niedziela, 3 maja 2020

Ulica Stargardzka (Stargarderstrasse)

Biegnąca od Starego Miasta w kierunku południowym ulica Stargardzka nie jest tak stara jak średniowieczne ulice, wytyczone w obrębie murów obronnych. Jako zabudowany trakt w infrastrukturze miejskiej na dobrą sprawę powstała w drugiej połowie XIX wieku, kiedy to w latach 1865-1877 zbudowano drogi bite do Goleniowa (1865), Stargardu (1868) i Nowogardu (1877). W średniowieczu od strony południowej, w bezpośrednim sąsiedztwie Bramy Stargardzkiej było tylko niewielkie przedmieście skupione wokół kaplicy św. Jerzego, związane z przytułkiem dla ubogich, szpitalem i cmentarzem oraz w dalszym oddaleniu na południe, dwa młyny (wiatrak i młyn wodny). Zanim stała się częścią miasta zwana była dawniej jako stargardzka droga (Stargarder Weg), a pod koniec XIX wieku stargardzka szosa (Stargarder Chaussee).

Za początek ulicy przyjmiemy jej dzisiejsze skrzyżowanie z ul. Konopnickiej (dawniej, na tym odcinku - Freienwalder Weg (Droga Chociwelska) lub później - Falkenberger Chaussee - Szosa Sokolnicka) i z ul. Brzozową (Birkenallee). W pierwszej połowie XX wieku za jej początek uznawano skrzyżowanie ówczesnych ulic Friedenstraße (ul. Sienkiewicza), Heerstraße (ul. Wojska Polskiego) i Königstraße (ul. 1 Maja). Jednakże odcinek ten - do dzisiejszego początku ul. Stargardzkiej historycznie nazywał się Bramą Stargardzką (Stargarder Tor), zasługuje na osobny artykuł. Podążymy za tradycyjnie prowadzoną numeracją domów, zaczynającą się po lewej stronie ulicy, a kończącą się po prawej.


Oto powyżej, jak wyglądał zbieg tych dróg na zdjęciu lotniczym z 1932 roku. Jest to fragment fotografii lotniczej, wykonanej z okazji obchodów 700-lecia Maszewa w 1932 roku (Massow [Pomm.] aus der Vogelschau). Jest na niej wiele interesujących szczegółów, między innymi nieaktualne dzisiaj połączenie ul. Stargardzkiej z ul. Brzozową, kiedy osie obu jezdni nie były jeszcze na jednej linii. To historyczna pozostałość średniowiecznego przebiegu drogi ze Stargardu do Nowogardu nie, tak jak dzisiaj - poza Starym Miastem, ale przez centrum miasta, dalej obecną ulicą Jedności Narodowej, po zachodniej stronie Jeziora Warszewskiego (Warsower See), zwanego dzisiaj Młyńskim, albo po prostu Maszewskim, przez Redło (Pflugrade) do Nowogardu i dalej do Gdańska.

Załączony poniżej plan ul. Stargardzkiej sprzed 1945 roku (zorientowany krawędzią górną ku zachodowi), otrzymany od byłego Maszewianina Wernera Zuthera, koryguje wcześniej opublikowane tutaj dane na temat położenia niektórych domów, zwłaszcza o numerach 17 i 18. 


Na początku lat 1920-tych, u zbiegu ul. Stargardzkiej z dzisiejszą Konopnickiej powstała, widoczna na poniższym zdjęciu, stacja benzynowa, której właścicielem był mechanik samochodowy, Wilhelm Strosin. Mieszkał on przy Stargardzkiej 1, na tyłach stacji (później przy Stargardzkiej 17). W latach 1930-tych stację przejęła spółka Käding-Wiese. 

Na poniższym zdjęciu z około 1940 roku stoją dzieci właściciela: Gerd-Ulrich, Gisela i Siegfried Käding (foto: Gisela Simon, z domu Käding, 1927-2016).


Zanim jednak technika samochodowa dotarła do Maszewa, do końca XIX wieku na początku ul. Stargardzkiej powstały pierwsze cztery zagrody o charakterze rolniczym, ze stodołami i innymi zabudowaniami gospodarczymi. Przy ul. Stargardzkiej 2 położone było gospodarstwo, którego właścicielami była rodzina rolników Erwin i Marta Arndt. Zagrodę pod numerem 3 miał rolnik Friedrich Nötzelmann, a numer 4 rolnik Franz Schütt. Ten ostatni rozbudował swoje gospodarstwo w latach 1920-tych o kolejną zagrodę pod numerem 5. Do dzisiaj pozostały fragmenty zabudowań pierwszych domów mieszkalnych przy tej ulicy, w tym część zagrody przy ul. Stargardzkiej 4 (zdjęcie poniżej).


Działka ziemi przy ul. Stargardzkiej 5 sąsiadowała od południa z cmentarzem żydowskim (kirkutem). Chociaż uważa się, że został on założony około 1812 roku, to wiele danych wskazuje że było to  wcześniej. Na stronie Wirtualny Sztetl podano informację, że pierwszymi Żydami, którzy otrzymali zezwolenie na osiedlenie się w Maszewie w 1705 roku byli Eleasar Jacobs, Zander Leyser, Lewin Boas, Fischel Lewin, Jonas Salomon, Jochim Arndt i nauczyciel Isaac Jacob. 

