyżej Albert Blank.


A teraz rzut oka en face na byłą gospodę przy Marktstraße 23, należący do Alberta Blanka (zdjęcie z około 1925 roku). Poza właścicielem mieszkał w nim konserwator hotelowy Friedrich Brandenburg oraz dwóch krawców: Wilhelm Zastrow i Franz Grade.


Nie wiemy, jakiego koloru była fasada tego budynku, ale wiemy, że widoczny na powyższej fotografii, umieszczony z lewej strony wejścia, emaliowany, blaszany szyld w kolorze czerwonym, z napisem "Niederlage von Kaiser’s Kaffee Geschäft" ("Oddział firmy Kawa Kaisera", czyli w dzisiejszym znaczeniu upoważniony sprzedawca tej kawy) wyglądał dokładnie, jak na poniższej ilustracji (z prawej strony). Przedsiębiorstwo "Kaiser’s Kaffee Geschäft" powstało w Niemczech w 1881 roku i było jednym z najbardziej renomowanych producentów kawy palonej, a także czekolady. Restauracja ta przetrwała czas wojny i czynna była jeszcze do końca lat 1940-tych. Nad jej wejściem wisiał szyld z rozłożoną talią czterech kart (asów).


A teraz spójrzmy, jeszcze raz en face, ale niestety zakrytą w większości fasadę byłej gospody Blanka, na fotografii z końca lat 1950-tych, prawdopodobnie zrobionej przy okazji święta 1 Maja. Co jest istotne to fakt, że jeszcze wówczas budynek był nienaruszony i zamieszkały (rząd sześciu okien w lewym górnym rogu). Pierwszy z lewej strony to Karol Cellner. Zdjęcie pochodzi ze zbiorów Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie.
 
 
Popatrzmy jeszcze na perspektywę tej ulicy ze zdjęcia z początku lat 1960-tych. Po hotelu Blanka pozostała tylko zamurowana ściana frontowa, a za nią dom przy ul. Kościuszki 22. Przed wojną był w nim zakład weterynaryjny, należący do Arthura i Otto Peinemannów, a z uwagi, iż konie były częstymi pacjentami u weterynarza, mieszkali tam siodlarze Otto Baganz i Karl-Heinrich Brandt. Na początku XX wieku mieszkał tam Emil Wolff, właściciel hotelu i kupiec win (w 1925 roku miał telefon, pod kolejnym w mieście numerem 71).
 
Budynek po hotelu Blanka (numer 23) około 1964 roku odbudowano tylko do poziomu parteru i otwarto w nim "Bar "Ratuszowy". Widoczny jest w głębi ulicy dom przy ulicy Kamiennej (byłej ul. Buczka 18), który później został rozebrany.


Jeszcze jeden rzut oka na prawą stronę tej części ulicy (zdjęcie poniżej z około 1935 roku), gdzie na pierwszym planie widać dwie pompy uliczne i panią, zmierzającą z wiadrem po wodę. Dalej z prawej widnieje budynek szachulcowy, którego dzisiaj nie ma, przy Marktstraße 21. Mieszkały tam trzy rodziny: malarz Herbert Falk, ślusarz Georg Zimmermann i wdowa Marie Fischer. W kolejnych, widocznych tutaj domach przy Marktstraße 20 i 19 mieszkali mistrz szewski Wilhelm Glander (nr 20) oraz rolnik Artur Kühl i robotnik rolny Wilhelm Rickel (nr 19).


Gdy pójdziemy parę kroków w dół (w lewo) od widocznego wyżej odcinka ulicy Rynkowej, otworzy nam się perspektywa prawej, północno-zachodniej pierzei tej ulicy. Oto piękna grafika tego nieistniejącego już zakątka miasta, wykonana przez nieznanego autora, sygnowanego KP lub PK (źródło: zabytek.pl). Widzimy z lewej strony uchylone okno ratusza, a z prawej rząd domów przy Marktstrasse, zaczynający się z pawej strony numerem 21, dalej 20 i 19 - do skrzyżowania z ulicą Brunnenstrasse, dalej przy tamtej ulicy domy numer 3 i 24 (ten z grupką ludzi), a zupełnie w głębi, dom numer 18 przy Fürstenstrasse.


A teraz przenieśmy wzrok na lewą, przeciwną stronę ulicy Rynkowej, gdzie do skrzyżowania z ulicą Źródlaną mamy, zachowane do dziś, domy numer 4, 5 i 6. Cofnijmy się do roku 1964, kiedy zostały wykonane poniższe fotografie (źródło: zabytek.pl), aby zobaczyć, że miały one wówczas jeszcze oryginalną, przedwojenną elewację. Pierwszym z nich, przylegającym do ratusza, jest budynek numer 4. Zachowały się wtedy jeszcze, częste w dawnych domach, okiennice.


Z tego samego miejsca wykonano kolejne zdjęcie, z domami numer 4, 5 i 6. Przed wojną mieszkali w nich kolejno: rolnik Ferdinand Kiecker, kamieniarz Willi Petermann i Emil Lemke. Jeżeli już jesteśmy przy rodzinie Lemke, to dodajmy, że Otto Lemke (1877-1945), urodzony we wsi Parlin (dzisiaj Parlino), będącej wówczas w gminie Maszewo, był wyróżniającym się architektem.


Jako naczelny architekt miasta Eilenburg pod Lipskiem, od 1904 roku Otto Lemke zaprojektował tam budynki m.in. gimnazjum, seminarium nauczycielskiego, archiwum, koszarów piechoty, szpitala wojskowego, kaplicy cmentarnej, wieży ciśnień. Poniżej budynki 5 i 6.


Jeszcze jedno zbliżenie na dom numer 5, z bawiącymi się dziećmi z pierwszego, urodzonego tutaj, polskiego pokolenia Maszewiaków.  (źródło: zabytek.pl).


A teraz spójrzmy na współczesny widok tego odcinka ulicy, z numerami domów 4, 5 i 6. Pod szóstką przy byłej ulicy Rynkowej, w byłym domu rodziny Lemke, zamieszkała pani Stefania Juszczakowa, wychowawczyni w przedszkolu, którą pamiętam, jak i jej syna Tadeusza, kolegę przedszkolnego i klasowego.

 
Pozostał nam "do zwiedzenia" ostatni, południowo-zachodni odcinek ulicy Kościuszki, od ulicy ks. Świetlińskiego do ul. Kamiennej. I tak jak dotychczas, nie będziemy mówić o współczesnym jej wyglądzie, ale o wyglądzie i charakterze tej ulicy w znacznym stopniu zaginionym - i to w czasach wojny, jak i po wojnie.

Oto z prawej strony rzut oka na ten odcinek z lotu ptaka (dzisiaj powiedzielibyśmy - z lotu drona). Jest to fragment zdjęcia lotniczego z około 1940 roku. Dla łatwiejszej orientacji naniosłem historyczną numerację domów tego odcinka dawnej ul. Rynkowej, jaka widoczna jest na zdjęciu - od numeru 5 do numeru 25. Dodatkowo podane są numery domów ulic poprzecznych - dawnej ul. Źródlanej numery (3, 23 i 24) oraz dawnej ul. Książęcej (numer 18). Z tych łącznie 26 ponumerowanych domów do dzisiaj dotrwało tylko 10, w tym niektóre o zupełnie zmienionej nie tylko fasadzie, ale całej bryle domu. Chwała tym właścicielom, którzy zechcieli poprawić sobie standard zamieszkania zachowując przy tym historyczny wygląd domu.

Zapewne każdy z tych domów ma swoją bogatą historię, ale niestety - z uwagi na ograniczenie dostępu do źródeł archiwalnych i rodzinnych, będę w stanie opisać lub chociaż krótko wspomnieć losy rodzin lub epizody związane tylko z niektórymi z tych domów.

Wydarzenia dotyczące rodzin z domów przy Rynkowej (Marktstraße) 7 i 16 sięgają XIX wieku i omówię je na końcu. 

Teraz pozwolę sobie skrzętnie skorzystać z ostatniej, cennej publikacji w internecie pana Piotra Teofilewskiego. Zakładam, że wszystkie te zdjęcia Maszewian stają się częścią zbiorów Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie i takie podaję na tym blogu źródło publikowanych fotografii.

Niżej zamieszczona fotografia archiwalna (co za wdzięczne ujęcie!) pochodzi zapewne z około 1949-tego roku i przedstawia panią Stanisławę Cybułkę wraz z siostrą i rodzicami - Władysławem i Elżbietą Cybułkę, przed ich domem na ul. Kościuszki. Są to, chociaż przetrwały wojnę, dzisiaj już nieistniejące domy pod numerami 11 i 12, oraz w głębii - również nie istniejący dom przy ówczesnej ul. Buczka 18 (a chyba wcześniej - i krótko, ul. św. Wojciecha). Przed wojną mieszkał w nim mistrz malarski Kwiatkowski, ale to już historia do wspomnienia przy okazji omawiania tamtej ulicy.