Nie jest to jednakże informacja ścisła, bowiem z publikacji "Zeitschrift des Westpreussischen Geschichtsvereins", Zeszyt 42 z 1900 roku wynika, że już pochodzący z Maszewa Jacob Weiss w dniu 3 sierpnia 1649 roku otrzymał obywatelstwo w mieście Gdańsku. Hirsch Lewin urodził się w Maszewie około 1751 roku, a Israel Jacoby w 1786 roku. Z dostępnych danych wynika, że w 1791 roku było w Maszewie 33 Żydów. Wiadomo też, że urodzona w Człuchowie (Schlochau) w 1775 roku Dora (Dewora) Hirsch, córka Salomona Hirscha, wzięła w 1808 roku ślub w Maszewie z Wolfem Seeligem, który zmarł przed 1812 rokiem.

Na maszewskim kirkucie chowano zmarłych do 1933 roku. Był to jeden z pięciu cmentarzy, jakie w różnych czasach istniały w Maszewie. W tym miejscu wspomnimy o nieodległym od niego cmentarzu zadżumionych, położonym za dzisiejszą ulicą Konopnickiej, niemal w połowie drogi do Tolcza (Tolz), jaki istniał w XVII i częściowo w XVIII wieku. Zwany był Pestkirchhof, pochowano tam około tysiąca ludzi, zmarłych w kilku, nawracających do miasta epidemiach dżumy.

Oto kilka płyt nagrobnych z kirkuta przy ul. Stargardzkiej. Pierwsze zdjęcie z lewej (autor: Tomasz Olgierd Major) oraz dwa kolejne ("Wirtualny Sztetl"), zostały wykonane jeszcze w 2015 roku, dwa z prawej przez przedstawicieli "Białego grosza", w sierpniu 2017 roku.


Napisy na kolejnych płytach (od lewej do prawej) są następujące: 1) Clara von Brocke geb. Freijer __1843, + 26-08-1911 Christus ist mein Leben, Sterben mein Gewinn [Clara von Brocke, z domu Freijer, ur. _ 1843, zm. 26-08-1911 Chrystus jest moim życiem, a śmierć zyskiem (z listu św. Pawła do Filipian 1:21 - mój przypis)], 2) Hier ruht in Gott mein theurer unvergesslicher _ _ unser Sohn u. [und] Bruder der Kaufmann Hugo Berendt geb. 11 Sept. 1841 gest. 5 Jan. 1891 Seine Seele bei Gott. [Tutaj spoczywa w Bogu mój drogi niezapomniany _ _ nasz syn i brat, kupiec Hugo Berendt ur. 11-09-1841, zm. 5-01-1891 Jego dusza przy Bogu], 3) Hier ruht in Gott mein theurer _ _ Vater Moses Berendt geb. 25 Dezember 1815 gest. 18 November 1893 [Tutaj spoczywa w Bogu mój drogi _ _ ojciec Moses Berendt, ur. 25-12-1815, zm. 18-11-1893], 4) Hier ruht in Gott unsere liebe Schwester, Frau Lina Moses geb. Behrendt geb. _ -06-1840, gest. 12-10-1913 Ihrer Seele bei Gott (seyn) [Tu spoczywa w Bogu nasza kochana siostra Lina Moses, z domu Berendt, ur. _ 06-1840, zm. 12-10-1913 Niech jej dusza zostanie z Bogiem], 5) Helene Falkenstein. Oto kamień nagrobny w języku hebrajskim (foto: "Biały Grosz").


Jego treść w języku niemieckim jest następująca: Hier ruht Rabbi Avraham der Sohn von Rabbi Jakov geboren am 1. Cheschwan 5610 gestorben am 1. Tischrej 5674 [Tutaj spoczywa rabin Awraham syn rabina Jakowa, urodzony 1 cheszwana 5610, zm. 1 tiszreja 5674 (czyli ur. 17-10-1849, zm. 2-10-1913 - mój przypis)].

Oto treść na kolejnych dwóch (z lewej "Biały Grosz", z prawej "Wirtualny Sztetl"): 1) Emilie Rudolph, z domu Rakow, ur. 11-12-1882, zm 5-02-1931, 2) Petr Meijer geb. 15 Februar 1847 gest. 18 März 1886 Möge sein (?) _ ruhet! (?) [Petr Meijer, ur. 15-02-1847, zm. 18-03-1886 Niech jego … spoczywa!]. Należy zauważyć rzecz szczególną, jaką jest fakt, że większość tych nagrobków ma charakter chrześcijański, co wskazywałoby na nie ortodoksyjną postawę Żydów maszewskich i ich duże zintegrowanie się z lokalną społecznością.

Można przypuszczać, że w okresie używania cmentarza w latach 1812-1933, czyli przez około sześć pokoleń, kilkudziesięcioosobowa społeczność żydowska w Maszewie pozostawiła na cmentarzu około 150 grobów. Znaczna większość płyt nagrobnych (macew) oraz ceglane ogrodzenie, w latach 1938-2017, było sukcesywnie usuwanych i wykorzystanych zapewne jako materiał budowlany. 


Idźmy dalej ulicą Stargardzką, obsadzoną aleją lipową, dzisiaj już mocno przerzedzoną. Za byłym cmentarzem, po tej samej stronie ulicy, rozpościerały się kiedyś zagony ziemniaczane lub buraczane, a dzisiaj najczęściej jaskrawo-żółte łany kwitnącego rzepaku. Mijamy rozwidlenie dróg, z której lewa prowadzi do Mieszkowa (dawniej Maszewka), prawa do Stargardu i "w Polskę". I pomyśleć, że aż do początków XIX wieku ta niepozorna droga do Mieszkowa (historycznie do Łęczycy - niem. Lenz, bowiem Maszewko-Mieszkowo to wieś powstała po 1945 roku) była głównym traktem, którym przemierzały dyliżansy pocztowe z Lipska i Berlina, przez Maszewo do Gdańska i Królewca.


Tuż za rozwidleniem, pomiędzy tymi drogami rozpościera się dzisiaj zgrabny motel, a mało kto wie lub pamięta, że stoi on (restauracja) na miejscu po domu mieszkalnym przy byłej Stargarderstraße 6. Oto jego archiwalna fotografia (foto: Christel Euchus).  Budynek został zbudowany w 1928 roku, a jego właścicielami byli mistrz kamieniarski, Karl i Emilie Meissner (przeprowadzili się z Kirchenstraße - ul. Mickiewicza). W czasie działań wojennych w marcu 1945 został poważnie uszkodzony, a jego ruiny wśród zarosłego sadu straszyły jeszcze w latach 1950-tych.

Dalej na  południe dochodzimy do stacji transformatorowej po lewej stronie ulicy, która przed wojną zasilała okoliczne domy przy ul. Stargardzkiej, a przede wszystkim pobliską cegielnię i betoniarnię. Transformator ten nadal jest czynny dla najbliższej okolicy, łącznie z Mieszkowem, chociaż nie ma już w jego pobliżu żadnego zakładu przemysłowego (ale była PGR-owska tuczarnia w Mieszkowie, wtedy w Maszewku). W 1963 roku na polach pod Maszewkiem prowadzono wiercenia geologiczne w poszukiwaniu ropy naftowej. Dotarto do złóż ropy i soli potasowej, ale z uwagi na ich ograniczoną wielkość, okazały się nieopłacalne dla podjęcia eksploatacji. A w niektóre letnie dni unosił się w tamtym roku nad Maszewem zapach ropy naftowej i nadzieje na ... eldorado.

Właścicielem przedwojennych fabryk przy końcu ulicy Stargardzkiej był Wilhelm Hoffmann. Urodził się, tak jak i jego starszy o dwa lata brat Otto, mieszkający przy ulicy Goleniowskiej, w Körlin (dzisiaj Karlin), w 1888 roku. Obydwaj mieli wykształcenie budowlane. Otto w latach 1909-1914 nadzorował w Kamerunie budowę odcinka kolei. Po przybyciu do Maszewa  w 1919 roku  bracia Hoffmann zbudowali zakłady przy ulicy Stargardzkiej i Goleniowskiej. Wilhelm Hoffmann wybudował cegielnię (Kalksandsteinfabrik) - fabrykę cegły silikatowej oraz betoniarnię. Fabryki pracowały w oparciu o duże zasoby piasku i żwiru, znajdujące się w pobliskich wałach polodowcowych, zwanych ozami. Ozy powstawały około 15 tysięcy lat temu, w wyniku kumulacji, sortowanych w strumieniach topniejącego lodowca, piasków i żwirów.

W cegielni Wilhelma Hoffmanna produkowano nie tradycyjne, ceramiczne, czerwone cegły - wyrabiane z gliny, ale żółtawe - tak zwane cegły wapienno-piaskowe, otrzymywane w prasach pod ciśnieniem, z mieszaniny zmielonego piasku kwarcowego (ok. 90-92% masy) i wapna palonego (ok. 5–8% masy), z małą ilością wody. Nie wiemy, jaka była wielkość produkcji cegielni Hoffmanna, być może podobna do uruchomionej w Łobzie (właściciel Bernhard Schulz) w 1906 roku cegielni wapienno-piaskowej o wydajności 6000 cegieł dziennie. Jeszcze w latach 1950-tych górował nad byłą cegielnią, wówczas betoniarnią, wysoki komin po piecu do wypalania cegły. Oto ilustracja fabryki produkującej cegły wapienno-piaskowe  (foto: Schmalspur-Ostwestfalen.de).


W trakcie produkcji cegły podgrzewane były pod ciśnieniem i można je było stosować natychmiast po schłodzeniu. W porównaniu z cegłami glinianymi, cegielnie wapienno-piaskowe były w stanie produkować szybciej, ponieważ wyeliminowano długi proces suszenia glinianych cegieł, a także sezonowość ich produkcji (okres letni).

O ile technika wyrabiania cegły glinianej znana była od wieków, o tyle technologię produkcji cegieł wapienno-piaskowych (o dużo wyższej wytrzymałości mechanicznej) na skalę przemysłową poznano dopiero pod koniec XIX wieku, a więc cegielnia maszewska była dość nowatorska.

Po wojnie nie kontynuowano produkcji cegieł. Jeszcze w dokumencie zatytułowanym "Wykaz przedsiębiorstw przemysłowych na terenie Masowa" z 21 lipca 1945 (źródło: Archiwum Państwowe w Szczecinie) "wytwórnia cegieł wapienno-piaskowych i cementownia" określona jest jako "nieoddana pod zarząd" i "w dobrym stanie". Prawdopodobnie niezbędne maszyny zostały zdemontowane i wywiezione, rzecz powszechna bezpośrednio w latach powojennych, kiedy wobec zmian politycznych w Europie nie było pewne, czy tak zwane Ziemie Odzyskane pozostaną definitywnie przy Polsce. Prowadzono tutaj gospodarkę rabunkową, tak przez pojedynczych rabusiów i gangi handlarzy, jak i w skali państwowej - przenosząc maszyny z tych ziem do centralnej Polski i do Rosji - militarnych zwycięzców w tej wojnie. Do około 1960 roku na ziemiach zachodnich i północnych z zasady nie budowano żadnych nowych domów i fabryk, a jedynie remontowano stare, w obliczu nie potwierdzonej przez Zachód definitywności granicy na Odrze i Nysie. Do lat 1970-tych betoniarnia należała do Szczecińskich Zakładów Przemysłu Terenowego Materiałów Budowlanych w Szczecinie, al. Jedności Narodowej 42. 