Wracajmy do domu przy ul. Rynkowej 7, którego dzisiejsza, zmodernizowana fasada odbiega od pierwotnej formy, z łagodnym, dwuspadowym dachem. Z uwagi na ciekawą historię tego domu, a właściwie jego właściciela, zamieśćmy tu fotografię tego i kolejnego domu przy Rynkowej 8, według stanu w roku 1989  (foto: Antoni Piotr Korzeniewski). Ten oryginalnie również dwukondygnacyjny budynek miał wejście od ulicy, które - jak widzimy, zostało zamurowane. W kolejnym domu, pod numerem 8, widoczne jest jeszcze okna lukarnowe w dachu, którego dzisiaj nie ma.


Pod adresem Marktstrasse 7 mieszkał, i tam miał swoje pierwsze studio fotograficzne, znany maszewski fotograf August Kamrath. Był on też wydawcą niektórych widokówek z Maszewa i okolic. Aktywny zawodowo od końca XIX wieku po początek lat 1930-tych (wówczas mieszkał przy Goleniowskiej 27a). 

Przedstawiamy tutaj pocztówkę z widokami Przemocza (Priemhausen), wydaną przez atelier A. Kamratha w 1906 roku (źródło: Magdalena Piechowiak, Chodzież). Na pierwszym planie widoczny zajazd Alberta Ganzkowa. Za nim, środkowy budynek - urząd pocztowy, a dalej - plebania.


Z uwagi na ciekawy obrazek rodzajowy z tamtej epoki przybliżmy ze zdjęcia maszewskiego fotografa szczegóły postaci na pierwszym planie, zapewne samego właściciela zajazdu, jego rodziny i guwernantki oraz przejezdnych gości. Zwróćmy uwagę, że droga we wsi nie była jeszcze wtedy utwardzona.


Zaprezentujmy poniżej krótką serię zachowanych fotografii z maszewskiego studia fotograficznego Augusta Kamratha. Zdjęcia wkładane były w okładki z kartonika, z nazwiskiem fotografa. Zawarta tam była, standartowa dla fotograficznych atelier tamtych czasów, następująca uwaga: "Płytka przechowywana jest do następnego zamówienia"  (Die Platte bleibt für Nachbestellungen aufbewahrt). Chodzi tutaj o taflę szklaną, na której naniesiony został negatyw fotografii, bowiem mówimy tutaj o starej technice fotograficznej i o tak zwanych odbitkach albuminowych.
 

Karl Friedrich August Kamrath (ur. w Maszewie w 1850) ożenił się z córką piekarza, Marią Magdaleną Koch (ur. 1848). Z ich związku narodziło się w Maszewie dziesięcioro dzieci, z których zaledwie troje przeżyło pierwsze miesiące życia: Hermann Martin (1874-1874), Paul Hermann (1875-1875), Martha Pauline (1876-1876), August Christian (1877-1877), urodzony martwo, bezimienny bliźniak Augusta (1877), Auguste Marie (1878-?), Martha Luise (1879-1880), Karl Julius (1881-?), Pauline Johanna (1883-1884), Karl Albert (1888-?).

Oto z lewej strony miniatura, wykonanej w Maszewie w 1925 roku fotografii (autor praw do zdjęcia: Peter Klement), na której od lewej strony są następujące osoby: August Kamrath, Hedwig Maass, Elisabeth Maass, Auguste Marie (Gertrude) Kamrath,  Gerda Bianca Kamrath i być może jej macocha, Margarethe Agnes Kamrath (z domu Trantow). Rodzina Kamrathów spowinowacona była z rodziną Maass z Jenikowa (niem. Hohen Schönau). W Jenikowie miały miejsce dwa śluby tych rodzin: w 1847 roku Carl Kamrath ożenił się z Marią Maass, a w 1851 roku Christian Kamrath z Friederike Maass. Pewna Johanna Maass wyszła w Jenikowie w 1873 roku za mąż za Heinricha Lüdke, a w 1882 wraz z mężem i trzema córkami wyemigrowała do USA (stan Minnesota). Za nią podążył jej brat Carl Maass, który wraz z żoną Wilhelminą i dziesięciorgiem dzieci wyemigrował z Jenikowa do USA w 1892 roku, gdzie z rodziną siostry Johanny prowadził dużą farmę. Druga połowa XIX wieku to okres intensywnej emigracji zarobkowej do Stanów Zjednoczonych z całej Europy, w tym i z Pomorza.

Podobne były losy rodziny Kamrathów z dawnego Schönwalde, dzisiaj to wieś Mokre w gminie Maszewo. Widoczny na zdjęciu z prawej strony (źródło: Gerald von Kamrath) Christian Friedrich Gottfried Kamrath, urodzony w tej wsi w 1835 roku i ochrzczony w maszewskim kościele, wraz z żoną i trojgiem dziećmi wyemigrował do USA w 1867 roku. Najpierw założył farmę w stanie Nebraska, później przeprowadził się do Kalifornii. W 1894 roku odwiedził rodzinę na ziemi maszewskiej i ponownie powrócił do USA, do stanu Wisconsin. Zmarł w 1918 roku w stanie Nebraska.

Karl Julius Kamrath był urzędnikiem miejskim (Kanzleibeamter) w Maszewie, żonaty z Anną Marią Elisabeth Joecks, z którą miał trzech, urodzonych w Maszewie synów: Fritz Richard (1905-?), Karl Franz (1906-?), Paul Adolf (1907-?). 

Najmłodszy syn fotografa, Karl Albert Kamrath, nauczyciel w Maszewie, ożenił się po raz pierwszy z Ellą Brünką Baatz (1890-1917), z którą miał dwoje dzieci: Heinz Karl (1914-1943), Gerda Bianca (ur. 1916 w Połczynie, zm. w Wausau, Wisconsin, USA w 2015). Być może do Karla Alberta Kamratha należał rower, po którym zachował się poniższy mosiężny dzwonek (źródło: zrealizowana w 2019 roku oferta sprzedaży na Allegro).


Poniższa fotografia (oryginalne zdjęcie o wymiarach 6,5x10,5 cm) przedstawia stojącą przy wyściełanym krzesełku dziewczynkę, w sukience w stylu biedermeier, z krzyżykiem na piersi. Jej nazwisko, jak wynika z odręcznego napisu na odwrocie zdjęcia, to Marie Stracke, później (po mężu) Nauke (być może - Naucke). Zapewne pochodziła z rodziny Stracke, która w 1866 roku posiadała w Maszewie sklep z galanterią odzieżową, o czym informuje wydana w tamtym roku książka "Deutschlands Handel und Industrie: Abtheilung Norddeutschland". Potwierdza to wydanie innej książki z 1874 roku, "Adressbuch aller Länder der Erde der Kaufleute, Fabrikanten, Gewerbtreibenden, Gutsbesitzer etc.", wymieniając nazwisko Friedrich Stracke jako właściciela tego sklepu.


Wiemy też, że małżeństwo Johann Ludwig Stracke i jego żona Ida Luise, z domu Kloxin, stracili dwumiesięczną córkę Marie Elisabeth Stracke, urodzoną i zmarłą w Maszewie w 1868 roku. W dniu 11 marca 1870 roku urodziła im się druga córka, której nadali imiona Marie Martha Louise. Niestety i ona zmarła po trzech miesiącach.

Być może dziewczynka ze zdjęcia to Marie Johanna Bertha Jacobine Stracke, trzecia córka z tych samych rodziców, urodzona 3 grudnia 1871 roku i ochrzczona w Maszewie 29 grudnia 1871 roku, jak wynika z poniższego aktu chrztu (kopia dokumentu i odczytanie dzięki uprzejmości panów Rolf Stein i Frank Kohler).


Opiszmy tutaj główkę tabeli z księgi chrztów w Maszewie za 1871 rok. Kolejne kolumny oznaczają: liczba porządkowa; imię, nazwisko i zawód ojca (Vor und Zuname und Stand des Vaters); imię i nazwisko matki (Vor und Zuname der Mutter); imię chrzestne dziecka (Taufname des Kindes); dzień i godzina urodzenia (Tag und Stunde der Geburt (in Buchst. u. Zahlen)); płeć męska (Männlich); płeć żeńska (Weiblich); data urodzin (Taufdatum ((in Buchst. u. Zahlen); świadkowie chrzestni (Taufzeugen). Odnotujmy wielką liczbę towarzyszących dokonania wpisu do księgi siedmiu osób. Wymieńmy je dla porządku: Friedrich Kloxin, Besitzer (ziemianin) in Hindenburg (dzisiaj wieś Kościuszki); Carl Bütow, Rentier (rencista) in Schiefelbein (Świdwin), vertreten durch Gustav Kloxin in Hindenburg; Hermann Klebe, Kürschnermeister (mistrz kuśnierski) in Gollnow (Goleniów); Franz Sauerwald, Kaufmann (kupiec) in Naugard (Nowogard); Johanna Stracke geb. Heller, Kaufmannsfrau (kupcowa) in Naugard (Nowogard); Bertha Schmidt geb. Weber, Kaufmannsfrau (kupcowa) in Regenwalde (Resko); Jacobine Tappflow (?) geb. Gerstmann, Kämmererfrau (żona podkomorzego) in Massow (Maszewo).