Po wschodniej stronie ulicy Stargardzkiej kontynuowano jednakże produkcję wyrobów betonowych. Były to kręgi studzienne, płyty chodnikowe i drogowe, trelinki, bloczki budowlane. Oto poniżej pracownica betoniarni, polewająca wodą świeżo wykonane kręgi studzienne (zdjęcie z około 1955 roku).


W betoniarni pracował w latach 1958-1973 m.in. Wacław Krzywański,  od robotnika, przez brygadzistę do stanowisku majstra. Oto poniżej zdjęcie z końca lat 1960-tych, sprzęt i infrastruktura jeszcze "poniemieckie". Pierwszy z lewej Franciszek Filter. Czy ktoś poznaje pozostałych panów?


Później, w latach 1970-tych, betoniarnia w Maszewie przeszła organizacyjnie do Przedsiębiorstwa Przemysłu Betonów Prefabet w Kaliszu Pomorskim, produkując głównie ażurowe płyty drogowe typu "jumbo" oraz odcinki rur betonowych o przekroju 60 cm i 100 cm.
 
W ramach rządowego "programu transformacji" zakład został doprowadzony do bankructwa, a 1 października 1993 w "Głosie Pomorza" ukazał się anons przedsiębiorstwa z Kalisza, oferujący do sprzedaży zakład betoniarski w Maszewie, na który składały się trzy hale produkcyjne, warsztaty, magazyny, budynek socjalno-biurowy, kotłownia (budynek centralnego ogrzewania) i utwardzone place składowe. Oferowana cena wyjściowa wystawionych do przetargu nieruchomości - prawie półtora miliarda ówczesnych złotych (bez gruntów). Dla porównania - jeden dolar USA oferowany był wówczas w sprzedaży przez Narodowy Bank Polski po cenie 20 tysięcy 130 złotych.


Rzućmy jeszcze okiem na zachowany, ostatni stary dom po wschodniej (lewej) stronie ul. Stargardzkiej, pod numerem 7. W latach międzywojennych przewinęło się przez niego wiele rodzin, niektóre mieszkały w nim jednocześnie: Emil Stark, nauczyciel w gimnazjum (Mittelschule), robotnicy Erich i Hermann Köpke, cieśla Walter Köpke, praktykant Heinz Lucht, Ernst Koch, kontroler jakości mleka.


Mimo, że znana jest powszechnie Maszewianom, interesującym się historią miasta, litografia z panoramą miasta, opublikowana około 1846 roku przez wydawnictwo E. Sanne ze Szczecina, to pozwolę sobie ją tutaj dołączyć, bowiem wykonana ona została z południowych rogatek Maszewa, przy drodze wylotowej do Stargardu. Widzimy ją na pierwszym planie, jeszcze nie utwardzoną brukiem, co miało miejsce w latach 1860-tych.

Na drugim planie z lewej strony widoczny młyn wodny, na małym strumyku, który dzisiaj zachował się w stanie zaniku. Jak widać, dolina, którą obecnie wypełnia w dużej części staw, była pokryta łąkami. Na dalszym planie rysuje się szpaler topól, a za nim dopiero widzimy zarysy starego miasta.


A teraz to samo ujęcie panoramy Maszewa z 1846 roku, wykonane w jego interpretacji artystycznej, ale niezupełnie dokładnie z widokiem historycznym (za jaki uważamy litografię E. Sanne), przez współczesnego nam artystę, urodzonego w Peitz na Łużycach w 1951 roku, Petera Natuscha.
Spróbujmy na poniższej mapie południowej części Maszewa, odtworzyć miejsce, z którego wykonana została ta ilustracja - zamknięte dwoma zbiegającymi się, czerwonymi liniami. Dla większej czytelności mapy zostały pokolorowane drogi wyjazdowe (brąz), strumienie (błękit), ścieżka - skrót z ul. Stargardzkiej do Darża, Emilienhofu (obecnie nie istnieje) i Radzanka oraz aleja topolowa (zieleń). Zaznaczono również położenie wiatraka i młyna wodnego.


Urok dawnych, pomorskich młynów wodnych dobrze oddaje rysunek pomorskiego artysty Gustava Pflugradta w gazecie "Pommersche Heimat. Beilage zum General-Anzeiger", Nr. 10 z 1913 roku. Sam rysunek pochodzi z 1878 roku.



A teraz ten sam młyn w pełnym, malarskim ujęciu tego artysty. Gustav Pflugradt (1828-1908) zapewne znał Georga F. Bolte, twórcę maszewskiego obrazu Zmartwychwstania w ołtarzu kościoła mariackiego, bo obaj należeli do Vereins Berliner Künstler - tego samego związku artystów w Berlinie.


Wracając do panoramy miasta z litografii E. Sahne - dalej, w głębi na prawo to nie budynek zarządu domeny (posiadłości) państwowej (tzw. Amt), przy dzisiejszej ul. Głowackiego 5, jak na pierwszy rzut oka mogłoby się zdawać (ten byłby prawie dwa razy dalej, a zatem narysowany dużo mniejszy), ale domek, jaki stał w pobliżu zbiegu rzeczki Stepnicy i strumienia (dzisiaj nieistniejącego), przy którym widoczny jest tutaj młyn wodny. Widoczna dalej aleja topolowa biegła w poprzek doliny Stepnicy, zapewne wzdłuż lewego brzegu rzeczki. Zaczynała się na wysokości późniejszego nowego szpitala i kończyła przy zachodnim zboczu doliny. Prawdopodobnie tamtędy wiodła, zaczynająca się przy ul. Stargardzkiej tuż przed wiatrakiem (patrz niżej rycina z 1838 roku),  być może tylko piesza, droga do Darża, będąca z tej części Maszewa skrótem w stosunku do drogi głównej, wychodzącej od dzisiejszej ul. Spacerowej (Daarzerstraße). Łączyła się ona z drogą główną w pobliżu rozwidlenia dróg, z którego odchodziła droga do Radzanka (Resehl).

Proszę zwrócić uwagę na dużo większą wysokość Baszty Francuskiej, niż dzisiaj, sięgającą wierzchołka dachu nawy głównej kościoła mariackiego. Znając inne ryciny z tej serii, a przede wszystkim biorąc pod uwagę, że malarz i litograf E. Sanne angażowany był do odrysowywania zabytków archeologicznych, a także planu miasta Szczecina, nie wydaje mi się, żeby autor nie dochował wierności tego szczegółu. Wieża nie jest przykryta stożkowym dachem, lecz - jak mi się wydaje, zwieńczona płaskim, drewnianym lub kamiennym sufitem, obwiedzionym wyżej ceglanym murem z tak zwanymi blankami - prostokątnymi zębami.

I tak docierając do południowych rogatek miasta, przechodzimy na drugą, zachodnią stronę ulicy, gdzie stoi okazały budynek pod numerem 9. To był dom rodzinny Wilhelma Hoffmanna (jego brat i wspólnik Otto mieszkał przy Gollnowerstraße 21 - nie ma dziś tego budynku, pamiętam uprzątnięte jego ruiny).

Po wojnie dom zajmowało kierownictwo Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Maszewie, a w latach 1960-tych, po "wchłonięciu" maszewskiego PGR'u przez Kombinat PGR w Mostach, było tutaj zaplecze techniczne kombinatu (warsztat stolarski i mechaniczny).


W nieistniejących po obu stronach tego domu budynkach, o numerach 8 i 10, mieszkali pracownicy firmy Wilhelma Hoffmana. Pod ósemką obsługa domu Hoffmanna: kierowca Gustav Krause, pokojówka Erna Knuth, woźnica August Neumann, robotnicy August Becker i Wilhelm Brehmer. Pod dziesiątką (dom pracowniczy) mieszkali robotnicy produkcyjni: Hermann Köpke (zanim nie wyprowadził się pod nr 7), Paul Hornburg (a gdy zmarł nadal mieszkała tam jego owdowiała żona Anna Hornburg), Otto Minning, murarz Emil Maaß, kotlarz Friedrich Voigt.

Dzięki uprzejmości pana Wernera Zuthera, urodzonego przed wojną w Maszewie, przedstawiam poniżej fotografię rodzinną Wilhelma Hoffmanna z żoną i synem, przed swoim domem przy Stargarderstraße 9. W. Hoffmann dożył wieku stu lat i zmarł w 1989 roku. Piękną dorożką powoził, ubrany w liberię, August Neumann. Zdjęcie wykonane w latach 1920-tych, zapewne przy okazji niedzielnej przejażdżki za miasto. Na co dzień woźnica przewoził transportem konnym z cegielni towar do załadunku na stacji kolejowej. Widoczny z lewej strony w głębi dom nr 8 dzisiaj nie istnieje.


Zdjęcie pochodzi od Ilse Nettelbeck, z domu Neumann, urodzonej w 1921 roku w Maszewie. W latach 1941-1945 pracowała jako pielęgniarka w polowym szpitalu wojskowym, który mieścił się w budynku szkoły powszechnej.

Opuszczamy południowy kraniec ulicy Stargardzkiej, z historycznym widokiem sfotografowanym z pagórka wyrobiska piasku, będącego po jej zachodniej stronie. Zdjęcie wykonane w kierunku cegielni i betoniarni, położonej po wschodniej stronie ulicy. Pochodzi, jak sądzę, z końca lat 1920-tych, wykonane zimą. Jego autorem był pewien dr Hauer, a udostępnił do publikacji pan Werner Zuther. 


Na pierwszym planie widzimy tory kolejki prowadzącej ze żwirowni w kierunku betoniarni. Na prawo od torów widoczny dom mieszkalny numer 9, z zabudowaniami gospodarczymi, należacy do Wilhelma Hoffmanna. Na wprost torów, w głębi stoi dom numer 7, a na lewo od nich zabudowania cegielni i betoniarni, z nieistniejącym już kominem. Brak jest jeszcze domu numer 10, którego dzisiaj już też nie ma, a który zbudowano zapewne w latach 1930-tych, tuż przed domem 9, patrząc w kierunku Stargardu. Dzięki temu zdjęciu wiemy, że piasek ze żwirowni docierał do cegielni po torach. Z uwagi na niewielki dystans można sądzić, że wagoniki ciągnęły raczej konie, niż lokomotywa.