Nie wiemy natomiast nic o jej dalszych losach, w tym o zamążpójściu za nieznanego nam Nauke (Naucke). Jeżeli jest to ta dziewczynka, to można przypuszczać, że powyższa fotografia została wykonana w studio A. Kamratha około 1876 roku. Jej oryginał pochodzi ze zbiorów własnych - do przekazania do Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie.

Chociaż poniższa kopia cyfrowa trzech zdjęć wykonanych przez A. Kamratha nie jest dobrej jakości, zamieszczam ją mimo wszystko - dla uzupełnienia kolekcji z atelier tego fotografa. Stanowią one część zbioru 21 zabytkowych fotografii, obejmującego także stare zdjęcia m.in. z Anglii, Południowej Afryki, Indii i Birmy, opublikowanego na portalu WorthPoint.


Zwraca uwagę ten sam wyściełany taboret z oparciem, rekwizyt wykorzystany również przy wcześniej omawianej fotografii Marii Stracke.

Poniżej jeszcze kilka, kolejnych próbek kunsztu  fotograficznego Augusta Kamratha, przedstawiających podobizny współczesnych jemu rodzimych i przejezdnych mieszkańców Maszewa.
 
  
Oferowany w internecie oryginał poniższej, pierwszej z lewej fotografii, datowany był na 1870 rok. Być może przedstawia ona samego fotografa. Zdjęcie z prawej strony, z uwagi na modę stroju kobiecego i stylistykę krzesła, wskazuje również na dawny okres, z drugiej połowy XIX wieku.

 
Poniższe zdjęcie młodego mężczyzny z muszką, z kolekcji studia A. Kamrath (źródło: Allegro archiwum), w podobnej formie edytorskiej, jak dwa powyższe, pochodzi zapewne z podobnego okresu.


Kolejne poniżej dwa zdjęcia archiwalne, wykonane w studio fotograficznym Augusta Kamratha w Maszewie, przedstawiają portret siedzącej kobiety i towarzyszącej jej dziewczynki (fotografia nieco uszkodzona) oraz portret stojącej kobiety (oryginał tego zdjęcia w zbiorach pani Danuty Thiel-Melerskiej, Fotorewers). Nieznane są przedstawione na zdjęciach osoby, czas wykonania zdjęć, ani ich aktualni właściciele.


Jeszcze jeden portret kobiety z Atelier Fotograficznego A. Kamrath in Massow (źródło: Blog "Ocalić od zapomnienia"). I tutaj studio zaopatruje zdjęcie w okładkę z następującą uwagę: "Płytka przechowywana jest do następnego zamówienia"  (Die Platte bleibt für Nachbestellungen aufbewahrt). 


Następna fotografia ze studia fotograficznego Augusta Kamratha to kolejny portret kobiety. Oryginał oferowany był do sprzedaży w 2018 roku na stronie Allegro (6902000622).


Mniej dekoracyjny, a bardziej powściągliwy, tradycyjny strój nosi młoda kobieta na poniższej fotografii (źródło: hobby-sklep-pl, Allegro, sprzedaż z 2017 roku).


Kolejna fotografia ze studia A. Kamratha przedstawia portret nieznanej rodziny - pary rodziców z dwoma synami. Oryginał oferowany był do sprzedaży w internecie przez Bartko-Reher z Berlina.


Kolejna, zachowana fotografia ze studia Augusta Kamratha przedstawia, wykonany na kartoniku, o wymiarach 5 x 11.5 cm, poniższy portret podoficera, z początku XX wieku (źródło: Allegro archiwum). 

Żołnierz nosi przy boku dystynkcyjną broń mundurową, w postaci paradnego kordzika (Portepee). Tego rodzaju mundur noszony był do końca I wojny światowej W tamtej wojnie zginęło wielu młodych ludzi z Maszewa, ku pamięci których wzniesiono na Placu Kościelnym (Kirchplatz) głaz pamiątkowy z nazwiskami poległych sportowców, a na zachodnim krańcu miasta, wyjątkowe w skali Pomorza,  mauzoleum. 

Przed odzyskaniem przez Polskę w 1918 roku niepodległości, wielu Polaków mieszkających w ówczesnym zaborze pruskim, służyło w wojsku niemieckim. Zaprezentujemy tutaj tego przykład na podstawie częściowo tylko odtworzonej historii, pochodzącego z Kujaw, Metodego Winiarskiego.

Jego losy były, w nieznany nam sposób, związane także z Maszewem, co zobaczymy na kilku kolejnych fotografiach, pochodzących między innymi, ze studia Augusta Kamratha. W zbiorach Federacji Bibliotek Cyfrowych zachowała się taka fotografia - portret dwóch chłopców z instrumentami muzycznymi. 

Oto opis poniższego zdjęcia, wykonanego około 1899 roku (prawa do zdjęcia: Sylwia Dullin, z którą miałem okazję rozmawiać): "Portret Metodego Winiarskiego stojącego z lutnią z lewej strony oraz chłopca z gitarą siedzącego obok niego. Zdjęcie wykonane na tle scenerii zakładu fotograficznego A. Kamratha w Maszewie. 

Dekoracja ścian tego studia na powyższym zdjęciu rodzinnym i na poniższej fotografii jest taka sama, a więc obydwa te zdjęcia pochodzą z podobnego okresu - z około 1899 roku. Obok chłopców stoi rzeźbiony stoliczek, na którym leżą nuty. Chłopcy ubrani w garnitury i koszule z postawionym do góry kołnierzem". Metody Winiarski, urodzony w Elgiszewie koło Torunia w 1885 roku, był synem Mateusza Winiarskiego (1835-1903) i Pauliny Deczyńskiej (1843-1938). 

 
Z tej samej sesji fotograficznej pochodzi również następne zdjęcie młodego Winiarskiego, w zbiorach archiwalnych Sylwi Dullin, zatytułowane "Portret chłopca z lutnią". 


Nie wiemy, co sprowadziło Metodego Winiarskiego spod Torunia do Maszewa. Być może jakiś związek z jego pobytem w Maszewie miała pewna, nieznana z nazwiska, młoda dama, która w wydaniu z 9 lipca 1901 roku toruńskiej, niemiecko-języcznej gazety "Thorner Presse", zamieściła następujące ogłoszenie: "Pokojówka - 24-letnia, dobrze mówiąca po niemiecku i po polsku, lojalna, uczciwa i pracowita, która sprawdziła się we wszystkich aspektach gospodarstwa, szuka pracy na początku października br., tylko u dobrego, chrześcijańskiego, niemieckiego gospodarza, najlepiej u samotnej pani lub u bezdzietnego małżeństwa. Polecana przez panią Nadinspektor podatkową z Berlina w Maszewie na Pomorzu". 

Oto ten anons, z oryginalnym tekstem: "Dienstmädchen, 24 Jahre alt, welches gut deutsch und polnisch spricht, treu, ehrlich und fleissig ist, sowie sich in allen Zweigen der Wirtschaft bewährt hat, sucht zu Anfang Oktober dieses Jahres bei nur feiner, christlicher, deutscher Herrschaft Stellung, am liebsten bei einzelner Dame,  oder kinderlosem Ehepaare. Empfohlen durch Frau Ober-Steuer-Kontroleur Berlin in Massow in Pommern".

Ciekawe, że kilka lat później, około 1903 roku, Metody Winiarski znalazł się ze swoim bratem Przemysławem (1883-1962), ponownie na Pomorzu, a może cały ten okres tam przebywał, czego potwierdzeniem jest poniższa ich wspólna fotografia (źródło: Sylwia Dullin, Biblioteka Kolekcji Prywatnych). Mundur wojskowy brata Przemysława wskazuje, że przebywał on w jednostce wojskowej w Stargardzie. W owym czasie w Stargardzie stacjonował, utworzony w 1808 roku, 9 Kołobrzeski Pułk Grenadierów im. hrabiego Gneisenau (2. Pomorski) [Colbergsche Grenadier-Regiment „Graf Gneisenau“ (2. Pommersches) Nr. 9].

Oto opis zdjęcia z tej kolekcji: "Portret braci Winiarskich. Fotografia studyjna, ujęcie w planie niepełnym. Na drewnianej ławce siedzi Przemysław Winiarski. Ubrany w mundur. Ramieniem wsparty o oparcie ławki. Za nim stoi jego brat Metody Winiarski. Ubrany w surdut. Jedną dłoń opiera na ramieniu brata, drugą na oparciu ławki. Fotografia na ozdobnym, ciemnym kartoniku, na którym pod fotografią dane fotografa i atelier fotograficznego - Aleksander Wolff, Stargard in Pommern, Markt 6" [dzisiaj Rynek Staromiejski].