Jednakże to nie bracia Hoffmannowie, jak wcześniej sądziliśmy, wybudowali wąskotorową kolejkę, łączącą żwirownię ze stacją kolejową przy ul. Jedności Narodowej. Zbudowana ona została po 1945 roku, zapewne dwa, trzy lata po wojnie. Do tego czasu, jak pamiętają starsi mieszkańcy Maszewa, piasek ze żwirowni dowożony był furmankami do stacji kolejowej, skąd wywożony był "w świat". Wspomnienia pani Józefy Depty (Anna Giniewska i in. - "Tutaj mieszkam", Maszewo 2018) potwierdzają, że "ludzie gołymi rękoma budowali tam rampę i wywozili wózkami po torach żwir, który potem wysyłali wagonami gdzieś w świat". Potwierdza to również pan Andrzej Śliwowski ze Szczecina, były mieszkaniec Maszewa, który dodaje, że piasek i żwir z Maszewa dowożony był dalej koleją do Warszawy, na odbudowę zniszczonej wojną stolicy. 

Pojedyncze wózki ze żwirem pchane były ze żwirowni do stacji kolejowej przez grupy mężczyzn, albo później - już we większych składach,  ciągnione końmi. Prawdopodobnie na początku lat 1950-tych  dotarła do Maszewa lokomotywa wąskotorowa, która kursowała z wagonikami między betoniarnią i żwirownią a wysoką, około stumetrowej długości rampą, usytuowaną w pobliżu stacji kolejowej, naprzeciwko elewatora zbożowego. Krawędź rampy zwieńczona była ukośnym daszkiem, ułatwiającym zsyp piasku do wagonów. Wózki - kolebki przechylane były na stronę rampy, z których piasek zsypywany był bezpośrednio do wagonów towarowych, stojących wzdłuż rampy. Eksploatacja kolejki trwała tylko kilka powojennych lat, do czasu kiedy nie uruchomiono innych żwirowni bliżej Warszawy, który uczyniły transport piasku z dalekiego Maszewa nieekonomicznym. Na zdjęciu obok (foto: Jerzy Nowak), z początku lat 1970-tych, za młodą Maszewianką widzimy rampę, nieużywaną już od wielu lat, z linią normalnotorową, pomału zarastająca krzakami, która jeszcze służyła do przetaczania pociągów towarowych.

Oto powojenna fotografia maszewskiej kolejki wąskotorowej, już z polskim parowozem "Ryś", produkowanym w Fabryce Lokomotyw "Fablok" w Chrzanowie w latach 1946-1950 (źródło: Społeczne Muzeum Energetyki w Maszewie).


Nasyp wiódł po przeciwnej stronie doliny Stepnicy, w której obecnie są rozległe stawy, a w latach międzywojennych były to łąki byłej domeny (pofeudalnej posiadłości ziemskiej, zwane Amtswiesen) i dwa niewielkie oczka Stawu Domowego (Hausteich).

Oto bardzo interesujące zdjęcie z 1952 roku (ze zbiorów Społecznego Muzeum Energetyki w Maszewie), gdzie poza młodą Maszewianką (Genowefa Wasyluk) na stalowym rumaku, mamy okazję dojrzeć przebieg torów tej kolejki ze żwirowni przy ulicy Stargardzkiej w kierunku Góry Zamkowej i dalej do stacji kolejowej. W oddali bieli się, wówczas jeszcze w bardzo dobrym stanie, wpisany do rejestru zabytków, tak zwany Dom Ogrodnika przy ul. Głowackiego (Amtsstraße) 5 - dzisiaj w kompletnej ruinie (w tym przypadku nie trzeba było wojny, wystarczył urzędowy wpis do rejestru i tabliczka, że obiekt jest pod opieką konserwatora zabytków), oraz resztki ruin Domu Dziecka (Waisenhaus). W połowie lat 1960-tych miałem okazję być w domu państwa Karpińskich i pamiętam, że jego stan, białej wieży obok i kamiennego budynku gospodarczego był dobry, znacznie lepszy (wtedy myślałem "elegancki"), niż mieszkania na ul. 22 Lipca.


Wracamy na ul. Stargardzką i podążamy w stronę miasta. W połowie XIX wieku przy Stargarderstraße 11 (dzisiaj zakład kamieniarski) postawiono z czerwonej cegły dom dróżnika (Chaussee-Haus), w którym zamieszkał wraz z rodziną. Jego zadaniem był nadzór nad jakością drogi, a także - po wybudowaniu dróg bitych do Stargardu, Goleniowa i Nowogardu, pobieranie opłat od użytkowników, częściowo w ten sposób refinansując koszty ich budowy. Była więc w tym miejscu w poprzek drogi barierka, którą dróżnik podnosił po uiszczeniu opłaty drogowej. Należy zdać sobie sprawę, że przed wybudowaniem tych dróg, zwanych "sztucznymi" (Kunststraße), przez wszystkie wieki poprzedzające drogi między miastami były "naturalne", czyli polne, gruntowe. Od domu dróżnika na zachód, w kierunku stawu, wiodła droga, którą dowożono na ulicę Stargardzką piasek, pobierany z najstarszego tutaj wyrobiska.

W 1874 roku zniesiono państwowe opłaty przy "sztucznych drogach" (z francuska - Chaussee), tak więc domy dróżnika utraciły swoją funkcję, przestały być domami służbowymi i stały się zwykłymi domami mieszkalnymi. Ostatnim lokatorem tego domu (budynek nie przetrwał wojny) był rencista Wilhelm Brehmer (pracował u Hoffmanna).