W stargardzkich koszarach służyło do końca 1918 roku wielu Polaków z byłego zaboru pruskiego. Jako ciekawostkę załączam niżej tekstową stronę kartki pocztowej, nadanej ze Stargardu 2 grudnia 1914 roku do wsi Wełnica, koło Gniezna, do Z. Michalaka. Nadawcą jest pewien Feliks, być może też Michalak, rekrut 9 Kołobrzeskiego Pułku Grenadierów (źródło: Pommersches Pionier). Nadawca pisze (pomijam błędy ortograficzne): "Stargard, 30 L. (listopada) 1914. Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Najprzód [dziękuję] Szanownemu Państwu za szanowną kartkę, która mnie zastała przy dosyć dobrym zdrowiu, czego zdrowia Wam z całego serca życzę. Teraz Wam piszę, że mi dobrze idzie, ale nagorsze, że wnet będziemy wyjeżdżać w pole [nie] daj Boże. Do Wuja pisałem, ale nie wiem, czy mi odpisze. Pozdrawiam Was, szewca [?] Dziadusia, Mariana, Weronisię, Różę. Proszę odpisz ze szczerości - Feliks".


Kontynuujmy opowieść o Metodym Winiarskim - tajemniczym polskim gościu w Maszewie z przełomu XIX/XX wieku. Oto portret jego rodziny z około 1908 roku (źródło: Sylwia Dullin, Biblioteka Kolekcji Prywatnych). Dokument ten opisany jest w zbiorach następująco: "Portret zbiorowy rodziny wykonany na tle zabudowań oraz płotu. Z lewej strony stoi Wiktoria Winiarska, obok niej Wanda Czechak (po mężu Topolewska). Stojąca dziewczynka to Eleonora Czechak (po mężu Dullin), obok niej siedzi Paulina Winiarska (z domu Deczyńska). Z tyłu stoi Stanisława Czechak (po pierwszym mężu Meyer, po drugim Gustowska) oraz Władysław Winiarski. Z prawej strony stoi Czesław Winiarski i Metody Winiarski. Kobiety ubrane w długie spódnice i koszule, mężczyźni w marynarki".


Wypada uzupełnić, z tego samego źródła, informację o postaci w centrum fotografii, matce Metodego Winiarskiego: "Paulina Winiarska - urodzona w 1841 r. w Skępsku koło Golubia-Dobrzynia w ówczesnych Prusach. W wieku 19 lat poślubiła Mateusza Winiarskiego, nauczyciela w niedalekim Elgiszewie. Doczekali się oni pięciu dzieci: Zygmunta, Pelagii, Antoniego, Metodego i Przemysława, późniejszego właściciela warsztatów ślusarskich przy ul. Ślusarskiej w Toruniu. Paulina, podobnie jak jej mąż zajęła się edukacją dzieci i wychowywała ich w duchu patriotycznym. Po wybuchu Powstania Styczniowego w 1863 r. wzięła w nim aktywny udział. Wykorzystując nadgraniczne położenie Elgiszewa pomiędzy zaborami Pruskim i Rosyjskim wraz z mężem pomagała ochotnikom chcącym przedostać się z Pomorza na teren walk powstańczych. Oprócz tego w ich gospodarstwie ukrywano żołnierzy szukających tu schronienia przed Rosjanami, szkolono ich w zakresie posługiwania się bronią, a także opatrywano rannych. Paulina Winiarska zmarła 8 listopada 1938 r. w Toruniu. Przed swoją śmiercią była najstarszą żyjącą na Pomorzu uczestniczką Powstania Styczniowego. Jej pogrzeb odbył się w kościele pw. św. Jakuba w Toruniu i zgromadził wiele wybitnych osobistości m.in. Związków Weteranów Powstań Narodowych oraz zwykłych mieszkańców miasta. Została pochowana na cmentarzu parafialnym św. Jakuba na Jakubskim Przedmieściu w Toruniu".

Poniżej fotografia Metodego z kolegami, pochodząca z około 1912-1914 roku (źródło: Sylwia Dullin, Biblioteka Kolekcji Prywatnych). Dokument opisany jest w tej kolekcji następująco: "Portret Metodego Winiarskiego z kolegami. Fotografia przedstawia trzech mężczyzn siedzących przy stoliku, na którym stoją kufle z piwem. Po prawej Metody Winiarski, ubrany w ciemny garnitur. Gra na gitarze. Pozostali mężczyźni również elegancko ubrani. Każdy z nich trzyma instrument muzyczny. Na fotografii odręczny podpis czerwonym atramentem". Nie wiemy, gdzie zostało zdjęcie wykonane, czy na Pomorzu, czy też w rodzinnych stronach Metodego.


Zaprezentujmy jeszcze nieco późniejszy portret rodziny Metodego Winiarskiego, wykonany około 1915 roku w zakładzie fotograficznym Th. Piekarskiego w Inowrocławiu (źródło: Biblioteka Kolekcji Prywatnych). Zdjęciu towarzyszy następujący opis (fragment): "Przy stoliku siedzi Paulina Winiarska (z domu Deczyńska) ubrana w długą, ciemną suknię z bufiastymi, długimi rękawami oraz biały fartuszek. Z prawej strony stoi jej syn Przemysław Winiarski, ubrany w garnitur i białą koszulę z postawionym kołnierzem. W środku drugi syn Pauliny – Metody Winiarski, ubrany w mundur. Z lewej strony stoi żona Przemysława – Julia Winiarska (z domu Zaremba) z synkiem Aleksandrem Winiarskim. Kobieta ubrana w długą, ciemną suknię rozszerzaną od pasa, chłopczyk w ubranko w kratkę z białym kołnierzem". 

Widniejący na mundurze Metodego Winiarskiego Krzyż żelazny to ustanowione w 1813 roku w Niemczech, w czasie najazdu Napoleona, wojskowe odznaczenie. Pani Sylwia Dullin poinformowała mnie, że  Metody Winiarski otrzymał je w czasie I wojny światowej za udoskonalenie mechanizmu w karabinie, które stosowane jest do dzisiaj.
 
 
Ze wspomnień pani Sylwii Dullin ("Mój rodowód XVIII-XXI wiek", Toruń 2014) o Metodym Winiarskim wiemy również, że z zawodu był jednak ślusarzem, a nie muzykiem, chociaż pochodził z muzykalnej rodziny, która za jego młodych lat grywała we wsi Markowice koło Inowrocławia jako Kapela Braci Winiarskich. Po uzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 roku, Metody wraz z bratem nabył w Toruniu ślusarnię. W wydawanej w Toruniu gazecie "Dzień Pomorza", w numerze z dnia 1 sierpnia 1937 roku znalazł się taki oto artykuł o skonstruowanym przez Metodego Winiarskiego rowerze wodnym, autor prototypu z kwiatem w marynarce (źródło: Kujawsko-Pomorska Biblioteka Cyfrowa).
 
 
 
I jeszcze jeden wynalazek Metodego Winiarskiego. "Kurjer Poznański" z 20 listopada 1936 roku zamieścił informację o opracowaniu i opatentowaniu przez tego zdolnego innowatora roweru ze zmodyfikowaną ramą, przeznaczonego dla kobiet, czyli popularnej dzisiaj "damki". Oto wycinek prasowy. 


M. Winiarski zaprojektował i wykonał w metaloplastyce, w połączeniu z drewnem, gabinet dla drugiego prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej (1922-1926)  Stanisława Wojciechowskiego. Znajdowały się tam szafa biblioteczna, kominek, biurko, kałamarz, dwa świeczniki. Metody Winiarski zmarł w Toruniu w 1948 roku. Oto szyld braci Winiarskich nad wejściem do ich zakładu przy ul. Ślusarskiej 4 w Toruniu, zdjęcie z 1965 roku (źródło: Fotopolska.eu).


Warto tutaj zamieścić jeszcze jeden, związany z Maszewem i studiem fotograficznym A. Kamratha, wycinek prasowy z artykułu Eda Wodalskiego, opublikowanego w 1990 roku w lokalnej gazecie "Wausau Daily Herald", w mieście Wausau, stan Wisconsin (USA). Artykuł poświęcony jest pamięci byłych mieszkańców tego miasta, małżeństwa pochodzących z Pomorza Carla Lemke (1862-1941) i Ulricke Block. Jak wspomina autor artykułu, Carl Lemke był profesjonalnym fotografem, a zawodu nauczył się w Maszewie, w atelier Karla Augusta Kamratha w latach 1877-1882. Kilka lat później wyemigrował do USA.