W poniższym bliźniaku przy Stargarderstraße 12/13 rolnik August Hoff (nr 13) i przedsiębiorca budowlany Helmuth Griep. Przywołana wyżej, mieszkająca przy Stargarderstraße 6 Christel Euchus wspominała, że jako młoda dziewczynka chodziła z kanką do Hoffa po świeże, jeszcze ciepłe mleko od krowy.


Podążamy dalej, do domu nr 15. Mieszkały w nim rodziny Arnolda Luxa oraz technika Ericha i Emilii Kamrath. Kamrath to jedno z najpopularniejszych nazwisk w przedwojennym Maszewie. Kamrat, jako kolega, kompan, ma swoje miejsce i w mowie staropolskiej.


W miejscu powstałych w okresie międzywojennym zabudowań przy ul. Stargardzkiej 15, a właściwie na jej dzisiejszych tyłach, do końca XIX wieku było wzgórze, na którym posadowiony był wiatrak, tak zwany kozłowy (Bockwindmühle), w odróżnieniu, na przykład od późniejszego "holendra" Zeppers Mühle przy Drodze Jabłkowej - Apfelweg. Na początku XX wieku wiatraka już nie było, a wzgórze - dla powiększenia powierzchni użytkowej zostało splantowane, zepchnięte na zachodnią skarpę, w stronę Stawu Domowego (Haus Teich). Wiatrak, jeszcze nie przy ulicy, ale przy szosie stargardzkiej mógł wyglądać z bliska tak (foto: wiatrak w Eldenie, koło Greifswaldu; źródło: Deutsche Fotothek).


Oto poniżej, wykonana z Góry Zamkowej, panorama miasta z 1838 roku, na pierwszym planie z łąkami domeny w trakcie koszenia, a dalej z prawej - z wyraźnie dominującym wiatrakiem. Imponująco wygląda wzgórze, którego wierzchołek sięga koguta (charakterystyczny dla kościołów ewangelickich, ale także spotykany na Zachodzie przy kościołach katolickich) na sygnaturce kaplicy św. Jerzego. I tutaj również mury Baszty Francuskiej są znacząco wyższe, niż współcześnie. Zauważmy, że 182 lata temu korony lip i dębu w pobliżu kaplicy nie sięgały jeszcze szczytu sygnaturki. Zwieńczenie sygnaturki na niżej opublikowanym zdjęciu kaplicy z około 1905 roku wskazuje, że budowla ta i jej wysokość nie uległa zmianie w tym okresie (1838-1905).


Kolejnym, numerem 16 na tej ulicy, oznaczono zespół zabudowań, obejmujących hospicjum, kaplicę, dom mieszkalny dla pielęgniarzy i zabudowania gospodarcze. Mieszkali tam: Julius Block, Bernhard Freitag, Luise Neumann, Luise Lau, Julius Winde (obsługa hospicjum), oraz pensjonariusze (samotne wdowy i wdowcy): Emilie Backhaus, młynarz Franz Wespthal, Mathilde Kahn, Friederike Kankelfitz, Hanna Arndt, Auguste Redlin, Wilhelmine Krupke, Luise Lange.

I powoli zbliżamy się do kresu dzisiejszego spaceru, do terenów byłego szpitala, w swojej ostatniej roli - w latach międzywojennych, domu starców, oraz kaplicy św. Jerzego i cmentarza. Miasto Maszewo zdecydowało się dość wcześnie na utworzenie poza murami miejskimi, przed Bramą Stargardzką, leprozorium - miejsca odosobnienia trędowatych, pod wezwaniem św. Jerzego. Nadzór nad szpitalem, będącym również przytułkiem dla chorych, biednych i wędrowców, sprawowało tak zwane Bractwo Kalendowe, popularna na Pomorzu, dobroczynna organizacja religijna złożona z zamożnych mieszczan (i co ciekawe - także mieszczanek) oraz księży parafii. Powstało ono w Maszewie w roku 1303 i wówczas zapewne zbudowano drewnianą lub szachulcową kaplicę i pobliski cmentarz. Między latami 1468-1490 stara kaplica została zastąpiona nową, murowaną z kamienia i czerwonej cegły, jaka pozostała w zasadniczej formie do dziś. Piszę o tym więcej w artykule "Szpital i kaplica św. Jerzego". Oto najbardziej znany widok z pocztówki z około 1920 roku (foto: Emil Schlüter).


W latach 1735-1740, na miejscu starych zabudowań, postawiono trzy budynki - wszystkie w technice ryglowej, z których ten widoczny na zdjęciu był właściwym szpitalem - hospicjum.  Z lewej strony szpitala, niewidoczne na zdjęciu, były dwa budynki gospodarcze, a trzeci na jego tyłach. Prawdopodobnie w tym okresie posadzono w pobliżu rząd lip i dąb.

Poniższe, wykonane przed lub w 1930 roku zdjęcie (źródło: "Heimatblätter für den Kreis Naugard", 1930), jest o tyle interesujące, że pokazuje sposób ogrodzenia cmentarza, identycznym żelaznym parkanem, jakim był ogrodzony cmentarz przy ul. Nowogardzkiej (tam także murem) oraz, jakim ogrodzono w 1948 roku teren kościoła mariackiego. Parkanu przy kaplicy nie wykorzystano jednak do grodzenia placu przykościelnego i przetrwał on jeszcze kilkanaście lat po wojnie, aby zostać stopniowo, kawałek po kawałku, rozszabrowany na potrzeby prywatne.