Rodzina Carla Lemkego opublikowała w Wausau w 1994 roku, spisywane w latach 1934-1966 przez Waltera Johna Lemke (1891-1968), syna Carla, adresowane do swoich dzieci, rodzinne wspomnienia ("Letter to Bud and Carol"), w tym o rodzinie Kamrathów z Maszewa na Pomorzu - kraju pochodzenia swoich rodziców. 

W. J. Lemke, który był profesorem dziennikarstwa na Uniwerytecie Arkansas, we wspomnieniu spisanym w 1934 roku, pisał między innymi: "Okres pracy mojego ojca u Augusta Kamratha to jeszcze czasy starej techniki fotograficznej - mokrych szklanych negatywów i papieru albuminowego. Kamrath był nie tylko zdolnym fotografem, ale prawie jak ojcem dla młodego stażysty Carla Lemke. Mój ojciec na całe swoje życie zbudował przyjacielskie relacje z Kamrathami. Po śmierci Augusta Kamratha nadal utrzymywał korespondencję z jego córką Gertrudą, która także była fotografem. ... Po przyjemnych latach spędzonych w Maszewie mój ojciec poczuł potrzebę dalekich podróży ... Wcześniej już, w 1871 roku, jego dwaj bracia Herman i August, wyemigrowali do Ameryki. W 1884 roku August przyjechał odwiedzić rodzinę na Pomorzu i mój ojciec zabrał się z nim do Ameryki. ... Trzy dni po przybyciu do Wausau dostał pracę u renomowanego w tym mieście fotografa, Francuza Goffa.

Carl Lemke stał się w tym mieście uznanym fotografem, właścicielem dwóch domów i studia fotografii artystycznej. Z lewej strony, pochodzące z tej publikacji, zdjęcie młodego Carla Lemke przed emigracją do USA. Carl Lemke prowadził własne atelier fotograficzne w latach 1886-1925, które później przekazał w zarząd synowi Carlowi (junior).  

Poniższy portret został wykonany w studio Carla Lemke w Wausau, Wisconsin w 1886 roku (źródło: Thomas/Krueger Ancestry). Na fotografii ślubnej pomorscy małżonkowie - Carl Krueger (1864-1949) i Bertha Strehlow (1862-1931). On pochodził ze wsi Kahlen dzisiaj Kaleń, koło Kamienia Pomorskiego. Ona ze wsi Wandhagen (dzisiaj Wierciszewo), koło Sianowa. Mieli sześcioro dzieci, z których czworo przeżyło dzieciństwo.


W studio Carla Lemke w Wasau, Wisconsin powstał w 1885 roku również portret przyszłej małżonki (pobrali się w 1890 roku) Heinricha Kruegera (Mrs Henry Krueger), starszego brata wspomnianego wyżej Carla Kruegera. Nazwisko panieńskie jego żony brzmiało Bertha Augusta Wilhelmine Kamrath (źródło: Thomas/Krueger Ancestry). Urodziła się ona w 1864 roku, być może w Maszewie, bowiem dokumenty imigracyjne podają nazwę niezidentyfikowanej miejscowości nieczytelnie: "Wansau" koło Szczecina, bliskie używanej czasami nazwy Maszewa jako Massau, lub Masau. Mieli oni dwanaścioro dzieci, z których ośmioro przyżyło okres dzieciństwa. Bertha Kamrath zmarła w Wasau w 1928 roku, a jej mąż w 1945 roku.


Interesujące jest, że świadectwo chrztu Edmunda, syna Berthy Kamrath i Heinricha Kruegera, zostało wystawione w 1902 roku w USA w ich języku rodzinnym (źródło: Thomas/Krueger Ancestry). Wydrukowane na dokumencie zdanie "Wer da glauben getauft wird der wird selig werden" mówi: "Kto wierzy i został chrzczony, będzie zbawiony" (z Ewangelii św. Marka 16:16).


Można przypuszczać, że Bertha Kamrath należała do rodziny Kamrathów, która w  1885 roku wyemigrowała z Maszewa do Stanów Zjednoczonych. Jej siostrą mogła być Emma Kamrath, urodzona w 1870 roku, która znalazła się na tym samym statku S/S "Hammonia", który w maju 1885 przybył z Hamburga do Nowego Jorku. W 1893 roku w Wasau wyszła za mąż za Augusta Oelke, czego dowodem jest poniższe zdjęcie ślubne, wykonane w studio byłego maszewskiego fotografa, Carla Lemke (źródło: Thomas/Krueger Ancestry).


Urodzony w Maszewie w 1859 roku Carl Friedrich August Kamrath był prawdopodobnie młodszym bratem lub bratankiem fotografa Augusta Kamratha. Był synem Johanna Friedricha Kamratha i Marii Charlotty Buße z Maszewa. W 1885 roku wyemigrował do USA, gdzie w stanie Nebraska został farmerem. Dwa lata później dołączyła do niego, urodzona w Maszewie w 1866 roku Anna Mathilde Züge, córka Johanna Friedricha Züge i Dorothey Marii Scheel z Maszewa. Tam, w powiecie Dixon wzięli ślub w 1887 roku i dorobili się piętnaściorga dzieci. Anna Matylda Kamrath zmarła w 1942 roku, a jej małżonek August Fryderyk w 1944 roku. Oto ich pomnik nagrobny w Martinsburg, Dixon County, Nebraska (foto: Gerald von Kamrath, 2009).
 

Jeżeli już mówimy o licznych emigracjach Maszewian w XIX wieku do USA (i nie tylko), a przy tym jesteśmy przy mediach, których początki w Maszewie skupiły się przy ul. Rynkowej, to dodajmy jeszcze jedno zdjęcie Maszewianki, która wraz z matką w tamtych czasach wyjechała "za chlebem" do USA. Jest to Friederike Luise Sternke, urodzona w Maszewie w 1842 roku, zmarła w mieście Varina, stan Iowa w 1919 roku. Jej matka, Dorothea Sternke, z domu Strassman. Oto zdjęcie Fryderyki z mężem z około 1895 roku (źródło: Ted Fetkenheur). Jej małżonek, August Ferdinand Porath (1843-1926), urodzony w Nastazinie (Hermelsdorf),  był farmerem, a później pastorem w kościele metodystów. 


Oto poniżej zdjęcie wielopokoleniowej już, maszewskiej rodziny Porathów w USA z około 1910 roku (źródło: Ted Fetkenheur). W drugim rzędzie od środka w prawo siedzą: August Porath, jego żona Friedricke i teściowa Dorothea Sternke.


Jeżeli już jesteśmy przy rodzinie Porath, dodajmy tutaj zdjęcie z około 1900 roku, na którym widnieje, w żołnierskim mundurze i z odznaczeniem krzyżem żelaznym, Karl Wilhelm August Porath, urodzony 1 września 1875 w Faulenbenz, pisane także Faulen Benz, którą to nazwę zmieniono w 1884 roku na Eichenwalde, a dzisiaj są to podmaszewskie Dębice (źródło: Anka Lampe). 

Warto zauważyć przy okazji omawiania ulicy Rynkowej, przy której powstały pierwsze w Maszewie ośrodki nowoczesnej kultury wizualnej, takie jak kina i studia fotograficzne, że media były tutaj reprezentowane także przez wydawaną od 1890 roku lokalną gazetę "Massower Anzeiger" (dosłownie - "Maszewski Donosiciel", albo "Biuletyn Maszewski") oraz kilka przez wydawców pocztówek, które są na tym blogu zamieszczane, niestety nie zawsze ze znaną nazwą wydawnictwa. 

Starodawne, używane w tytułach gazet od XVIII wieku, słowo "Anzeiger" przetrwało do dzisiaj w tytułach kilkudziesięciu gazet w Niemczech, z których największe to wydawany od 1876 roku "Kölner Stadt-Anzeiger". 

Na marginesie, wracając jeszcze do żołnierzy z dawnego Eichenwalde i z dzisiejszych Dębic, to warto tutaj dodać, że w Dębicach urodził się inny, polski żołnierz - Zdzisław Góral vel Goral, generał broni, obecnie w stanie spoczynku (zdjęcie poniżej: Nowogard, oficjalna strona Urzędu Miejskiego w Nowogardzie, 2018).

Pozwolę sobie przytoczyć małą garść wspomnień gen. Z. Górala, które i ja, jako jego rówieśnik podzielam: "Z pól naszego gospodarstwa w Dębicach mogłem podziwiać popisy pilotów z 2. Pułku Lotnictwa Myśliwskiego z Goleniowa. To dlatego tak bardzo pasjonowało mnie lotnictwo, że chciałem w przyszłości i w pierwszej kolejności zostać pilotem wojskowym. Gdzie pojechałem, tam wszędzie mogłem spotkać jakichś żołnierzy. Pamiętam dobrze, jak w latach sześćdziesiątych jednostki wojskowe, długimi kolumnami pojazdów i sprzętu, przegrupowywały się na poligony, na ćwiczenia i szkolenia przez wsie i miasteczka, wywołując ogromne sensacje, szczególnie dla nas – dzieciaków. Siedzieliśmy przy drogach i godzinami gapiliśmy się na wojskowy sprzęt i uzbrojenie. Przy tej okazji dostawaliśmy od żołnierzy suchary, kawę w kostkach, a czasem nawet konserwę" (Z. Góral, 2015 - "Pomorze militarne w moim życiu"). Ja mogę dodać, że gdy pod koniec lat 1950-tych mieszkałem w Wielichówku pod Stargardem, przejeżdżające po pobliskiej drodze gruntowej czołgi wywoływały drżenie, posadowionego na torfowym podłożu, naszego domu i dzwonienie naczyń w kuchni.

Wracajmy do starszych czasów. Wypada wymienić tutaj jeszcze jednego Maszewianina, związanego ze sztuką "przedfilmową", jaką była wynaleziona w XIX wieku technika fotograficzna. Inaczej, niż August Kamrath, w Maszewie nie był fotografem, ale artystą malarzem portretowym. Karierę uznanego fotografa zrobił już poza Maszewem. Jest to Carl Friedrich Wilhelm Brasch, urodzony w Maszewie 3 marca 1825. Jego rodzicami byli mistrz powroźniczy Johann Friedrich Brasch i Anna Maria Spade (Spaude). Był najstarszym z pięciorga dzieci. Niestety, w wieku ośmiu lat pozostał już ostatnim żyjącym dzieckiem w rodzinie. 26 września 1845 roku w maszewskim kościele wziął ślub z Regine Friedrike Henriette Korth (1814-1853). 

Nie wiemy nic pewnego o rodzinie małżonki C. Brascha z pierwszej połowy XIX wieku. Być może pochodziła ona z miejscowości Braschendorf - nieistniejącej już dzisiaj osady (kolonii) pomiędzy Jarosławkami i Maciejewem. Rodziny Korthów wyemigrowały stamtąd do USA w 1843 (Johann Martin Korth 1782-1859 z żoną Marią Luisą Braun i czwórką dzieci) i 1845 roku (Wilhelm Korth z żoną i trójką dzieci). Pewien Friedrich Wilhelm Ferdinand Brasch (1849-1936) pochodził z Maszewka (Neu Massow), ale jako młodzieniec wyemigrował do USA. Do II wojny światowej mieszkały jednak w Maszewie cztery rodziny z nazwiskiem Korth: Hermann Korth, Birkenallee 11 (Brzozowa), Willi Korth, Ebersteinstr. 21 (Chopina), Paul Korth, Stargarder Str. 15 (Stargardzka), Wilhelmine Korth, Daarzer Str. 8 (Spacerowa). 


Być może oferowany przez dom aukcyjny Lot-Tissimo, niedatowany obraz Carla Brascha (Damenportrait), pochodzi z maszewskiego okresu jego twórczości artystycznej. Jest to, oprawiony w bogato rzeźbione ramy w stylu biedermeier, owalny portret nieznanej kobiety (może żony?), wykonany na szkle w mieszanej technice. Wymiary obrazu 56x51 cm. Swój autograf artysta umieścił przy prawym ramieniu kobiety.

Życie osobiste artysty przyniosło mu wiele tragedii. Jego czworo dzieci - Emma, Anna, Wilhelm i Emil nie przeżyły porodu, bądź pierwszych kilku lat. Wszystkie one zmarły do 1852 roku. Ale to nie był koniec jego nieszczęść. W 1853 roku zmarła jego żona.

Po śmierci żony Carl Brasch zdecydował się na opuszczenie Maszewa i szukanie szczęścia w Berlinie. Zamieszkał na przedmieściach stolicy, przy Landsbergerstr. 83 (ul. Gorzowska). Jego pierwszym dziełem malarskim w Berlinie był, wykonany w 1854 roku, na zlecenie  hrabiego Atanazego Raczyńskiego (1788-1874), portret olejny na płótnie, nieżyjącego już sławnego niemieckiego architekta Karla Friedricha Schinkela (1781-1841). Obraz został wykonany na podstawie rysunku kredą, wykonanego za życia architekta przez Franza Krügera. Dzieło Carla Bracha trafiło do galerii A. Raczyńskiego przy Unter den Linden 21 w Berlinie. Obecnie znajduje się ono w zbiorach Muzeum Narodowego w Poznaniu.

Godzi się tutaj dodać, że autorem obrazu olejnego Atanazego Raczyńskiego, powstałego w 1826 roku, będącego w zbiorach muzealnych Poznania, jest Karl Wilhelm Wach (1787-1845). Obraz ten został wykorzystany przez wydawnictwo Brill jako okładka wydanej w 2022 roku książki "Athanasius Raczyński (1788–1874) Aristocrat, Diplomat, and Patron of the Arts". Interesujące dla maszewskiego czytelnika jest, że uczniem K. W. Wacha był Georg Friedrich Bolte (1814-1877) - autor obrazu "Zmartwychwstanie Chrystusa", zdobiącego ołtarz w kościele parafialnym w Maszewie. Obrazowi temu poświęcony jest artykuł "Maszewskie zmartwychwstanie".

Trzy lata później, w 1857 roku, Carl Brasch otworzył w Berlinie przy Wilhelmstr. 57-58, swoje pierwsze studio fotograficzne, które szybko zdobyło renomę w stolicy i poza nią. Okazał się przy tym innowatorem w tej rodzącej się, nowej sztuce. 

W 1858 roku Carl Brasch dokonał w dziedzinie fotografii wynalazku, o czym doniosło wiele gazet, m.in. "Magdeburgische Zeitung", "Wiener Neuigkeits-Blatt", "Bambergische Zeitung", "Innsbrucker Nachrichten", "Münchener Bote", "Würzburger Stadt- und Landbote", a nawet wydawana w Rumunii "Temesvarer Zeitung" oraz rocznik Stowarzyszenia Promocji Przemysłu w Prusach "Verhandlungen des Vereins zur Beförderung des Gewerbfleißes in Preußen" z 1858 roku. Odkrycie Carla Brascha pozwalało przenosić pozytyw obrazu fotograficznego o wysokiej rozdzielczości bezpośrednio na gładką płytę drzeworytową, co umożliwiało odwzorowanie na niej zdjęć w formie wiernych drzeworytów. Inna sprawa, że królująca wówczas od wieków drzeworytowa technika tworzenia graficznej "bazy danych" w archiwach i bibliotekach, miała wkrótce zaniknąć przez konkurencję, jaką stworzyła fotografia na papierze fotograficznym. Wynalazek Brascha pozwolił jednak drukarniom na szybkie przenoszenie odwzorowawnia fotograficznego na zwykły papier i karton, otwierając epokę książek z drukowanymi zdjęciami oraz na powstanie i szybką ekspansję przez kolejne dekady widokówek i pocztówek. Oto informacja z dziennika "Magdeburgische Zeitung" z 1 października 1858 roku.


Być może najstarszym, zachowanym portretem, jaki wykonał Carl Brasch w swoim berlińskim studio fotograficznym, jest portret przedstawiający pewną Elise Wolff. Jest to zdjęcie z lewej strony na poniższym zestawieniu (źródło: Deutsche Fotothek), wykonane około 1865 roku. Na drugim zdjęciu prawdopodobnie jest pewna Elise Pank, a zdjęcie wykonane w 1884 roku. Porównując powściągliwy charakter uczesania, wyrazu twarzy i stroju na pierwszej fotografii z rozluźnionym, swobodnym stylem noszenia się pani z drugiej fotografii, można domyślać się, jak na przestrzeni dwudziestolecia zmieniła się epoka i jej obyczaje.


Po raz pierwszy Carl Brasch został wyróżniony medalem na wystawie „Internationale photographische Ausstellung“ w Berlinie w 1865 roku, co dokumentuje m.in. poniższa fotografia. Oryginał oferowany na sprzedaż przez AbeBooks.


Oto ilustracja tylnej strony jednej z fotografii z atelier C. Brascha (1880 rok), z wizytówką artysty, wymieniającej kolejne zdobyte wyróżnienia.


W sierpniu 1862 roku swoje studio przeniósł do reprezentacyjnej kamienicy przy Wilhelmstrasse 58, róg Leipzigerstrasse 9). 