W czasie walk o Maszewo na początku marca 1945 cały kompleks szpitalny został zniszczony, a dach kaplicy częściowo uszkodzony. Prace remontowe rozpoczęto około 1967 roku (foto poniżej wykonane latem w 1967 roku, "Massower Anzeiger" 03/1968). Brak na zdjęciu sygnaturki na dachu kaplicy i brak śladów naprawy dachu na jej miejscu wskazuje, że została ona usunięta jeszcze przed wojną. 


Kaplica nie była wykorzystana do celów sakralnych aż do początku lat 1970-tych, kiedy po remoncie przybrała wygląd, jak niżej, foto: Beata Zbonikowska, 2012, z moją edycją. Beata Zbonikowska jest najbardziej zasłużonym fotografem pomorskich pomników architektury i przyrody. 

Pierwotne wewnętrzne sklepienie kaplicy było inne, niż dzisiaj - nie jako płaska, drewniana powała, ale murowane, gotyckie sklepienie łukowe, podobne do tego w kościele mariackim. Świadczy o tym sześć zewnętrznych przypór, wzmacniających bryłę kaplicy. Przy okazji remontu zlikwidowany został także otaczający kaplicę cmentarz.


Oto poniżej otaczające kaplicę długowieczne gatunki drzew (mogące żyć do 800-1000 lat) w całej okazałości, widok od strony południowej (foto po mojej edycji: Beata Zbonikowska, 2012): lipy szerokolistne (Tilia platyphyllos) i dąb szypułkowy (Quercus robur). Na marginesie, lipy przed ratuszem nie przetrwały z uwagi na całkowite pokrycie brukiem ich otoczenia i odcięcie systemu korzeniowego od naturalnych opadów deszczu. W czasach PRL wszystkie drzewa w otoczeniu kaplicy uznane były za pomniki przyrody, a jak jest dzisiaj - tego nikt nie wie. 

Jedno jest pewne, po przemeblowaniu prawa ochrony przyrody w Polsce w ostatnich dekadach, że konserwator przyrody już za te drzewa nie odpowiada. Zabrano mu te kompetencje, ale za to uczyniono go "ważniejszym", bowiem już nie wojewódzkim, a regionalnym (obejmującym kilka województw) konserwatorem przyrody. Mniej może, ale za to na większym terenie. Nie zgadzam się z podejściem liberałów, że "należy "zagłodzić" biurokrację, zmniejszając radykalnie zakres jej uprawnień [co właśnie uczynili z konserwatorem przyrody - mój przypis]. Biurokracja zagłodzona, mająca znacznie mniejsze uprawnienia decyzyjne, będzie działać uczciwiej i sprawniej" (Jan Winiecki, 2005). To jest lekarstwo zbyt radykalne, bo ma zabić pacjenta. Są dziedziny życia społecznego, za które państwo, a nie rynek (kapitał) musi odpowiadać.

Dąb zwany "Judaszem" osiągnął obwód (wszystkie dane sprzed 20 lat) 507 cm. Po jego pniu pnie się wiekowy, nadal kwitnący i owocujący bluszcz o obwodzie pędów 31 i 32 cm. Pnie siedmiu (do połowy lat 1970-tych, ośmiu) lip szerokolistnych mają w obwodzie od 351 do 481 cm. Legenda głosi, że posadzono 12 lip, zwanych "Apostołami", a dąb "Judasz" był dwunastym drzewem.


Jeszcze jedna fotografia kaplicy, ale dużo starsza, prawdopodobnie z początku lat 1950-tych, z nieznajomym Maszewianinem (źródło: Społeczne Muzeum Energetyki w Maszewie). Jest ona o tyle interesująca, że uwidacznia jeden z budynków byłego domu starców - w głębi,  na lewo od kaplicy.


Ten sam budynek - pierwszy z prawej strony, widzimy na poniższej widokówce z około 1905 roku, wykonanej od strony północnej. Widniejący na lewo od kaplicy zarysy dachów to część zagrody przy ul. Stargardzkiej 4, uwidocznionej na początku artykułu.


Przy ostatnim remoncie kaplicy w 2012 roku odbudowano sygnaturkę, szkoda że nie wiernie z jej historycznymi szczegółami, a w jakimś "poprawionym", zmodernizowanym stylu. Także trzy okna gotyckie od strony wschodniej pozostawiono zaślepione murem, chociaż oryginalnie były przeszklone. Z uwagi na fakt, że ochroną konserwatora zabytków objęta jest, albo przynajmniej powinna być, nie tylko sama budowla i jej bezpośrednie otoczenie, ale i historyczne imię patrona, pozostajemy tutaj przy nazwie szpitala i kaplicy pod wezwaniem św. Jerzego. Oto aktualny wygląd kaplicy po remoncie w 2012 roku (foto, po mojej edycji: Maniek D., Fotopolska, listopad 2012).


I jeszcze na koniec fragment kolorowej pocztówki z 1898 roku z podobnym ujęciem szpitala i kaplicy św. Jerzego.


Ostatnie, dzisiaj już nie istniejące, zabudowania przy ul. Stargardzkiej nosiły numery 17 i 18, a położone były pomiędzy kaplicą św. Jerzego i Bramą Stargardzką. Pod numerem 17 mieszkał Wilhelm Strosin, prowadzący handel samochodami. Ostatnią na tej ulicy działką prywatną, pod numerem 18, dysponował ogrodnik i właściciel szkółki drzew, Otto Hildebrandt.