W gazecie "National-Zeitung" z 30 sierpnia 1862 umieścił następujący anons: "Bardzo lojalne ogłoszenie. Pragnę poinformować wysoko urodzoną i wielce szanowną publiczność, że założyłem nowe studio odpowiadające najnowszym osiągnięciom fotografii, aby jak najpełniej uzasadnić zaufanie i dobrą wolę, jakimi mnie dotychczas obdarzano. C. Brasch - malarz portretowy i fotograf. Berlin, Wilhelmstrasse 58, róg Leipzigerstrasse" (Ganz ergebene Anzeige. Einem hohen Adel und hochgeehrten Publikum, hiermit bit ergebene Anzeige, dass ich den neuesten Fortschritten der Photographie gemäss, ein neues Atelier angerichtet habe, um das mir bisher in so hohem Maasse geschenkte Vertrauen und Wohlwollen, auf das Sorgfälltigste zu rechtfertigen. C. Brasch Portraitmaler und Photograph. Berlin, Wilhelmstr. 58, Ecke der Leipzigerstr.). Oto ten budynek na fotografii z 1888 roku (nie przetrwał ostatniej wojny). Carl Brasch miał swoje studio na pierwszym piętrze. Widoczne na pierwszym planie, na Leipzigerstrasse, uliczne lampy gazowe i tory tramwaju konnego (tzw. omnibus). Pierwsze linie tramwajów konnych w Berlinie, w tym na Leipzigerstrasse, zostały uruchomione już w 1847 roku.


I jeszcze ten sam róg Leipzigerstrasse i Wilhelmstrasse, ze oknami studia Carl Brasch na pierwszym piętrze z prawej strony nad narożnym wejściem, w ujęciu fotograficznym z 1918 roku. Widzimy, jak zmienił się charakter berlińskich ulic w ciągu trzydziestu lat - większe zaludnienie, tramwaje elektryczne i takież oświetlenie ulic.


Za swoje prace  fotograficzne i malarskie na szkle i porcelanie zdobył medale m.in. na Światowej Wystawie w Wiedniu w 1873 roku i na wystawie handlowej w Berlinie w 1879 roku. 

Oto jedna z mistrzowskich fotografii Carla Brascha, wykonanej około 1870 roku, będącej w zbiorach Victoria and Albert Museum w Londynie (V&A), przedstawiająca portret w trzech czwartych nieznanej kobiety z profilu. 


Carl Brasch fotografował również obiekty architektury i współpracował z architektami. W 1868 roku wydał w wydawnictwie Quaas, Berlin swoją książkę, zatytułowaną "Wohnhäuser, Villen und öffentliche Gebäude Berlins, aus der Bauperiode etwa 1850 bis 1868" (Domy mieszkalne, wille i budynki użyteczności publicznej w Berlinie z okresu budowy od około 1850 do 1868). Oto jedna z jego ilustracji w tej publikacji.


Kolejne dwa portrety, to para nieznanych dzieci (fotografia z lipca 1880, własność: Stefanie Herfurth- Schmidt, Berlin) oraz szlachcianka Martha Marie Klementine von Selchow (1842-1917), źródło: Alte Ansichtkarten.  Jej daleki przodek z pomorskiej linii, Joachim von Selchow, kanonik w katedrze w Stargardzie, wymieniony jest jako świadek w dokumencie z 1528 roku. Warto też dodać, że jej siostra, Hildegard Anette Bertha von Selchow (1845-1923), poślubiła w 1867 roku Hermanna von Lettow-Vorbeck (1835-1913), należącego do rodziny Karla Wilhelma von Lettow-Vorbeck (1798-1877) - dawnego właściciela domeny przy dzisiejszej ul. Głowackiego 5 w Maszewie.


Poniżej portret innej, nieznanej kobiety, wykonany w 1884 roku (format 11,5x17,0 cm, źródło: photospuren.de).


Będąc już uznanym artystą reklamował się jako „Nadworny portrecista i fotograf Jej Królewskiej Wysokości Księżnej Fryderyka Karola Pruskiego”, czyli konkretnie żony księcia, księżnej Anny Marii Anhalt-Dessau (1837-1906). 

W Berlinie był jeszcze dwukrotnie żonaty i wielokrotnie został ojcem. Zmarł 12 maja 1886 roku w Eberswalde. W świadectwie zgonu podany był jego adres zamieszkania - Berlin, Leipzigerstrasse 9. Carl Brasch znalazł się w Eberswalde zapewne przejazdem, a miasto to jest na starej drodze wiodącej z Berlina do Szczecina, ale także i do Maszewa (przez Schwedt i Pyrzyce). Jako stosunkowo jeszcze młody (61 lat), być może był w podróży do lub z jednego z tych miast.

Jego trzej synowie - Carl, Hermann i Albert, byli również fotografami i kontynuowali pracę w atelier ojca. Hermann odziedziczył po ojcu talent artystyczny, bowiem kontynuował po nim malarstwo portretowe. W 1903 roku, na podstawie zachowanej fotografii, namalował pośmiertny obraz olejny Atanazego Raczyńskiego. Wykonane przez Carla Brascha i jego syna Hermanna portrety A. Raczyńskiego  świadczą o trwałych relacjach atelier Carla Brascha z rodziną polskiego hrabiego. Fragment tego obrazu posłużył Muzeum Narodowemu w Poznaniu do umieszczenia go na okładce wydanego w 2005 roku katalogu zbiorów tego muzeum "Galeria Atanazego Raczyńskiego". Na marginesie warto dodać, że berliński pałac Atanazego Raczyńskiego - tzw. Palais Raczynski, w którym umieszczona była jego galeria malarska, znajdował się w miejscu, które dzisiaj zajmuje niemiecki parlament - Reichstag. Przed zburzeniem pałacu w 1884 roku, dla zrobienia miejsca pod Reichstag, galeria została przeniesiona do Poznania.

Carl junior został formalnym właścicielem firmy, Hermann jej prokurentem. Hermann Brasch na początku XX wieku był także sekretarzem w zarządzie, założonego w 1863 roku, Towarzystwa Fotograficznego w Berlinie (Photographischer Verein zu Berlin). Studio przy Leipzigerstrasse 9 pod zarządem braci Brasch istniało do 1919 roku, kiedy to z uwagi na swój podeszły wiek sprzedali firmę rodzinie E. u. G. Jaehne, która jako następcy, nadal posługiwała się starym szyldem studia: "C. Brasch Hofphotograph u. Portraitmaler".

W końcowych latach XIX wieku bracia Brasch otworzyli swoje drugie studio fotograficzne w Bydgoszczy, którym kierował Albert Brasch. Ulokowane zostało przy reprezentacyjnym Weltzienplatz 9 (dzisiaj pl. Wolności 9), a później - od 1915 roku, przy Weltzienplatz 1 (zachowany do dziś). Oto zdjęcie tego placu z 1916 roku.


Zaprezentujmy kolejną próbkę kunsztu artystycznego atelier Carla Brascha w oryginalnej formie -  trzyczęściowy portret wielkiego kompozytora Johannesa Brahmsa, jaki powstał w 1889 roku, już za czasów prowadzenia studia przez synów zmarłego w 1886 roku  artysty. Fotografie z tego studia są chyba najczęściej publikowanymi portretami Brahmsa w jego biografiach i biogramach, m.in. w wikipedii polskiej, niemieckiej, angielskiej, francuskiej, rosyjskiej, czeskiej itd.


Jak już jesteśmy przy sławnym kompozytorze, to zamieśćmy poniżej jeszcze jedno zdjęcie Brahmsa z atelier Carla Brascha. Jest to portret w odbitce albuminowej o wymiarach 57x47 cm, obraz z ramami 91x76 cm, wykonany w 1897 roku przez syna sławnego fotografa, Carla Augusta. Obraz ten został ostatnio sprzedany przez dom aukcyjny Sotheby w Londynie za kwotę 6.875 funtów. 

 

Ze wspomnień kompozytora wiemy, że w lutym 1896, kiedy spotkał się ze swoim przyjacielem, malarzem Adolfem Menzelem, ten nie mógł wyjść z zachwytu nad fotografiami Brahmsa i Menzela, naturalnej wielkości, ostatnio wykonanych w studio C. Brascha. W tamtych czasach fotografia wielkoformatowa była jeszcze rzadko wykonywana przez studia fotograficzne. Portret J. Brahmsa naturalnej wielkości, wykonany w studio C. Brascha w styczniu 1896, widoczny jest na poniższym zdjęciu z 1912 roku wnętrza gabinetu Gustawa Hollendera, dyrektora berlińskiego konserwatorium muzycznego (źródło: Cordula Heymann-Wentzel, 2000 - "Das Stern’sche Konservatorium der Musik in Berlin").


Zaprezentujmy inne podobizny berlińskich artystów, fotografujących sie w ateleier Carla Brascha. Są to portrety aktorki Elli Petri (1863-1915), 
z teatru Lessing w Berlinie (wykonane około 1900 roku) i malarza Adolfa Menzela (1815-1905), wykonane w 1895 roku (źródło: GettyImages). 


Zatrzymajmy się na chwilę w tamtej epoce, zwanej z francuska fin de siècle. w której dominowało poczucie regresu społecznego, dekadencji, ale jednocześnie nadziei na lepsze czasy u progu nowego stulecia. Oto wnętrze Lessingtheater w Berlinie, na deskach którego grała Elli Petri. Jak teraz wiemy, mimo wynalazków i postępu technicznego, miniony już świat w XX wieku nie okazał się wcale lepszy, mądrzejszy, niż w poprzednim stuleciu. Lessingtheater został zburzony w 1945 roku przez alianckie naloty dywanowe na dzielnice mieszkalne Berlina.


Na marginesie,  trochę więcej szczęścia miał, wzniesiony w 1848 roku, rozbudowany w 1904 roku, gmach teatru miejskiego w Szczecinie, którego jakimś cudem ominęły podobne naloty dywanowe dzielnic mieszkaniowych Szczecina w 1944 roku. Obiekt, niemal nienaruszony, przetrwał do 1954 roku. Wtedy to został zburzony, aby cegła z jego ścian posłużyła odbudowie Warszawy. Poniższa fotografia pochodzi z 1896 roku. W owych czasach parasole pozwalały paniom chronić się nie tylko przed deszczem, ale i przed zbyt natarczywym dla ich cery słońcem. Nawet polska nazwa francuskiego pochodzenia "parasol" oznacza dosłownie 'słońcochron', podczas gdy po francusku parasol przeciwdeszczowy to "parapluie", czyli dosłownie 'deszczochron', czemu praktycznie on dzisiaj służy.


Zaprezentujmy jeszcze próbkę twórczości malarskiej Adolfa Manzela, uważanego za największego malarza realistycznego w XIX-wiecznych Niemczech. Oto jego ironiczny obraz z życia arystokracji, z 1892 roku, zatytułowany "W podróźy po pięknych okolicach". 


I jeszcze na poniższym zestawieniu (źródło: Deutsche Fotothek) dwa portrety artystów ze studia Carla Brascha - aktor i poeta Otto Sommerstorff (1859-1934) oraz kompozytor i pianista Heinrich Hoffmann (1842-1902). Pierwsze wykonane w 1885 roku, drugie około 1882 roku.


Z licznych, zachowanych fotografii atelier C. Brasch zaprezentujmy jeszcze dwa portrety kobiece. Z lewej strony to zdjęcie słowiańskiej dziewczynki - Serbołużyczanki z Miłocic (niem. Miltitz), w stroju żałobnym, wykonane przez Carla seniora około 1875 roku, w berlińskim studio. Oryginał znajduje się w zbiorach Serbskiego Instytutu w Budziszynie (Bautzen). Zabytek opisany jest w języku górnołużyckim następująco: "Portret holcy w žarowanskej serbskej katolskej drasće: Kralec-Bjaršec Marja z Miłoćic, pozdźišo wudata Čórlichowa w Jaworje (1863 rodź.)", źródło: Deutsche Fotothek. Na fotografii przedstawiona jest więc katolicka serbsko-łużyczanka, Maria Kralec-Bjaršec z Miłocic, później (od 1863) po mężu Čórlichowa.  Drugi obraz powstał około 1895 roku - już za czasów, kiedy synowie zastąpili wielkiego mistrza, w bydgoskim studio. Przedstawia postać nieznanej młodej kobiety (źródło: Omnia).


Fotografie studia C. Brasch zostały wykorzystane w popularnym, mających wiele wydań, trójjęzykowym podręczniku do nauki gry na skrzypcach, Izajasza Barmasa "Die Lösung des geigentechnischen Problems". Oto dwa z tych zdjęć z szóstego wydania książki z 1913 roku.


Jak trwałe podstawy swojego przedsięwzięcia stworzył Carl Brasch senior, niech świadczy fakt że za czasów jego synów, jak wskazuje poniższe ogłoszenie, zamieszczone w 1915 roku w "Der Kinematograph", magazynie niemieckiego przemysłu kinematograficznego, ich firma stała się berlińskim przedstawicielem uznanego producenta lamp i innego sprzętu filmowego i kinowego - Jupiter Elektrophotographische Gesellschaft, z Frankfurtu n/Menem. To od nazwy tej firmy używamy do dziś wyrażenia "w świetle jupiterów" - od produkowanych w niej reflektorów.


Kończymy opowieść o Carlu Braschu, jednym z najbardziej znanych w nowożytnej historii, rodowitych Maszewian i z "wielkiego świata" wracamy do Maszewa, na starą ulicę Rynkową. Jest jeszcze jeden, godny zamieszczenia tutaj, zachowany oryginalny fragment tej ulicy. To przede wszystkim domy numer 8 i 9, w których widoczne w fasadzie zmiany ograniczone zostały do wymiany okien, a w dachu domu 8 usunięto okno lukarnowe (foto poniżej). Mieszkali tutaj garncarz Gustav Prochnow i rolnik Fritz Glaeser.


Podobnie ogólną bryłę zachował mały domek pod numerem 10, jednakże na miejscu dawnej bramy wjazdowej, prowadzącej na podwórze i do wnętrza budynku, dzisiaj są tam drzwi wejściowe, a dwa okna już wcześniej zastąpiono jednym, szerszym  C. Do budynku tego dodano uratowany jakimś cudem kawałek z przyległego, nieistniejącego już domu 11. 

Na zakończenie przedstawię krótką historię rodziny, zamieszkującej nieistniejący dzisiaj dom przy Marktstraße 16. Stał on na przeciwko, istniejącego do dzisiaj domu pod numerem 8.

Oto poniżej jego fotografia z około roku 1922 (źródło: "Massower Anzeiger"). Na progu domu stoi jego właściciel, stolarz Wilhelm Schwieger, w oknie jego żona Emilia (Emilie), z zawodu sprzedawczyni, oraz dwie córki, z lewej strony starsza Maria (Marie), ur. w 1904 roku. 

Obok drzwi wisi szyld: "Wilh. Schwieger Stolarstwo drzwiowe, meblowe i trumienne" (Wilh. Schwieger Tür Möbel u. Sarg Tischlerei).

Wilhelm urodził się 29.09.1863 w Maszewie, zmarł 6.09.1944 i został pochowany w Maszewie. Emilia z domu Backhaus urodziła się w 1877 roku w Sokolnikach (Falkenberg), zmarła 17.04.1945 w Neubrandenburgu.

Przy okazji podam, że jej młodsza siostra, Bertha Backhaus (na zdjęciu poniżej), urodzona w 1883 roku w Maszewie, zmarła w Salt Lake City, USA w 1957 roku.

Z początku przypuszczałem, i tak podałem pierwotnie w tym artykule, że to od stolarza Schwiegera z ulicy Rynkowej 16 mogli pochodzić potomkowie, którzy znaleźli się w Kanadzie. Tą część artykułu musiałem w następujący sposób skorygować.

Ta rodzina stolarska, okazuje się, była całkiem liczna w Maszewie. Otóż przy ulicy Am See 6, czyli Jeziornej (dosłownie: Nad jeziorem), a obecnie Obodrytów, mieszkał jeszcze stolarz Gustav Schwieger, urodzony w Maszewie 16-06-1877. Jego rodzicami byli Karl Friedrich Julius Schwieger i Wilhelmine Louise Dröse (ur. około 1855). 

Być może bratem Gustawa (z uwagi na imię Karl, jak ojciec Gustawa) był stolarz Karl Schwieger, który miał dwa adresy (prawdopodobnie jeden to mieszkanie, a drugi to warsztat): przy Gollnowerstraße 11, czyli Goleniowskiej, obecnie Jedności Narodowej, oraz przy Naugarderstraße 19, czyli Nowogardzkiej. Była jeszcze jedna rodzina z tym samym nazwiskiem - rewizor kolejowy Hans Schwieger, z ulicy Am See (Obodrytów) 8.


Powyższa fotografia nagrobku Karla i Friedy Schwieger z Maszewa, jaki znajduje się na cmentarzu w kanadyjskim mieście Barrie, w prowincji Ontario, nie tak daleko od Toronto, dotyczyć może więc jednej z wyżej wymienionych rodzin, najpewniej tej z Karla z ulicy Goleniowskiej i Nowogardzkiej.

Istota sprawy się nie zmienia, gdyż rewelacyjnym szczegółem na tym kamieniu jest ... herb Maszewa, z nieco nieprecyzyjnym odzwierciedleniem lwa, ale z dość wiernym odtworzeniem (być może z pamięci) pozostałych szczegółów. Proszę zresztą porównać z wizerunkiem herbu w nagłówku tego blogu, a także z poniższym odwzorowaniem archiwalnej pieczęci urzędu miasta Massow.


Na ślad prowadzący do tego nagrobku doprowadziła informacja z "Massower Anzeiger" z 15 lutego 2006 o tym, że  do redakcji zadzwonił Heinz Schwieger i poinformował, że urodził się w 1926 roku Maszewie i że mieszka w Kanadzie, podał adres i zachęcił byłych mieszkańców Maszewa do korespondencji z nim. Heinz Schwieger zmarł w 2009 roku, pochowany jest na tym samym cmentarzu, co to małżeństwo - zapewne jego rodzice. Piękny, wyryty w kamieniu przykład, jak wielkie może być przywiązanie do swojej ziemi ojczystej.